wtorek, 1 marca 2016

Rozdział 22. BIRTHDAY

Tydzień później. 
Wreszcie moje osiemnaste urodziny. Wszystko musi być idealne. Mam dwa dni na przygotowywanie wszystkiego. Wczoraj mogłam odpocząć. Po ciężkim tygodniu Lucy zabrała Tobyego. Jestem wykończona. Teraz jestem pewna, że gdybym miała dziecko zamęczyłabym się na śmierć. Musiałam zajmować się Tobym 24/7. Jedynie czasami, na chwilę zajmowała się nim Martha, albo Angel. Dziś jadę z An dopatrzeć klub, DJ'a i dekoracje. Jutro alkohol i jedzenie. Dziś jeszcze muszę załatwić tort. Co do Justina to...
Wybrał tą pierwszą opcję. Został w gangu. Ale stwierdziłam, że jednak mi na nim zależy do takiego stopnia, że nie mogę pozwolić, aby całkiem znikł z mojego życia. Więc postawiłam na przyjaźń. Chłopakowi to się nie podoba, ale co poradzić. Nikt nie mówił, że życie jest sprawiedliwe.
Wychodzę spod prysznicu i ubieram ciemne jeansy, czarną koszulkę i jeansową kurtkę. Maluję się i czeszę włosy w kitkę. Wchodzę powoli na dół uważnie wpatrzona w telefon. O mało co nie przewracam się przez puchaty dywan w salonie. Wchodzę do kuchni i biorę ze stołu jabłko.
- Wrócę dziś późno, nie czekaj na mnie z obiadem.- informuję Marthę i chwytam swoją torbę, która leży na krześle.  Ubieram na oślep buty bo jestem zapatrzona w sms'y z Angel. Chwytam płaszcz i wychodzę, biorąc po drodze klucze od auta. Wsiadam do samochodu i odkładam na chwilę telefon na siedzenie obok. Zapinam pas i odpalam pojazd. Wysyłam ostatniego sms'a do blondynki i ruszam.
Zatrzymuję się po drodze w jednej z hurtowni, w której robiłam zakupy. Wszystkie potrzebne mi rzeczy, światełka, konfetti, balony, papierowe talerzyki, plastikowe kubeczki i inne takie duperele pakuję do auta. Płacę za towar i spowrotem wsiadam do auta. Jadę prosto pod klub, w którym mają odbyć się moje urodziny. No w końcu będzie ponad 100 osób. Ludzie ze szkoły jak i kuzyni i inni znajomi.
Parkuję przed klubem i wychodzę znów wpatrzona w telefon. Kiedy jestem już w pomieszczeniu słyszę krzyki mojej przyjaciółki.
- Jak można być tak tępym?! Miałeś czas do dziś wszystko rozstawić! To co ty kurwa przez ten czas robiłeś?!
- Jezu Angel, spokojnie. Mówię z uśmiechem przyglądając się mojej przyjaciółce i DJ'owi.
- Byłem zajęty.- tłumaczy się.
- Ale co się stało?- pytam.
- Ten debil nie ustawił jeszcze niczego.- blondynka łapie się ręką za czoło i zamyka oczy.- Nie ja nie będę z nim rozmawiała i się denerwowała. Sama to załatwiaj Sel. Przywiozłaś dekoracje?
- Tak są w aucie.- rzucam jej kluczyki. Dziewczyna łapie je, odwraca się i wychodzi.
- Jestem Selena.- wyciągam rękę w stronę chłopaka. Nie znam się jeszcze z nim, więc najpierw wypada zacząć od tego.
- Zac. Ja lepiej zajmę się już ustawianiem tego sprzętu bo twoja przyjaciółka mnie rozszarpie.- śmiejemy się oboje i brunet odchodzi.
- Może pomożesz mi co?- głos An wyrywa mnie od przyglądania się chłopakowi.
- Już.- biorę od niej jedno pudło i kładę je na stole. Wyciągam światełka i próbuję razem z blondynką je rozplątać.
- Będzie Justin?- spoglądam w jej stronę. Fakt zaprosiłam go, ale nie sądzę aby się zjawił.
- Nie wiem. A Niall?
- Nie będziesz zła?- marszczę brwi.
- Nie. No mów.
- Dałam mu drugą szansę.- przewracam oczami i rzucam na stół światełka.- Selena no ja po prostu...
- Ok nic nie mów.- biorę głęboki wdech i wydech.- Wszystko ok.- uśmiecham się sztucznie.- Trochę czasu minie kiedy ja ponownie mu zaufam, ale przeżyję jakoś.- Angel uwiesza się na mojej szyi i zaczyna piszczeć.
- Dobra rozwieszamy to.- wchodzę na drabinę i próbuję zawiesić światełka wokół całej sali.- Zac pomożesz mi?- pytam chłopaka, który skończył już swoją robotę.- Przytrzymaj mi drabinę.- nie chcę się potłuc dwa dni przed moimi urodzinami. Chłopak podchodzi i łapie mnie za nogi. Uśmiecham się lekko w jego kierunki i wracam do czynności, która robiłam przed chwilą.
- Ja jadę po alko.- An pojawia się w pomieszczeniu.
- Ja miałam sama to zrobić jutro.- odwracam się w jej stronę.
- Jutro będzie za późno. Lecę. A ty Zac. Nie patrz się tak na tyłek Seleny. To obrzydliwe jednak.- uśmiecham się. Czuję, że zaczynam się rumienić.
- Ma taki seksowny tyłek, że nie mogę się nie patrzeć.- uderzam go z otwartej dłoni w tył głowy.
- Debil.- rzucam.

                                                                      ~*~
- No i jest zajebiście.- wszyscy troje patrzymy na gotową salę. Jutro nadmucha się jeszcze balony i będzie idealnie.
- To ja już lecę jak nie będe wam dziewczyny w niczym już potrzebny. Pa.
- Pa.- obie uśmiechamy się w stronę bruneta.
- Jestem wykończona.- jęczę i opadam na skórzaną kanapę.
- Lecisz na niego.- An stwierdza z rękoma położonymi na biodrach.
- No co ty,- mówię z sarkazmem.- Niezła dupa z niego.- obie się śmiejemy. Wstaję i podchodzę do kilku skrzynek z wódką, winem i szampanem. Wszystko wykładam na stół, a An rozstawia butelki na 3 innych stołach.
- No chyba na dziś koniec.- patrzy na zegarek.- Jezu już 17, cały dzień nam zleciał. Muszę się zbierać. Pa.- całuje mnie w policzek i znika. Ja chwilę po niej. Gaszę światło i wychodzę zamykając drzwi.
Ciekawa jestem czy Bieber przyjdzie na moje urodziny. Zaprosiłam go, ale jakoś nie specjalnie wykazał tą chęć przyjścia. No nie wiem, może źle to po prostu odebrałam.
Podjeżdżam pod mój dom i wchodzę do środka. Witam się z Marthą i siadam przy stolę.
- Cały dzień wszystko przygotowywałaś?- brunetka podaję mi talerz z spaghetti.
- z Angel. DJ też nam pomógł.- zawijam makaron na widelec i wkładam do buzi.- Jestem padnięta.- mówię kiedy kończę jeść.- Pójdę się umyć i spać. Dobranoc Martha.
- Dobranoc.- odpowiada mi.
Wbiegam szybko na górę do sypialni. Wchodzę do łazienki i odkręcam ciepłą wodę w wannie. Zaczynam się powoli rozbierać, a kiedy już jestem naga sięgam po telefon i słuchawki. Wchodzę do wanny i zanurzam się po samą szyję. Wkładam słuchawki do uszu i włączam muzykę. Kładę telefon obok wanny, żeby przypadkiem do niej nie wpadł. Kładę się i zamykam oczy.
Leżę już tak przez dłuższą chwilę kiedy naglę czuję jak ktoś wchodzi do wanny. Otwieram natychmiast oczy i zakrywam rękoma piersi.
- Kurwa Bieber co ty robisz! Wychodź stąd!- krzyczę widząc jak nagi chłopak siada naprzeciwko mnie.
- Spokojnie kochanie.- uśmiecha się szelmowsko.
- Justin.- przewracam oczami.- Czy możesz wyjść?
- Nie. Czemu?
- Bo nie jesteśmy razem i nie podoba mi się to, że siedzisz ze mną w jednej wannie.- przewracam oczami.
- Ciii. Nie denerwuj się Selly.- Zaczyna masować moją stopę. Odpuszczam. Z powrotem wkładam słuchawki do uszu i zamykam oczy. Kiedy czuję jak ręka chłopaka od stopy zmierza coraz wyżej otwieram oczy i patrzę na niego złowrogo.
- Nie Justin.- mówię podkurczając nogę.
- Selena.- przybliża się. Opiera się rękoma po obu stronach mojego brzucha.
- Powiedziałam coś.- nie chcę żeby to zabrnęło za daleko po raz kolejny. Chłopak zaczyna składać delikatne pocałunki na mojej twarzy, a później na ustach. Kładzie  się na mnie a ja wydaję z siebie jęk.
- Ciężki jesteś, złaś.- próbuję go zepchnąć, ale ten wpija się w moje usta.
- Usiądź na mnie.- zmienia pozycję i sadza mnie na swoich udach. Nie powinnam wiem o tym dobrze, ale jednak coś mnie do niego ciągnie, że nie mogę się oprzeć. Czuję na swoim podbrzuszu jego erekcję. Mimowolnie się uśmiecham. Pochylam się nad nim i całuję go w usta. Jęczę gdy czuję, że ściska moje piersi. W pewnym momencie zapala się u mnie czerwona lampka. Wstaję i wchodzę z wanny. Owijam się białym ręcznikiem i wchodzę do pokoju. Chwilę za mną w sypialni pojawia się chłopak.
- Co jest?- pyta podchodząc bliżej mnie.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi Justin. Nie chciałeś zrezygnować dla mnie z Robertha. Więc ja nie mogę.- wzdycha głośno.
- To nie jest takie proste.
- Wiem, zrozumiałam już to. Ale ja nadal sądzę, że jakbyś naprawdę chciał to byś to zrobił.
- Selena proszę cię, przemyśl to.- podchodzi do mnie i przytula mnie od tyłu, kładąc przy tym głowę na moim ramieniu. Spoglądam na niego.-  Przemyślisz?- unosi brwi.
- Mhm.- mruczę. Chłopak unosi lekko głowę i daję mi szybkiego buziaka.

                                                                             ~*~

Dziś impreza. Kończę układać włosy. Makijaż mam już gotowy. Ubieram  biały kombinezon i ostatni raz przeglądam się w lustrze. Zakładam białe szpilki i chwytam swoją torebkę.  Schodzę powoli na dół sprawdzając czy wszystko wzięłam. Wychodzę z domu i wsiadam do auta. 

Kiedy jestem już na miejscu, przed wejściem widzę palącą papierowa An
- Cześć żabciu.- witam się i tym zwracam na siebie jej uwagę. 
- Wszystkiego najlepszego Sel.- wyrzuca papierosa i zaczyna mnie ściskać. 
- Jest ktoś już?
- Niall i Zac. Jest jeszcze dużo czasu. Przeszło godzina. 
- No wiem, ale chciałam być trochę wcześniej. 
- Justin będzie?- ta jej bezpośredniość. 
- Nie wiem nie mówił mi.- próbuję wyminąć jego temat.
- A kiedy ostatnio się z nim widziałaś?- marszczy brwi. 
- An chcesz przeprowadzać śledztwo w moje urodziny?- wywracam oczami.
- Nie. Po prostu widziałam jak wychodził od ciebie. Wczoraj. Wieczorem.- na jej ustach gości wielki uśmiech. 
- Zamknij się.- odpycham ją i śmieję się. Obie wchodzimy do środka, a blondynka jak zwykle zaczyna krzyczeć. 
- Niall! Co ty robisz?!- podchodzi do chłopaka i wyrywa mu drinka z ręki.- Miałeś chyba coś zrobić, prawda?
- Eh, odkąd do mnie wróciła czuję się przy niej jak małe niegrzeczne dziecko.- szepcze do Zaca i chyba myśli, że tego nikt oprócz bruneta nie słyszał.- Już idę kochanie.
- Słyszałam.- An zakłada ręce na piersi i odprowadza wzrokiem chłopaka.- A ty Zac? Nie masz nic do roboty? 
- Już, już.- chłopak odstawia swojego drinka i ucieka z pola widzenia. 
- Co ty taka groźna się zrobiłaś?- śmieję się i podchodzę do przyjaciółki. 
- Jak nie panujesz nad facetem to robi się nieposłuszny.- wybucham śmiechem.
Wszystko jest już gotowe, ludzie powoli się już schodzą. Angel nareszcie wyluzowała. Wypiła dwa drinki i od razu weselsza. Ja nie piję, jak na razie. Zastanawiam się czy Bieber przyjdzie. 
Kiedy moje urodziny są już rozkręcone i wszyscy świetnie się bawią, tańczą i wgl. Moja kochana przyjaciółka pomyślała o tym, aby mnie upić. A w moje własne urodziny nie można odmówić. I tak właśnie sprawiła, że zaczynam się chwiać. 
- Selena Bieber przyszedł.- obok mnie pojawia się Niall.
- I co z tego?!- próbuję przekrzyczeć głośną muzykę.
- Nie sam. Austin i dwóch innych jest z nim. 
Jezu znowu kłopoty. Zrezygnowana wstaję z kanapy i idę za blondynem. Znajomi Justina już w najlepsze zajmują sobie jakieś panienki, a on stoi oparty o ścianę i patrzy na mnie. 
- Po co ich przyprowadziłeś?
- Uparli się.- patrzy na mnie z uśmiechem. 
- Selena!- blondynka znajduję mnie. O nie. Tylko nie ona.- Tu się schowała nasza jubilatka. Oj nie uciekniesz kochanie. Twoje zdrowie.- podaję mi kieliszek, a sama wypija zawartość swojego,- Idziemy tańczyć.- Ciągnie mnie w stronę tańczących ludzi. 

                                                                       

2 komentarze: