czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 13. Strong.

Odprowadzam blondynkę i zamykam za nią drzwi. Tym razem na klucz. Wracam do kuchni i patrzę z rozbawieniem na Justina. Sama nie wiem co mam powiedzieć.
- Zmywam się już. Twoi rodzice niedługo pewnie przyjadą, a lepiej żeby oni nie widzieli tego co Angel.- odgarnia soje blond włosy, które były w nieładzie ale i tak wyglądały seksownie. Przyglądam mu się uważnie, kiedy się ubiera. Widocznie zauważył to bo słyszę jak się śmieje.
- Rodzice będą dopiero po 23. Możesz zostać.
- Mam coś do załatwienia.-  marszczy  brwi i zapina swój rozporek.
- Co?- pytam, ale zaraz potem karcę się za to w myślach. Nie powinnam być taka dociekliwa. Justin zawsze się przez to denerwuje i tym razem też tak się stało. Zaciska szczękę i patrzy na mnie przez chwilę. Nie odzywa się, zabiera swoje rzeczy i idzie do wyjścia.
- To nie twoja sprawa, Selena.- warczy i wychodzi.
Aha? Co to miało być za zachowanie? Nie rozumiem jak to możliwe, że jego humor jest, aż tak zmienny. Jeszcze 5 minut temu śmiał się, a teraz? Zrezygnowana opadam na kanapę i zaczynam rozmyślać.
Justin ma swoje sekrety. Nie ufa mi. Nie chce mi ich powierzyć. Ale czy ja powinnam mu ufać? Przecież jeszcze niedawno bzykał jakieś wytapetowane tanie dziwki. Skąd mam pewność, że nadal tego nie robi? Nie jestem z nim 24 godziny na dobę. Może właśnie to jest przyczyną jego częstych zmian nastroju?
Bezradna podnoszę się z skórzanej sofy i powolnym krokiem zmierzam ku swojej sypialni. Otwieram drzwi i spoglądam na godzinę, widniejącą na dekoderze od telewizora. Jest 20.30. Dość wcześnie, ale ja za bardzo nie mam co robić. Idę więc do łazienki i odkręcam kran, aby ciepła woda nalała się do wanny. Wlewam także do niej najprzeróżniejsze olejki i wychodzę z łazienki zostawiając zapalone światło i otwarte drzwi. Wchodzę do mojej przestrzennej garderoby i wyciągam z niej kremową koszulę ze śliskiego materiału, która sięga mi do połowy uda. Idę spowrotem w stronę łazienki, ale po drodze zgarniam mój telefon. Rozbieram się z ubrań i szybko wskakuję w gorącą ciecz. Jest mi tak niesamowicie przyjemnie. Wreszcie mogę się odprężyć po tym męczącym dla mnie dniu. Męczącym, ale jednak bardzo ciekawym.
Sięgam po telefon i piszę wiadomość do Stylesa.

Ja: Cześć Styles, co tam porabiasz?

Nie muszę długo czekać na odpowiedź.


Harry: Oglądam pornosa.

Czytam wiadomość, którą wysłał do mnie Harry, Z moich ust wydobywa się mimowolny chichot.

Ja: Nie wierzę że to robisz.

Śmieję się pod nosem.


Harry: Już nie ważne, wybiłaś mnie z nastroju. Co robisz?

Wybiłam cię z nastroju Styles? Nie pamiętasz już, jak kiedyś szalałeś z podniecenia na samo moje spojrzenie.


Ja: Siedzę w wannie. NAGA.

Harry: Naprawdę? No myślałem, że w ubraniach. :D :*

Ja: Styles, mam do ciebie pytanie. 


Harry: Wal.


Ja: Co zrobiłeś, że musisz się teraz ukrywać?

Moja ciekawość wygrała z rozsądkiem. Może nie powinnam tak otwarcie pytać dlaczego Harry nie może przebywać wśród ludzi. Ale bardzo interesuję mnie jakie konsekwencję mogę ponieść kryjąc go. Dość długo czekam na odpowiedz Harryego.


Harry: Szczerze? Wcale nie mam kłopotów. Chłopaki chcieli żebym trochę odpoczął, bo tak naprawdę cały czas o tobie myślę Selena. To że mam kłopoty było tylko pretekstem do tego, abym mógł się znowu z tobą zobaczyć. Brakuję mi ciebie i jestem cholernie zazdrosny o tego gnojka. Bo dobrze wiem, że on nie zasługuję na tak wspaniałą kobietę jaką jesteś ty. Ja też na ciebie nie zasługuję, ale w myślach łudzę się, że kiedyś mi wybaczysz i znów wszystko będzie tak jak dawniej. Cholernie tego żałuję co się stało. Jestem totalnym dupkiem, ale nic na to nie poradzę, że nadal cie kocham.

Uchylam wargi, jestem zaskoczona. Myślałam, że zaraz po tym jak się rozstaliśmy Harry znalazł sobie jakąś inną dziewczynę. Ale jak widać się myliłam. Nie mam pojęcia co mogę mu odpisać. Nie czuję do niego tego samego co czułam kiedyś. Za wiele się pomiędzy nami wydarzyło. Za wiele złego. Z jednej strony przy Harrym czułam się kochana, a przy Justinie czuję się...dziwnie. Mam wrażenie, że jestem mu potrzebna tylko do seksu. Co ja mówię, jakie wrażenie? Przecież taka jest prawda. Boli mnie to, że naprawdę chciałabym stworzyć z tym chłopakiem normalny związek, ale to chyba nie ma okazji się stać. Nie wierzę w słowa Justina. Nie wierzę że nie umie się zakochać. Po prostu tego nie chce. Nie chce być szczęśliwy w ten sposób. Woli swoje zabawy. Ale, czy ja nie jestem jego zabawą? Ogarnia mnie fala wątpliwości, co do naszej umowy. Może powinnam ją zerwać, później będę mniej cierpiała. Bo przecież wiem, że prędzej czy później ja i Justin nie będziemy już istnieć w żaden sposób. Ale boję się też tego i jestem pewna tego, że jeżeli tak zrobię, będę cholernie tęsknić za Justinem. Myślami oddalam się od szatyna i znów powracam nimi do Harryego.  Zanurzam na chwilę twarz w wodzie, ręce trzymam nad wodą, abym nie zamoczyła telefonu. Wynurzam się i wolną ręką przecieram twarz.


Ja: Harry...

Harry: Nic nie mów. Wiem. Rozumiem. Jestem złym człowiekiem i muszę myć silny. 

Nic już nie odpisuję. Chodź chciałabym go jakoś pocieszyć to nie potrafię. Odkładam telefon i wychodzę z wanny. Wycieram się puszystym, białym ręcznikiem i ubieram na siebie koszulę, a następnie owijam się szlafrokiem. Owijam mokre włosy ręcznikiem i zmywam swój rozmazany przez wodę makijaż. Spoglądam na godzinę. 21.15. Moja kąpiel nie była zbyt długa. Wchodzę do sypialni i włączam duży telewizor, który stoi na czarnej komodzie.
Szukam jakiegoś sensownego i ciekawego programu. Trafiam na jakieś denne romansidło, ale mimo wszystko zaczynam je oglądać. Naglę moje powieki stają się coraz cięższe, aż wreszcie nie walczę już z nimi i pozwalam swojemu organizmowi zapaść w sen.
Niedługo po tym jak przysnęło mi się słyszę jak moja mam wchodzi do pokoju. Po czym ją poznaję? Po bardzo dobrze wyczuwalnych, jej ulubionych, drogich perfumach. Wyłącza telewizor i podchodzi do mojego łóżka, ale ja nie mam siły otworzyć oczu.
- Selena za godzinę mamy z tatą samolot.- mówi szeptem. Wydaję z siebie ciche mruknięcie. No tak zapomniałam, moich rodzice jadą na małe wakacje, odpocząć od pracy, na Bora Bora. Całuję mnie w czoło i okrywa kołdrą, po czym wychodzi i zamyka cichutko za sobą drzwi. Znów pogrążam się w śnie.
Budzą mnie w nicy trzaski. A mianowicie, trzaski dochodzące jakby ze schodów. Podnoszę głowę i sprawdzam, godzinę. Jest 3.47. Rodzice już dawno są w podróży na Bora Bora. Moje ciało przechwytuję mała panika. Co jeżeli to jakiś złodziej? Ponowie słyszę jakby ktoś tłukł się na schodach.
- Kurwa.- słyszę bełkot dochodzący z korytarza. Wypuszczam z ulgą powietrze. To tylko Justin. Poznaję po głosie. Ale zaraz? Co on tutaj robi. Czemu tłucze się w nocy po moim domu?
Nie muszę długo czekać na odpowiedź, na moje pytania. Do sypialni wchodzi całkowicie pijany i naćpany Justin Bieber.  Kiedy drzwi otworzyły się całkiem, szatyn przewraca się, podpiera się rękoma, ale po chwili obraca się na plecy i leży na podłodze. Podpieram się na łokciach.
- Justin?- warczę. Jestem zła, że pokazuję mi się w takim stanie.
- Kochanie.- bełkocze. Odwraca głowę w moją stronę i wyciąga do mnie ręce, kompletnie jak małe dziecko.- Tak się bałem, że już cię nie zobaczę, że coś ci się stało.
Podnoszę się z cieplutkiego łóżka i podchodzę do chłopaka. Próbuję go podnieść, siada. Głaszczę go dłonią po policzku. Widzę jego czerwone oczy.
- Jestem tu Justin i nic mi nie jest.- chłopak wtula się we mnie i chowa twarz w moje piersi. No tak koniec romantycznej chwili. Szatyn jedną ręką chwyta moją pierś, ale ja od razu ją strącam. Pomagam mu się podnieść, a następnie kładę go na łóżku. Rozpinam jego rozporek i usiłuję zdjąć jego jasne jeansy, a następnie czarną skórzaną kurtkę. Kiedy chłopak jest już w samych bokserkach i białej koszulce, okrywam go czarną kołdrą i sama kładę się obok. Długo nie leżę w spokoju bo na mnie kładzie się Justin. Przygniata mnie swoim ciałem, całując po szyi.
- Złaź ze mnie.- szepczę, popychając go, ale to nie działa. Chłopak siada na mnie i próbuję zdjąć swoją koszulkę. Ale nie wychodzi mu to, wygląda komicznie. Siłuję się z nią, ale nie potrafi sobie poradzić.
- Kurwa!- wrzeszczy, rozrywając materiał i zdejmuję go, a ten opada na łóżko. Nachyla się nade mną i ledwo utrzymuje równowagę.- Mam ochotę.
- Ale ja nie. Jesteś kompletnie nawalony. Jutro się z tobą rozprawię.- popycham go lekko, a ten przewraca się i ląduję obok mnie. Okrywam go i siebie. Kładę się na bok i słyszę głośny oddech chłopaka. Czuję jak zimne dłonie szatyna owijają mą talię od tyłu i przyciągają mnie do jego ciała. Chowa twarz w moich włosach i nadal głośno oddycha, ale jego oddech powoli się wymiarkowuję.


                                                                          ~*~
Rano słyszę upierdliwy dźwięk budzika. Wyłączam go i zerkam na miejsce obok mnie. Justin śpi rozłożony na łóżku, dziwi mnie jedno. Dlaczego nie ma na sobie bielizny.  Uśmiecham się pod nosem i wstaję. Biorę z garderoby ubrania i wchodzę do łazienki. Tam szybko nakładam małą ilość podkładu, robię kreski eyelinerem i tuszuję rzęsy oraz maluję usta brzoskwiniowym balsamem do ust. Zakładam jasne jeansy z przetarciami, kremowy top i koszulę w moro a na to kremową apaszkę. Wychodzę z łazienki i pakuję potrzebne mi rzeczy do torebki. Nie byłam wczoraj w szkole, będę musiała się jakoś z tego wytłumaczyć. Wracam się jeszcze na chwilę do garderoby i wyciągam z niej brązowe szpilki. Uważam, żeby nie obudzić chłopaka, który leży teraz na brzuchu.
Schodzę na dół do kuchni i robię sobie, jak i Justinowi śniadanie. Jem kanapkę, a kilka innych na talerzu stawiam na wyspie kuchennej. Piję kawę i zerkam na biały zegarek, znajdujący się na mojej lewej ręce. Jest 7.20. Za chwilę muszę wychodzić bo jak co rano w Los Angeles pewnie będą jakieś korki. Słyszę kroki dochodzące z salonu. Do kuchni wchodzi Justin, ma owinięty ręcznik wokół bioder, a po jego ciele i włosach spływały krople wody. Podszedł do mnie i pocałował w policzek. Odchyliłam się lekko w bok ale i tak jego usta dotknęły mojej skóry na twarzy. Wzięłam ostatni łyk kawy i wylałam resztę do zlewu, opłukuje kubek i wkładam go do zmywarki.
- Co jest?- chłopak obejmuję mnie w pasie, ale odpycham go.
- Już nie pamiętasz jak wróciłeś w nocy naćpany?
- Selena, proszę cię...
- Śpieszę się do szkoły, pogadamy jak wrócę. Możesz tu zostać, rodziców nie ma wyjechali na Bora Bora.- przerywam mu, biorę moje torebkę i schodzę na dół do garażu.

                                                                        ~*~
Wychodzę z samochodu i moim oczom ukazuję się Angel. Podchodzę do dziewczyny i witam się z nią całusem w polik. Wchodzimy razem do szkoły a tam zaczepia mnie Colin.
- Selena, możemy chwilę pogadać?- pyta, ale nie czeka na moją odpowiedź, tylko ciągnie mnie w ustronne miejsce. Marszczę brwi, nie za bardzo orientując się co się dzieje. Chłopak staje przede mną i podaję mi szarą kopertę.
- Przekaż to Bieberowi. On będzie wiedział o co chodzi.- biorę kopertę i zanim zadaje jakiekolwiek pytanie, chłopaka już nie ma obok mnie.
                                                                       ~*~
- Cześć Harry.- wchodzę do domku i kładę na wyspie kuchennej, małe zakupy spożywcze w jednej reklamówce, a w drugiej kilka piw i papierosy, które chciał Styles.
- Hej, Sel.- siedział na kanapie i przeglądał coś na laptopie.
- Co robisz?- siadam obok niego i kładę mu głowę na ramieniu.
- Rezerwuję bilety. Postanowiłem, że wyjadę na jakiś czas do Seattle, dawno nie widziałem się z rodziną.
                                                                       ~*~
U Harryego byłam dość długo. Zagadaliśmy się. Wjeżdżam samochodem do garażu i zamykam go za sobą. Sprawdzam godzinę, równo 19. Wchodzę schodami na parter i widzę Justina siedzącego na kanapie z laptopem, pijącego piwo. Już wiem, że muszę z nim poważnie porozmawiać.
- Justin...- mówię szeptem.

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 12. Diggy Down

- Kurwa mać.- syknęłam przewracając się na brzuch i chowając twarz w poduszkę. Ranne słońce obudziło mojego kaca. Kiedy zdążyłam przypomnieć sobie wszystko co działo się wczorajszej nocy gwałtownie się podniosłam i spojrzałam na mój dekolt.
- No ja pierdole.- przejechałam opuszczeniami palców po czarnym napisie, który był jeszcze lekko czerwony. Syknęłam, bo zabolało. Na mojej lewej piersi widniał napis '' Sexy Lady''. Nie będę już nigdy więcej piła. Nie dość, że mam takiego kaca jak stąd do wieczności to jeszcze wczoraj zrobiłam sobie tatuaż, a właściwie o ile dobrze pamiętam to nie ja go sama robiłam  tylko jakiś koleś w domu Wesa.  Podniosłam się z łóżka i powlekłam się do łazienki. Wzięłam prysznic, kiedy wyszłam już z kabiny owinęłam się ręcznikiem, a mały ręczniczek umoczyłam w zimnej wodzie i przyłożyłam sobie do czoła. Jak ja w ogóle znalazłam się w moim domu? Tego akurat nie pamiętam.  W kuchni na hakerze siedziała Angel również z kompresem. Wokół niej było pełno tabletek przeciwbólowych. Wzięłam dwie i popiłam wodą, którą miała blondynka.
- Nienawidzę cię Sel.
- Ja ciebie też.
- To ty wpadłaś na pomysł imprezy. Wiesz co mam przez ciebie na pośladku?
- A wiesz co ja mam na cycku?
- Sexy Lady!- powiedziałyśmy w tym samym czasie.
Zachichotałam cicho.
- No widzisz jakie bliźniaczki. Pokaż.- opuściła leginsy.
- Niech to tylko Niall zobaczy. Będzie się ze mnie śmiał i to mocno, albo będzie zły.
- Za co?
- No ktoś mi ten tatuaż musiał zrobić. No a jak robił to raczej widział mój tyłek.
- Ja pierdole.- złapałam się za głowę.- Stanęła mi przed oczami właśnie jak ten koleś robił mi tatuaż.- blondynka zaśmiała się cicho.
- Idę umierać.- wstała i wyszła z kuchni prosto do salonu. Rzuciła się na skórzaną kanapę i zamknęła oczy.- Sel, zadzwoń po Niall'a niech po mnie przyjedzie.
- An, a ty w ogóle wiesz jak wróciłyśmy do domu? Bo ja nie za bardzo.
- Taksówka.
Sięgnęłam telefon, który był w torebce, która leżała na podłodze w holu.
- Weź może prysznic, bo jak cię Niall zobaczy to.- wystukałam wiadomość do Horana i odłożyłam telefon.
Do Niall:
Przyjedź do mnie po Angel. I weź kup po drodze coś na kaca bo umieramy :*

Po kilku sekundach otrzymałam odpowiedz. Chwyciłam telefon i przeczytałam ją.


Od Niall:
Będę za 30 minut. 

Rzuciłam telefon na komodę i usiadłam na fotelu obok blondynki.

- No idź weź ten prysznic, wali od ciebie alkoholem na kilometr.
- Miła jak zawsze.- podniosła leniwie tyłek i podreptała do łazienki.
Włączyłam telewizor, ale wyciszyłam go do minimum. Oglądałam tylko obrazki.
Po niecałych 15 minutach An zeszła na dół także owinięta w ręcznik.
- Pasowało by się ubrać skoro twój chłopak przyjedzie.- powiedziałam patrząc kątem oka na blondynkę.
- To się ubieraj ja umieram.- padła na kanapę i chwyciła sie za czoło. Zachichotałam.
- Pamiętasz co wczoraj mówiłaś?- posłała mi pytające spojrzenie.- ''Ja już wypada z gry, ja już nie mogę.'' Twoje słowa kiedy znalazłam cię na zimnych kafelkach w łazience.
- Boże Selena. Ale ty jesteś głupia. A pamiętasz co zrobiłyśmy przy wszystkich?- niestety pamiętałam.- Zdjęłyśmy bluzki i zaczęłyśmy śpiewać.- złapała się za czoło.
- No to ładnie moje panie.- odezwał się ktoś za nami. Tym ktosiem był Niall, a za nim stał Bieber. A ja i An byłyśmy w samym ręczniku.
- Nie mam siły nawet krzyczeć żebyście stąd wyszli.- powiedziałam przewracając oczami.
- Ubieraj się kochanie, już ja dam ci karę.- Niall zwrócił się do blondynki.
- Mmm, a będzie mocno bolało?- podeszła do niego i zamruczała mu do ucha co każdy usłyszał.
- Oj bardzo mocno!- klepną ją w tyłek, a ta zapiszczała. Zaśmiałam się bo klepnął ją w ten pośladek na którym miała tatuaż.- Co?
- Ma tam tatuaż.- kaszlnęłam, a blondynka zgromiła mnie wzrokiem.
- Co? Jaki tatuaż?
- Sexy Lady.- znów kaszlnęłam.
- No bo ty wcale nie masz takiego samego na piersi.
- Co?- teraz odezwał się Justin. Angel zaśmiała się.
- Wiecie co papużki lepiej już sobie idźcie.- powiedział w stronę Nialla i An.
- W ręczniku mam wyjść?- Niall podał jej bluzę, którą założyła na siebie.
- Pa Sel.- powiedział chłopak.
- Cześć żmijo.- odezwał się moja przyjaciółka.
- Ej! Zapomnieliście jeszcze o nim.- wskazałam na Biebera.
- Hahaha.- Niall zaśmiał się i wyszedł razem z An.
Przygryzłam dolną wargę i położyłam się na kanapie. Po chwili poczułam nad sobą szatyna.
- No to może pokażesz mi ten tatuaż?- zaczął ciągnąć delikatnie za ręcznik.
- Nie, nie, nie.- pokręciłam głową.
- No weź.- dotknął nosem mojego nosa.
- Justin złaź ze mnie ważysz tone, a ja nie czuję się najlepiej.
- Wiesz co jest dobre na kaca?- zamruczał.
- Tobie tylko to w głowie.
- Dokładnie.- przytaknął i zaczął całować moją szyję.
- A co jeżeli nie chcę.
- Zgodziłaś się przyjmując układ.- ten to zawsze musi popsuć chwilę. Prychnęłam, ale mu dałam lepszy i większy dostęp do mojej szyi. Szybkim ruchem ściągnął mój ręcznik, a ja zapiszczałam.
- Ej! Nie pozwoliłam.
- No no no.- wpatrywał się w moją lewą pierś. Po czym delikatnie pocałował czarny napis.- Cała prawda o tobie.- zaśmiałam się.- To może jednak zaleczymy twojego kaca?
- No skoro nalegasz.- wziął mnie na ręce i zaniósł prosto do sypialni. Kładzie mnie na łóżku i przejeżdża dłonią po moim ciele. Nagle robi mi się gorąco i wilgotno. Tylko przy Justinie, przy tym niewyżytym od seksu mężczyźnie taka jestem. Zaciskam dłonie na czarnej kołdrze. Zdejmuję swoje spodnie i rzuca je gdzieś w kąt. To samo robi z resztą swoich ubrań. Łapie mnie za biodra i wtula nos w złączenie mych ud, a ja dosłownie odpływam.
- Będę dla ciebie ostry.- mówi ostrym, stanowczym i seksownym głosem. Głośno wzdycham. Całuję mnie tam. Jęczę cicho. Kładzie mi dłoń na prawym udzie i przesuwa ją w górę i w dół, delikatnie pieszcząc moja skórę.  Pochylił się nade mną i przygryzł wargę. Nawet nie ma pojęcia jak bardzo seksownie teraz wygląda. Obraca mnie na brzuch i klepie mocno w tyłek. Piszczę. Oddech ma przyśpieszony. Schyla się nad moim ciałem i delikatnie całuję jeden pośladek, a następnie drugi. Całuję moje plecy, łopatki, a po chwili znów obraca mnie na plecy i całuje, gryzie i ssie moje sutki. Dotykam dłońmi jego klatkę piersiową i jeżdżę nimi coraz niżej, kiedy jestem już przy jego kroczu, delikatnie je ściskam. Szatyn ciężko oddycha. Prostuję cię i chcę wstać zapewne po prezerwatywę, ale uniemożliwiam mu to obracając nas i siadając na jego brzuchu.
- Nie musisz. biorę tabletki.- złączyłam nasze usta w brutalnym pocałunku. Znów nas obrócił. Powoli wchodzi we mnie, wypełniając mnie sobą. Z jego ust wydobywa się cichy jęk, podobnie jak z moich.
- Kurwa Selena.
Chwyta mnie mocno za biodra, wychodzi ze mnie, a następne pchnięcie jest tak mocne, że wydaję okrzyk. Na chwile nieruchomieje.
- Mówiłem. Jeszcze raz?
Kiwam głową. Przygryzam z całych sił dolną wargę. Chociaż mogłabym jęczeć ile tylko chcę. Nikogo oprócz nas nie ma w tym wielkim domu.
Wysuwa się ze mnie ras jeszcze po czym wchodzi z impetem i powtarza wszystko w brutalnym, niebiańskim rytmie.
Jęczę, wyginam się, krzyczę jego imię, przeklinam. Nie hamuję się. Wbijam moje długie paznokcie w jego nagie plecy. Na co lekko syczy, ale nie przestaję. Drapię go mocno po plecach z przyjemności jaką daję nam obojgu.
- Justin.- mówię bez tchu. Czuję że zaraz otrzymam to czego oczekuję. Ale szatyn wychodzi ze mnie. Patrzę na niego zdezorientowana. Ciągnie mnie za rękę i opiera moje ręce o szarą ścianę. Wypinam się w jego stronę, a on ponownie się we mnie zanurza. Mocno. Szybko. Ostro. Brutalnie. Krzyczę tak głośno jak nigdy dotąd. On także głośno woła moje imię albo przeklina i jęczy. Dochodzimy oboje w tym samym momencie. Wraca ze mną na łóżko i delikatnie kładzie mnie na nim.
- Wreszcie wróciła dawna ty.- zaśmiał się.
Rozchylił moje uda i delikatnie jeździ główką swojego członka po moje łechtaczce, a ja jęczałam i wyginałam się.
- Justin, proszę.
Na moje słowa wszedł ostro, ale po chwili zaczął poruszać się powoli.
- Szybciej!
- Nie, nie tym razem.
Poruszał się powoli, a mnie doprowadzało to do szaleństwa.
- Albo przyśpieszysz albo się na ciebie śmiertelnie obrażę.- wbiłam paznokcie w jego ramiona.
- Jakoś cię przeproszę.- powiedział całując moją twarz. Ostatni ruchy były już szybsze. Opadłam zmęczona, a on na mnie. Ciężko oddychaliśmy.
- I co już masz dość?- głaskałam go po jego spoconych włosach.
- Zobaczysz co zrobię z tobą wieczorem.- te słowa wywołały u mnie falę gorąca. Już to sobie wyobrażam.
- Co chcesz dzisiaj robić?- gładził dłonią, czarny napis na mojej piersi.
- Musisz zawieść mnie do Stylesa. Musimy zrobić mu zakupy i sprawdzić czy żyję.
- Czemu mu pomagasz?
- To mój ex, Jusitn. Kochałam go kiedyś i teraz chce mu po prostu pomóc.
- Mam nadzieję że ja nigdy nie będę twoim ex.- powiedział zmysłowym głosem.
- No ten związek opiera się na seksie więc wiesz... myślę że...
- Ty już lepiej nic nie mów, tylko weź zacznij się szykować skoro chcesz żebym cię do niego zawiózł. I daj mi klucze od swojego auta, bo ja przyjechałem z Horanem. Pójdę wyprowadzić go z garażu.
Rzuciłam w jego stronę klucze i powiedziałam jak ma zejść do garażu, ale wydawało mi się, że nie wiem jakim cudem, ale on dobrze znał mój dom. No cóż.

                                                                            ~*~
- No idziesz?- stałam przy samochodzie i czekałam aż szatyn się do niego przyczłapie.
- Tobie najłatwiej. Nakupowałaś tyle tego żarcia mu, a ja muszę to zadźwigać.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową.
-No już nie przesadzaj. Panie Bieber.
Wsiadł do samochodu i chciał zacząć jechać w  kierunku domku nad jeziorem.
- No wsiadasz?- zdjął okulary, siedząc już w samochodzie. Oczywiście nie moim bo uznał że mój jest za bardzo ''babski'' wziął jeden z sportowych mojego ojca. On i tak nie będzie miał nic przeciwko.




Odgarnęłam włosy, które wiatr pchał na moją twarz. Bieber wyglądał seksownie kiedy tak się denerwował. Posłusznie wsiadłam i zapięłam pasy. Justin jeździ szybko. Niedługo przez niego umrę w jakimś wypadku czy coś.
- Zadowolona.- mruknął, a ja gwałtownie na niego spojrzałam.
- Co?
- Nic nic.
Dopiero teraz zoriętowałam się o co mu chodzi. W radiu leciał piosenka Innej ''Diggy down''. Na twarzy Justina malował się chytry uśmieszek.
- Głupi.- dźgnęłam go w bok.- Ale mogę przyznać że po dzisiejszym seksie z tobą jestem zadowolona.
- Arr.- mruknął i jechał dalej. Kiedy byliśmy już nad jeziorem Justin staną, ale nie wysiadał.
- Idź sama. Poczekam.- mruknął i zaczął sprawdzać coś na telefonie. Odpięłam pas i nachyliłam sie nad nim. Jak najbardziej widział mój dekolt będący tuż przed jego twarzą. Spojrzał pomiędzy moje piersi, a później na moje oczy. Złożyłam na jego ustach przelotny pocałunek i poklepałam go po policzku.
- Ał.- zażartował.
Wyszłam, wzięłam zakupy i otworzyłam drzwi do domu.
- Cześć Harry.
- Hej Sel.- siedział na kanapie.- Kupiłaś mi piwo prawda? Powiedz że tak.
- Nie, ale w barku jest alkohol. Czemu nie brałeś?
- Kluczyk kochanieńka.- wystawił rękę.
- No przecież jest tam gdzie zawsze, w komodzie w szufladzie, sieroto.- weszłam do kuchni i przełożyłam jedzenie z reklamówek do lodówki.
- Jutro po szkole do ciebie przyjadę. Powiedz czy coś jeszcze chcesz?
- Fajki.
- No tak.- wzdychnęłam.- To do jutro Styles.
- Już jedziesz?
- Przyjechałam z Bieberem.
Brunet zrobił obojętną minę i wzruszył ramionami.
- Więc do jutra.- powiedział.
Wyszłam i pierwsze co zauważyłam to Justina opartego o maskę samochodu i przygryzającego wargę.
Sprawdziłam godzinę na telefonie. Było już trochę ciemno.
Była 17.50.
- Seksownie Bieber, oj seksownie.- odezwał się do niego, chowając telefon.
- Mam ochotę przelecieć cię właśnie teraz.
Zaśmiałam się.
- W domu Bieber. W domu.
                                                                          ~*~
Kiedy wchodziłam do pomieszczenia zwanego kuchnią, zostałam przygwożdżona do ściany.
- Tutaj?- mruknęłam. Dostałam w odpowiedzi pocałunki. Szatyn zdjął moje ubranie, a ja jego.
Kładzie mnie na wyspie kuchennej, strącając wszystkie przeszkadzające nam rzeczy. Dłoń Justina wędruję coraz niżej po ojej klatce piersiowej, brzuchu aż do mojej kobiecości.
- Widzę już gotowa.- uśmiecha się poprzez pocałunek. Siadam, a szatyn obraca mnie sam kładzie się a ja siedzę na nim.
- Teraz ty weź mnie.- mruczy seksownie.
Powoli osuwam się na niego. Odchyla głowę zamyka oczy, a z jego gardła wydobywa się cichy jęk.
Chwytam jego dłonie i zaczynam się delikatnie poruszać. Widząc go tak dobrze, moje myśli nie chcą odejść. Nigdy nie będę z tym mężczyzną w normalnym związku. On nigdy nie powie mi że mnie kocha. Bo nie umie kochać. Przynajmniej sam tak twierdzi.
Jęczy i porusza się we mnie, raz za razem, ale ja nie dostaję spełnienia.Za dużo teraz myśli.
- No dalej Sel.- mówi ochrypłym głosem.
- Nie.
- Tak.- warczy, zmienia pozycję i zaczyna zataczać kręgi biodrami. Nie wytrzymuję tego i eksploduję.
Szatyn opada na mnie, oboje ciężko oddychamy.
- Selena jesteś w domu? Zapomniałam wziąć mój telefon!- z holu słyszę głos Angel.
O kurwa nie dobrze. Co zrobi moja przyjaciółka widząc mnie na wyspie kuchennej nagą razem z Justinem? Popycham go, a szatyn spada na podłogę. Ja sama zeskakuję z blatu i chowam się na wyspą ubierając koszulkę chłopaka. Justin leży za wyspą i chichocze zarażając mnie tym.
Do kuchni wchodzi oszołomiona blondynka. Widząc mnie i słysząc szatyna także zaczyna się śmiać.
- Widzę że przeszkodziłam.
- Masz wyczucie An.
- Gdzie Justin.
- Tutaj!- podnosi się. Wyspa zakrywa go od pasa w dół.
- An lepiej już idź.- podaję dziewczynie jej telefon.- Chyba nie chcesz zobaczyć mojego chłopaka, nago.- obie się zaśmiałyśmy.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 11. Hold you

Podniosłam się i zobaczyłam Justina siedzącego na miejscu kierowcy. Zabił człowieka na moich oczach. I to dlaczego. Dlatego, że nie chcę mu ulec. Mój głośny szloch rozniósł się po samochodzie.

~Justin~

Nie wiem jak mam się zachować przy dziewczynie, która płacze. I to prawdopodobnie przeze mnie. Przy dziewczynie na której mi zależy. Widząc i słysząc jej płacz sam miałem ochotę się rozbeczeć. Nie wiem czy powinienem się teraz odezwać, czy może milczeć. Spojrzałem na Austina, a on jedynie pokręcił głową i wskazał abym się zatrzymał. No ale nie mogłem jesteśmy zbyt blisko restauracji, a zaraz gliny się zjadą. Kiedy wyjechałem na obrzeże miasta do domu, gdzie razem z chłopakami spędzamy prawie cały swój wolny czas, zatrzymałem się. Najpierw wysiadł Austin. Ja chwilę siedziałem i nie wiedziałem jak mam się ruszyć. Odwróciłem głowę w stronę brunetki. Miała twarz schowaną w fotel. Walnąłem ręką o kierownice.
- Kurwa.- warknąłem. Po chwili znów usłyszałem jej szloch. Tym razem nie wytrzymałem. Coś we mnie pękło. Wysiadłem z auta i otworzyłem tylne drzwi. Położyłem się obok niej i schowałem twarz w jej włosy.
- Przepraszam.- szepnąłem.
- O-odwieź m-m-mnie -d-do d-domu.- wydukała szlochając.
- Selena proszę nie płacz to mnie rani.
- Z-zabiłeś n-niewinnego człowieka!- wykrzyczała i zaniosła się płaczem.- Nie chce cie takiego. Nie chcę cię w ogóle. Proszę daj mi spokój. Daj mi zniknąć. Nie chcę cierpieć przez ciebie.- kurwa zjebałem.
To pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy kiedy usłyszałem jej słowa. Nie dam sobie rady bez myśli, że już nigdy więcej jej nie odzyskam. Co ja mówię. Ja ją straciłem już dawno. I nigdy jej nie odzyskałem, a myśl, że już nigdy tego nie zrobię zabija mnie.
- Proszę Selena, nie. Nie wytrzymam bez ciebie.- zaczynałem już myśleć, że nie chodzi mi już tylko o seks.


~Selena~


Ścisnęłam mocno powieki.

- Zgadzam się.- powiedziałam tak cicho jak tylko mogłam. Łudziłam się, aby tego nie usłyszał, ale to byłby niemożliwe. To leżał wtulony we mnie, a wokół nie było najmniejszego szmeru.
- Co?- odpowiedział z jakby niedowierzaniem. Odwróciłam się w jego stronę.
- Zgadzam się na twój układ.- jego oczy zabłysnęły. Niepewnie przejechał dłonią po moim udzie. Zamknęłam szczelnie powieki. Bałam się go. Zabił Dylana  i to z jakiego powodu? Z takiego, że chciał się ze mną spotkać. Boję się że komuś innemu też coś może zrobić. Jego dłoń wędrowała od uda aż po twarz i tak w kółko. W końcu zaczął całowań moją szyję. Nie podobało mi się to tak jak kiedyś, gdy uprawiałam z nim seks. Teraz robiłam to jakby z przymusu.  Dłonią zaczął wędrować do wewnętrznej strony uda. Robiłam to z przymusu.
- Wiesz jak dawno już tego nie robiłem? Od tego momentu kiedy zaproponowałem ci ten układ. Czyli całe trzy dni.
Co to miało znaczyć? Mam mu dziękować, gratulować czy co? Wzdychnęłam. Moje myśli powędrowały do martwego chłopaka. Kurwa nikim dla mnie nie był. Nie będę się przejmowała kolesiem, którego prawie wcale nie znałam. Jedyne co mnie martwi to Justin, nie chciałam się zgadzać, ale nie miałam innego wyjścia.
Przewróciłam nas tak, że byłam na górze. Zdjęłam przez głowę swoją czerwoną sukienkę, a oczy szatyna się rozświetliły. Przygryzłam wargę i pozbyłam go jego skórzanej kurtki, a następnie bluzki.
- Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem.- wyprostowałam się.- Obiecasz mi że nic nie zrobisz ani Angel ani nikomu kogo znam.- szatyn zaśmiał się.
- Nigdy nie chciałem jej nic zrobić. To dziewczyna mojego kumpla.
- Ale...
- Cii.
Obrócił nas tak że był nade mną. Zdjął spodnie wraz z bokserkami. Nachylił się i odpiął mój stanik. Zaczął całować moją szyję, piersi, brzuch. Wyjął z kieszeni prezerwatywę i nałożył ją. Zdjął moje czarne figi i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Powoli wszedł we mnie. Jego ruchy były mocne i szybkie.
Kiedy skończyliśmy usiadł i wciągnął spodnie, a ja sukienkę. Nadal miałam zły humor. Wolałam żeby zawiózł mnie do domu. Chciałam zadzwonić do Angel iść z nią na jakąś imprezę, najebać się i o wszystkim zapomnieć.
- Chodź.- chwycił mnie za rękę.
- Zawieź mnie do domu.- odpowiedziałam stanowczo.
- Jutro.
- Dziś.
- Ehh, okey.

                                                                         ~*~

- Selena!- głos Angel rozprzestrzenił się w mojej głowie.- Co ci?- spojrzała na mnie i zdjęła moje okulary.
- Nie spałam całą noc.
- Dobra to zaraz. Gdzie ty wczoraj byłaś?!
- No yyy.
- Dylan został zabity. Policja przesłuchuje klasę i nauczycieli. Byłaś z nim wczoraj na tej randce?- pokiwałam głową. Co jej miałam powiedzieć?- Selena...co się stało?
- Angel nie tutaj.- pociągnęłam ją za rękę do toalety. Sprawdziłam czy nikogo nie ma i zaczęłam mówić.- Angel nie możesz nikomu powiedzieć, obiecaj mi to.
- No mów.
- Byliśmy przed restauracją, Justin go...
- Boże.- zakryła ręką usta.- Musisz to powiedzieć policji.
- Co? Nie. Nie chce go wsypać.
- Jezus Selena on zabił człowieka.
- Angel co ty myślisz?! Że Niall tego jeszcze nie zrobił?! Oczywiście że tak! Oni są w gangu! A jeżeli go wydam to dowiedzą się także o reszcie.- ściszyłam głos.- Jest jeszcze jedno.
- Co?
- Zgodziłam się na układ Justina.
- Co!?- krzyknęła.
- Nie miałam wyjścia. Zaczęłam się go bać i...
- Selena to nie był dobry pomysł.

                                                                   ~*~

- Przepraszam czy jest niejaka Selena Gomez.- wysoki policjant, wszedł na lekcji historii do klasy. Boże, i co teraz?
- Selena?
- Tak?
- Proszę panią z nami.
Wstałam niepewnie, dwóch policjantów szło po obu moich stronach.
- Coś zrobiłam?- zapytałam idą dalej.
- Wszystko pani wyjaśnimy na komendzie.

                                                               ~*~

- Jeden z uczniów szkoły do, której pani chodzi, powiedział nam, że tego wieczoru kiedy Dylan Olsom został zabity, pani i on byli tego wieczoru. Czy to prawda?
- Tak. Nie. Niezupełnie.
- To znaczy?
- Owszem byliśmy umówieni, Dylan zabrał mnie do restauracji ale przed nią wybuchł między nami mały konflikt no i po prostu odeszłam.
- Jaki konflikt?- kurwa, myśl Selena, myśl co możesz mu sprzedać.
- W samochodzie złapał mnie za kolano, poczułam się urażona przez to. Nie byliśmy parą. To miała być koleżeńska kolacja, a on najwyraźniej chciał się do mnie dobrać. Kiedy wyszłam z samochodu, on wyszedł za mną i przed restauracją zaczęliśmy się kłócić po czym ja odeszłam i zostawiłam go.
- Hmm. To dobrze, że pani nam o tym powiedziała. Kamera, która była zamieszczona przed restauracją nie obejmowała terenu gdzie stał pojazd pana Olsoma. Jak na razie to wszystko, dziękuję pani.

                                                                ~*~

Kiedy tylko opuściłam posterunek, wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Biebera.
- Halo?- odezwał się zaspanym głosem.
- Byłam właśnie przesłuchiwana przez policję w sprawie śmierci Dylana Olsoma.- powiedziałam ostrym tonem.
- I?- był spokojny co mnie zdziwiło.
- Powiedziałam prawdę.
- Co kurwa?!- na mojej twarzy zagościł wredny uśmieszek.
- Masz szczęście, że jestem na tyle głupia by cie kryć. Powiedziałam że pokłóciłam się z nim przed jego śmiercią i nie wiem jak zginął.
- Kochana dziewczynka.
- Daruj sobie dobrze? Przyjedź po mnie jestem przed posterunkiem.
- Śpię.
- Bieber gówno mnie to obchodzi.
- Weź taksówkę lala i się nie denerwuj.
- Jak ja...- rozłączył się.- Dupek.- powiedziałam sama do siebie. Zatrzymałam jedną z taksówek i pojechałam do szkoły. Miałam ostatnią lekcję, no ale samochód stoi przed szkołą i muszę go zabrać.
Zapłaciłam facetowi i wyszłam. Równo kiedy doszłam do mojego auta zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lekcji.
5 minut po nim podbiegła do mnie Angel.
- No i co?
- Nawet nie chcę mi się o tym mówić. Dziś o 20 jest impreza u Wesa. Idziemy?
- No jasne, ale...
- Powiem ci później, pa An.- przytuliłam ją i odjechałam.

                                                                     ~*~

Weszłam do domu Biebera. Panował w nim niewiarygodny bałagan. Na stole w salonie leżało pełno butelek po piwie i innym alkoholu. Na podłodze były kartony po pizzie, niedopałki, a w kuchni na blacie woreczki z białym proszkiem.
- No ładnie.- powiedziałam do siebie i poszłam do pokoju Justina. Weszłam do sypialni wkurzona. Szatyn spał z poduszką na głowię. No teraz mam wytłumaczenie czemu po mnie nie przyjechał. Po prostu ma kaca.
- Justin!- krzyknęłam.
- Kurwa mać!- rzucił we mnie poduszką.
- Ała?
- To ty?
- Nie miś uszatek. Może mi to wytłumaczysz?
- Niby co?- wstał i przeciągnął się. Był nagi. No ciekawe co on tej nocy robił.
- Czemu w twoim domu jest taki syf? Czemu w twoim domu są narkotyki i jeszcze jedno pytanie? Czemu jesteś nagi?
- A co zazdrosna?- przewróciłam oczami.- Koledzy wpadli, a jeżeli chodzi o mnie to ja tak śpię.
- Jezu...- mruknęłam.- Idź weź prysznic, a ja trochę tutaj ogarnę.- odłożyłam klucze i torebkę. Zdjęłam bluzkę i rzuciłam ja na łóżko.
- O coś mi tutaj proponujesz?- zbliżył się do mnie.
- Wali od ciebie.- skwasiłam się.- I mógłbyś zamykać drzwi. Okradną cię i zobaczysz.
Weszłam do kuchni i wyjęłam worki na śmieci. Posprzątałam i odkurzyłam. Woreczki z białym proszkiem wzięłam i rzuciłam na łóżko Bieberowi, które wcześniej poprawiłam.
- Nie musiałaś sprzątać. Sprzątaczka by to zrobiła.- wszedł do salonu wycierając włosy.
- Nie musisz dziękować.- założyłam ręce na piersi.
- Chyba teraz już nie śmierdzę to może coś porobimy.- zbliżył się do mnie, położył swoje dłonie na moich biodrach i przysunął mnie tak, że dotykałam jego torsu.
- Chyba jednak nie.
- Czemu?- zmarszczył brwi.
- Idę na imprezę, muszę spadać.
- A pozwoliłem ci?
- Co?
- Zgodziłaś się na mój układ to chyba ja mam coś do powiedzenia.
- No ja chyba tez mam prawda?
- Tak.
- No to w takim razie odejdź z gangu.
- Dobra idź już na tą imprezę.- powiedział zrezygnowany. Ojć, zrobiło mi się go trochę szkoda.
- Później. Pa.
                                                                           ~*~
Gotowe z Angel weszłyśmy do domu Wesa.
- No to będzie ostro.- powiedziałyśmy obie widząc panującą tam ludność.

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 10. Supergirl don't cry.

~Selena~
Patrzyłam jak wysoki i dobrze zbudowany brunet zmierza w naszą stronę. Blondynka stała z poważną miną z rękami założonymi na piersi.
- A teraz będzie mnie straszył swoimi kolegami.- rzuciłam do Angel dość głośno, aby mężczyzna to usłyszał.
- Jakiś problem?- warknął patrząc na nas pełnym wrogości wzrokiem.
- Powiedz temu chujowi, że już bardzo nisko upadł.- Angel warknęła prosto w twarz brunetowi, złapała mnie za rękę i weszła do dużego budynku.
- No to przegiął!- wykrzyczała. Oczy wszystkich zwróciły się w naszym kierunku.- No i czego się gapicie?!- była zła, a mnie ta sytuacja nie powiem, że nie, bo bawiła.
- On jest nienormalny.- pokręciłam głową.- Nie dałam mu się przelecieć to będzie mnie nękał. Boże.- wybuchnęłam ironicznym śmiechem, a jedna łza spłynęła po moim policzku.
- Selena co ty płaczesz?
- Nie po prostu wkurwia mnie jego zachowanie.
- Spokojnie.- przytuliła mnie do siebie.- W końcu zapomni i da ci spokój.
- Chciałabym w to wierzyć.- westchnęłam cicho.

                                                                       ~*~
- Panno Gomez? Panno Gomez?!- z rozmyśleń wyrwał mnie głos nauczyciela.
- Tak.- spojrzałam zdezorientowana na niego.
- Zadałem panience pytanie.- założył ręce na piersi i patrzał na mnie wyczekująco.
- Nie wiem.- mruknęłam.
- Selena zostaniesz po lekcji.- powiedział nauczyciel. Był mniej więcej po pięćdziesiątce. Wysoki, brunet z przenikami siwych włosów.
- Jasne.- mruknęłam spoglądając na mój telefon. 4 nieodczytane wiadomości.
Od Justin:
Twoja przyjaciółka powoli zaczyna mnie wkurwiać. Uspokój ją, albo coś jej się stanie. 

Czytając tego SMS'a otworzyłam usta ze zdziwienia. CO?! Czy on właśnie mi grozi? Boże co za dupek. Jak ja mogłam spotykać się z nim. Nie zgodziłam się na jego pieprzoną umowę to teraz będzie mnie straszył.


Od Justin:
Mam nadzieję księżniczko, że zobaczymy się już niedługo. 

W twoich snach Bieber.


Od Justin:
Przemyślałaś już moją propozycję? 

Nie i nie mam zamiaru. Nigdy nie będę sypiała z tobą.


Od Justin:
Przyjadę dziś do ciebie.

Co?! Nie! Jeszcze czego.


Do Justin:
Masz zostawić Angel w spokoju. Nigdy więcej się nie spotkamy, rozumiesz? A jeżeli chodzi o twoją propozycję, to udam, że nigdy nie było o niej mowy. 

Wysłałam wiadomość, a po chwili zostałam skarcona wzrokiem przez nauczyciela, ale tym razem już nic nie powiedział.


Od Justin:
Będę o 16 :*

Boże, zaczynam mieć go już tak dość.

Kiedy lekcja dobiegła końca, wstałam z krzesła i zaczęłam pakować do torby swoje książki.
- Gomez zostań na chwilę, proszę.- przewróciłam oczami, podchodząc do biurka nauczyciela.
- Tak?
- Jesteś jakaś rozkojarzona na lekcjach. Co się dzieje? Mogę ci jakoś pomóc?
- Nie nie może pan. Niech się pan po prostu nie interesuje moim życiem, tylko swoim.- rzuciłam i chciałam wyjść juz z klasy.
- Gomez czekaj!
Trzasnęłam mocno drzwiami i ruszyłam do mojej szafki. Wrzuciłam do niej książki. Zamknęłam ją z głośnym hukiem i wyszłam ze szkoły.
- Selena?- przed schodami zatrzymał mnie Dylan, kolega.
- Co chcesz?!- nie potrzebnie uniosłam na niego głos. Nic mi nie zrobił, to ja byłam wkurzona, ale nie na niego.- Przepraszam, zdenerwowałam się. Co chciałeś?- powiedziałam łagodniej.
- Chciałem zapytać się czy może wybrałabyś się ze mną na jakąś randkę, czy coś?- drapał się po karku. Widząc jego zdenerwowanie kąciki moich ust uniosły się.
- Pewnie. Kiedy?
- No nie wiem, może jutro?
- Jasne, dam ci znać, o której mogę, okey?
- Spoko. To do zobaczenia.
- Pa.- przytuliłam go i delikatnie musnęłam wargami jego policzek.
Zbiegłam schodami i udałam się na parking. Wsiadłam do auta i pojechałam na trening. Ostatnio strasznie to zaniedbałam. Martwię się na samo wspomnienie o Justinie Bieberze. Jak daleko może się posunąć. Czy zrobi wszystko, abym zgodziła się na ten głupi i chory układ. Nie pasuję mi jego propozycja, ale jakaś cząstka mnie tęskni za tym aroganckim, groźnym mężczyzną.
Zajeżdżam pod duży budynek. Wychodzę z pojazdu i rozglądam się. Mam wrażenie, że ktoś bacznie mi się przygląda. Już zaczynam od tego wszystkiego głupieć.
Idę długim korytarzem i otwieram jedne z drzwi. Wchodzę na sporą salę do tańca, która jest w odcieniach ciemnego oraz jasnego fioletu i bieli. Trener i reszta już jest. Dziewczyny się rozciągają. Podchodzę do nich z wymuszonym uśmiechem.
- Cześć Mike.- zwracam się do wysokiego, szczupłego chłopaka. Mike jest przystojnym, jest mniej więcej w moim wieku, ale niestety jest gejem. Zawszę mogłam znaleźć w nim oparcie. Wysłuchiwał mnie, kiedy tylko tego potrzebowałam. Był moim przyjacielem.
- Hej, Sel. Jak miło, że wreszcie ruszyłaś tyłek.- powiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Mnie także miło cię widzieć.- uśmiechnęłam się zadziornie.
- Dobra dziewczyny zaczynami, a ty Sel rozciągnij się.

                                                                         ~*~
Nie szło mi dzisiaj najlepiej, jak każdy zauważył. Mike był na mnie lekko wkurzony, że wszystko psułam. No nie moja wina, że nie mogłam sie skupić bo cały czas miałam przed oczami Justina, który próbuje skrzywdzić Angel. Nigdy bym nie wybaczyła sobie, że przeze mnie moja najlepsza przyjaciółka ucierpiała.
- Selena, usiądź. Musimy porozmawiać, a wy dziewczyny ćwiczcie dalej.
Zeszłam na bok i usiadłam na drewnianej ławce.
- Co jest, Sel?
- Mam problemy Mike.
- Wiesz, że mi wszystko możesz powiedzieć.- uśmiechnął się.
- Nie tym razem, przepraszam.- wstałam, wzięłam swoją torbę i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Tylko pamiętaj Selena. Supergirl don't cry.
Te słowa wywołały na mojej twarzy szeroki uśmiech. Mike potrafił mnie pocieszyć nawet jednym słowem. Spojrzałam na zegarek na mojej lewej ręce. Było dość wcześnie. 17.20.  Mimo to postanowiłam jechać prosto do domu.

                                                                              ~*~
- Jest ktoś w domu?- stojąc prosto w wejściu, zapytałam dość głośnym tonem. Zdjęłam kurtkę, komin i botki.
- Cześć kochanie, Justin do ciebie przyszedł, czeka już jakąś godzinę.- otworzyłam buzię ze zdziwienia. Jezus, czego on znowu ode mnie chce. Chciałam skarcić mamę za to, że pozwoliła mu wejść, ale chciałaby wiedzieć dlaczego nie chce go wiedzieć. Niepewnie i powoli przemierzałam pierwsze stopnie, schodów. Kiedy znalazłam się na piętrze, nadal powolnym tempem zmierzałam ku mojej sypialni. Powoli otworzyłam białe drzwi. Szatyn leżał rozłożony na całym łóżku z moim laptopem i oglądał telewizję.
- Cześć Selena.- uśmiechnął się prowokująco w moją stronę. W moich oczach zapaliły się małe ogniki.
- Czego ty ode mnie chcesz?!- wrzasnęłam szeptem, zatrzaskując drzwi.- Nie możesz zrozumieć tego, że ja już nie chcę cię znać?
- Ale ja ciebie chcę.- wstał.
- Zachowujesz się jak psychopata.
- Kurwa, Selena.- podniósł głos, a ja modliłam się tylko o to, aby moja mama nas nie usłyszała. Podszedł do mnie i przygwoździł mnie do jednej ze ścian.- Nie rozumiesz, że nie dam za wygraną? Jesteś dla mnie o wiele ważniejsza niż myślisz.
- Skąd wiesz co myślę.- przygryzłam wargę.
- Myślisz, że potrzebuję cię tylko do zaspokojenia własnych potrzeb. Tylko, że nie tylko w tym problem. Ja potrzebuję ciebie. Nie tylko seksu z tobą, ale całej ciebie.- zbliżył swoje usta do moich.
- Nawet nie próbuj.- skarciłam go z wrednym uśmiechem na ustach.
- Czemu ty mi to robisz?!- znów podniósł głos.- Co, może wolisz tego lizusa, z którym dzisiaj rozmawiałaś przed szkołą?
- Skąd wiesz, że rozmawiałam z Dylanem?- no to teraz mnie wystraszył. Czy on mnie śledzi?
- Selena, ostrzegam cię. Jeżeli spotkasz się z nim, on zginie. Nie pozwolę, aby jakiś dupek mi cię odebrał.
- Po pierwsze...- odepchnęłam go od siebie.-... nigdy nie należałam do ciebie. Po drugie nie masz prawa mówić mi co mam robić. To moje życie i moje sprawy, więc odpieprz się w końcu ode mnie.- w moich oczach pojawiły się łzy. Nie Selena, nie możesz się przy nim rozpłakać. On nie jest wart twych łez.
- Ja tylko ostrzegam.- nachylił się nade mną  i złożył na moich włosach czuły pocałunek. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł.
- A żebyś wiedział Bieber, ze zrobię ci na złość.- powiedziałam sama do siebie.

                                                             ~*~
Skończyłam swoje lekcję i miałam już wychodzić ze szkoły, ale przed parkingiem zatrzymał mnie Dylan.
- Selena!- nie rozmyśliłam się. Mam zamiar iść z nim na tą randkę, a Justinowi nic do tego. Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
- Mam nadzieję, że nie rozmyśliłaś się.
- No co ty. Przyjedź po mnie o 18.
- Okey.- podszedł do mnie i złożył mi w kąciku moich ust, krótkiego buziaka.- To do zobaczenia.
- Pa.

~Justin~
- Rozwalę mu łeb!- wrzasnąłem na cały samochód.
- Justin, uspokój się chłopie. Nie w tej sprawie tu jesteśmy.
- Chuj mnie to obchodzi!- już chciałem wychodzić, ale Austin złapał mnie za kurtkę.- Puść mnie, albo obiję ci ryj.
- Co ty się tak przejmujesz tą laską. Widzisz, że nie leci na ciebie. To po chuj ty się do niej rwiesz i zawracasz sobie nią dupę.
- Sam nie wiem.- założyłem ręce na piersi.
- No a może Bieber się zakochał.
- Wypluj to słowo, albo rozwalę ci łeb.- Austin zaczął się śmiać.
- Oj Justin.

                                                                         ~*~
Zbliżała się 18, a ja nie miałam jeszcze ułożonych włosów. Jak na złość nic mi dzisiaj nie wychodziło. Makijaż, włosy, nawet sukienka jakoś dzisiaj na mnie dziwnie leżała. Do drzwi zadzwonił dzwonek. Dylan pewnie już jest, a ja dopiero co kończę kręcić lokówką moje długie włosy.
- Zaraz zejdę!- krzyknęłam i odwinęłam pasmo włosów. Popryskałam wszystkie włosy lakierem i już mogłam iść. Chwyciłam jeszcze czarną kopertówkę i zeszłam ze schodów.
- Cześć Dylan.- dałam mu buziaka w policzek.
- Hej, wyglądasz...- urwał.- Cudownie.
- Dzięki.- poczułam jak moje policzki zaczynają mnie piec. O ja cię.

- To gdzie mnie zabierasz?- zapytałam siedząc już w samochodzie bruneta.
- Jedziemy najpierw na kolację do restauracji, a później niespodzianka.
- Nie lubie niespodzianek.
- Ta ci się spodoba.

Chłopak zaparkował przed jedną z najdroższych restauracji w mieście. Wysiadł z samochodu, po czym szybko go okrążył i otworzył drzwi z mojej strony. Podał mi dłoń i z jego pomocą wysiadłam. Zachichotałam i dałam całusa w policzek Dylanowi.
- Justin!- usłyszałam krzyk za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam szatyna idącego szybkim tempem w naszą stronę. Miał broń. Za nim biegł ten sam facet co wczoraj podszedł do mnie i do Angel.
Bieber był coraz bliżej nas. Odblokował broń i wymierzył w Dylana. Stanęłam pomiędzy nim a szatynem.
- Justin, co ty robisz?- pisnęłam ze łzami w oczach.
- Odsuń się!- wrzasnął, ale ja nie drgnęłam.- Kurwa! Powiedziałem odsuń się!- szarpnął mnie, aż przewróciłam się na chodnik. Szatyn wymierzył brunetowi broń prosto w skroś. Pisnęłam kiedy usłyszałam strzał. Zalałam się łzami. Poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce, a po chwili kładzie na tylne siedzenia w aucie i rusza.

wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 9. Single Ladies

Pisałam rozdział przy tej piosence KLIK  Zajebista! Wspomnienia z sylwestra<3
************************************************************************
Jaka ty jesteś głupia Selena! Nie rób tego! Nie jedź do niego!- mój rozum wręcz krzyczał. Jednak ja i moja ciekawość, co Bieber chce mi zaproponować, wygrały. Może i będę później tego żałowała, ale może jednak z drugiej strony warto zobaczyć co mnie czeka. Może będę ciekawie. A ja jestem osobą, która uwielbia nowe rzeczy.
Jechałam właśnie samochodem. Jest wcześnie rano. 7. A ja mam nadzwyczaj dobry humor. Styles jeszcze spał, kiedy wyjeżdżałam, więc zostawiłam mu karteczkę, że przyjdę dziś i zrobię mu jakieś zakupy.
Byłam już w centrum LA i coraz bardziej zbliżałam się do apartamentu Biebera. Stres zżerał mnie coraz mocniej. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po nim.
Zaparkowałam na parkingu przed wieżowcem i powolnym krokiem szłam w stronę domu Justina.  Wjechałam windą na 11 piętro i zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał więc tym razem uderzyłam w nie większą siłą. Szatyn po chwili coś mruknął po drugiej stronie i zaraz moje oczy spotkały się z jego czekoladowymi tęczówkami.
- Oszalałaś Selena?
- Chciałeś żebym przyjechała, a teraz masz problemy?- zmarszczyłam brwi wchodząc do środka.
- Ale jest 7.40. Miałem na myśli to, żebyś... dobra nie ważne. Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki. Nie przyszłam tutaj po to.- spojrzałam na niego znacznie.
- Więc chodź.- pociągnął mnie za rękę w stronę sypialni.
- Chyba żartujesz.- zaprotestowałam.- Nie pójdę z tobą do łóżka, jeżeli na to liczysz.
Wypuścił gwałtownie powietrze i sam wszedł do pokoju, po chwili wyszedł z niego trzymając w ręce szarą kopertę.
- Co to?- wskazałam głową na papierową rzecz.
- Nasze zdjęcia.- oznajmił i podał mi kopertę.
- Co? Jaki zdjęcia? Przecież my nie robiliśmy sobie żadnych zdjęć.- odparłam i wyciągnęłam kilkadziesiąt zdjęć. Zaczęłam po kolej oglądać wszystkie.  Zaniemówiłam. Zakryłam ręką usta i wgapiałam się w kolorowe obrazki.- Co to kurwa jest?!- wrzasnęłam podtykając mu pod sam nos zdjęcia. Byli na nich uwiecznieni ludzie. A konkretnie ja i Justin. A tak bardziej konkretnie to jak uprawiamy seks!
- Chcę ci to oddać i przeprosić za to. Mam do ciebie o wiele większy szacunek niż sobie myślisz. Nie mam kopi tych zdjęć. Więc jedyne egzemplarze są w twoich rękach. Selena przepraszam...- przerwałam mu.
- Nie ma kopi?- zapytałam stanowczo.
- Nie.
- Żadnych?
- Żadnych.
- Dobra, tylko to chciałeś mi powiedzieć.- byłam najwidoczniej wkurzona jak nigdy dotąd w świecie.
- Chciałem ci coś zaproponować.- złapał mnie za rękę, ale ją wyrwałam.- Nie umiem cię kochać i nie będę umiał, Selena. Chce...
- Co to znaczy nie umiem kochać?- znowu mu przerwałam.
- Daj mi skończyć. Chcę ci zaproponować pewien układ. Przez te pieprzone dwa dni mi ciebie brakowało w sprawach seksu. Bardzo ciebie pragnę w każdej minucie odkąd cię poznałem. Nawet teraz. Nie mogę żyć z myślą, że już nigdy nie będę w tobie. Że nie będę mógł sprawić ci przyjemności. Nigdy czegoś takiego nie czułem, ale tu chodzi tylko o seks. Chcę abyś ze mną spała. Kiedy tylko będę tego potrzebował. A ja postaram się być na każdą twoją potrzebę obok ciebie. Powiedzmy że to taki układ erotyczny. Jeżeli się zgodzisz. Zerwę kontakt z innymi moimi partnerkami od seksu i będziesz tylko ty, Selena.- stałam nieruchomo z buzią otwartą tak szeroko, że sama nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Uderzyłam go z całej siły w twarz. Złapał się za obolałe miejsce, ale chyba był na to przygotowany.-
- Świnia! Odpierdol się ode mnie! Nie chcę cie już nigdy widzieć! Rozumiesz to?!- wykrzyczałam i wyszłam. Szatyn wołał moje imię za mną, ale ja miałam teraz ochotę tylko spoliczkować mu drugi policzek. Zjechałam windą na dół i wsiadłam do auta. Byłam wściekła i jednocześnie nie wierzyłam w to co on powiedział. To było jak dla mnie nie logiczne. Spojrzałam na zegarek. No pięknie 9 godzina. Rozmowa z nim zajęła mi, aż tak dużo czasu. Bez długiego namysłu ruszyłam w stronę willi rodziców mojej ukochanej blondynki. Wiedziałam, że ma dzisiaj być cały dzień z Niallem. A do tego mają cały dom dla siebie i wiadomo o czym to świadczy. Ale musiałam z nią porozmawiać.
- Kurwa!- wrzasnęłam stojąc w korku. Zmarnowałam tak 30 minut swojego życia. Kiedy byłam już pod kremowym domem. Wysiadłam, wzięłam ze sobą zdjęcia, które zrobił Bieber  i bez pukania weszłam do domu Angel. Drzwi jak zwykle były otwarte. Rozebrałam się w holu i weszłam do salonu. No tego widoku to się nie spodziewałam.
Moja przyjaciółka leży na skórzanej kanapie, naga, a na niej również nagi jej blond chłopak. Otworzyłam buzię ze zdziwienia i zmarszczyłam brwi. Wgapiałam się tak w nich, co było całkiem dziwne. Całkiem dość bardzo dziwne. Kiedy Angel zaczęła jęczeć krzyknęłam.
- Boże, ludzie! Stoję tutaj od 2 minut. Ubierzcie się.- wzdrygnęli się. Niall spadł prosto na puchaty biały dywan. Ukazując swoją całą nagość moim oczom. Moja przyjaciółka również. Zakryłam szybko czy szarą kopertą.
- Selena co ty tutaj robisz?!- pisnęła Angel.
- Czy ja ci kiedyś przerwałem?- odparł z wyrzutem mój kolega.
- Ubierz się bo zwymiotuję. Oboje się ubierzcie, błagam.
Pobiegli na piętro, zostawiając mnie samą. Weszłam do kuchni, nalałam sobie do szklanki soku, a ze stołu wzięłam kanapkę, która zapewne była przygotowana albo przez Nialla, albo przez Angel.
Po chwili do kuchni weszła moja przyjaciółka, owinięta szlafrokiem i rozczochranymi włosami.
- Nie mogłaś sobie wybrać lepszej pory. Co się takiego stało, że pozbawiłaś mnie orgazmu?- wypowiedziała z wyrzutem moja przyjaciółka.
- Justin Bieber.- moja mina była poważna. Nie chciało mi się śmiać. Wręcz przeciwnie. W tym momencie chciało mi się płakać.- Otwórz.- podałam jej kopertę. Kiedy zobaczyła co jest w środku, wytrzeszczyła oczy.
- Co to kurwa jest?!- wrzasnęła przeglądając zdjęcia.
- Zrobił nam zdjęcia jak się z nim pieprzyłam.
- Jaki chory pojeb!- złapała się za głowę.
- Ale to nie koniec. Zaproponował mi seks. Że będę jego dziwką kiedy on będzie miał potrzebę.
- Ja pierdole. Zajebie gnoja.
- Przestań An.
- To co chcesz z tym zrobić.- podała mi zdjęcia. Włożyłam je go koperty.
- Zapomnieć.- powiedziałam biorąc swoją torbę i zarzucając ją sobie na ramie.- To ja już idę nie będę wam przeszkadzała w orgazmie!- krzyknęłam, żeby Niall usłyszał.
- I dobrze!- okrzyczał.
- Nie przejmuj się tym An. Musiałam komuś to po prostu powiedzieć. A ty masz dziś się cieszyć swoją 8 miesięcznicą z Niallem.- ucałowałam ją w policzek i przytuliłam.- Miłego dnia. Do zobaczenia.- rzuciłam i wyszłam z jej domu.
Dostałam SMS's.
Od Justin:
Mam nadzieję, że jeszcze to przemyślisz i zgodzisz się.
Ja pierdole znowu to on?
Do Justin:
Albo się od jebiesz, albo zgłoszę cię na policję za prześladowanie. W Y P I E R D A L A J! Zapomnij o tym, że w ogóle kiedykolwiek mnie znałeś. Nara. 
                                                                         ~*~

Boże, jak ja nienawidzę szkoły i tego wczesnego wstawania każdego ranka. No ale niestety. Święta się skończyły i znów trzeba wyruszysz w rzeczywistość. Ubrałam sie, umalowała, uczesałam w luźnego warkocza, wzięłam torbę i zbiegłam na dół. Wzięłam klucze od auta i ruszyłam do szkoły.

 Jak zwykle przed szkołą wstąpiłam do Starbucka. Tym razem kupiłam kawę dla moje przyjaciółki.
Zaparkowałam przed szkołą i ruszyłam w stronę żółtego budynku.
- Selena.- zaatakowała mnie blondynka.- Zobacz kto stoi przy szkole w tym bmw!- pisnęła ze strachem.Spojrzałam w kierunku czarnego samochodu i zamarłam.
- Czego on znowu ode mnie chce? I z kim on przyjechał?
- Zdaje mi sie, że to jego gang. Selena wyślij mu SMS'a żeby stąd odjechał to szkoła.- Angel była wyraźnie zła.
- Ok.
Wyjęłam telefon i wystukałam wiadomość.
Do Justin:
A teraz masz zamiar mnie śledzić pojebie?

 ~Justin~

Siedziałem w aucie, na miejscu kierowcy przed szkołą z Austinem i Maxem. Mieliśmy zająć się jednym gościem, który był winien już spory hajs Roberthowi za dragi. Nagle mój telefon za wibrował.
Od Selena:
A teraz masz zamiar mnie śledzić pojebie?

Czytając to zacząłem się śmiać.

- Co cię tak bawi?- odezwał się Austin. Rozejrzałem się po parkingu i zobaczyłem brunetkę wraz z Angel.
- Widzisz tą brunetkę.- wskazałem dłonią na Selene.- Nastraszysz ją?
- W jaki sposób?- zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Wyjdziesz teraz z auta i z grobową mordą masz do nich podejść i zapytać czy jakiś problem. Laski od razu sie przestraszą. Szczególnie ciebie.- zaśmiałem się.
Brunet wyszedł i zaczął iść w stronę dziewczyn.

niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 8. Fight Song

- Styles?- wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.- Co ty tutaj...?- nie dokończyłam bo wszedł do mojego domu i przywarł mnie do ściany całując każde możliwe miejsca mojej szyi i ust. Czemu się nie oparłam? Ha, pytanie. Byłam po prostu w szoku.
- Musisz coś dla mnie zrobić.- przestał i spojrzał na mnie. Ręce miał po obu stronach mojej głowy. Podniosłam do góry jedną brew i czekałam na wyjaśnienie.- Musisz mnie, że tak powiem, schować. W swoim domku. Na obrzeżach. Nad jeziorem.
- Chyba śnisz.- prychnęłam i chciałam się uwolnić, ale uniemożliwił mi to.
- Szukają mnie Selena. Szuka mnie gang z północy. A chłopaki są na akcji, na którą ja nie pojechałem. I będę tak jakieś 2 tygodnie. Muszą sprzedać prochy. Proszę cię Sel.
- Okey.- mruknęłam.- Jesteś autem?- przytaknął.- więc pojedziesz za mną.
- Strasznie wolno jeździsz.- skrzywił się.
- Chcesz teraz się kłócić na ten temat.- pokręcił głową.- No własnie, więc nie marudź. Ciesz się, że ci pomagam po tym wszystkim.
- Selena, ja już ci...
- Nie kończ. To było dawno i nie powinnam o tym wspominać, ale nie mogłam się powstrzymać. Czekaj wezmę kluczyki od auta i możemy jechać.
Włączyłam muzykę i jechałam jak dla mnie szybko, 90 km/h. Kiedy widziałam wkurzoną minę Stylesa, wybuchnęłam śmiechem. Chwyciłam telefon i poszukałam jego numer. Na szczęście nie usunęłam go. Wysłałam mu wiadomość.
Do Harry:
Nie siedź taki naburmuszony. Haha. :D.

Po chwili dostałam odpowiedź.


Od Harry:

Jak nie zaczniesz jechać szybciej to na miejscu cie zabije. -.-

Zaśmiałam się. Zwolniłam specjalnie i jechałam 80 km/h. Dostałam następną wiadomość od Stylesa.


Od Harry:

Selena!!!

Już postanowiłam go nie denerwować i przyśpieszyłam do 100 km/h. Na więcej niech nie liczy, nie chce wylądować w szpitalu. Kiedy jechałam nie mogłam powstrzymać myśli, które cały czas były z Justinem. Brakowało mi go choć minęło dopiero kilka godzin. Nie jestem zakochana. Teraz jestem tego pewna. Że nie jestem, a to, że dziś tak myślałam to bzdury. Nie. Po prostu się do niego przywiązałam. A to jest najgorsze.  Czemu zawszę mam pecha w życiu i trafiam na samych dupków. Którzy do tego należą do jakiś jebanych gangów i w każdym momencie ja również mogę być narażona na śmierć. Będąc z Harrym były takie momenty, w których umierałam ze strachu. O niego. Ja nigdy nie byłam wmieszana co prawda w ich sprawy ''prywatne'', ale i tak musiałam uważać.

Teraz trafił się Justin. Kiedy zobaczyłam go na siłowni, myślałam, że to całkiem normalny chłopak, który ma jakieś swoje zainteresowania, ale nie myślałam o tym, że jego zainteresowaniem jest należenie do gangu. Podobno najlepszego w LA. Co to ma znaczyć, najlepszy gang? Co, zabijają najlepiej? Handlują ziołem, narkotykami itd. najlepiej? No to rzeczywiście super. To wszystko jest mega dziwne.
2 godziny drogi i byliśmy na miejscu. Wiadomo LA jest duże no i jeszcze te głupie korki. Wysiadłam z czarnego samochodu i poszłam otworzyć garaż.
- Wprowadź go, żeby nikt nie wiedział, że tutaj jesteś.- rzuciłam do bruneta. Kiwnął głową i spowrotem wsiadł do auta. Ten domek nad jeziorem, należał tylko do mnie. Rodzice kupili mi go na 15 urodziny. Na początku przyjeżdżałam tutaj z nimi, ale później dostałam prawo jazdy i w ogóle. Przyjeżdżałam tutaj sama, albo z Harrym. Dlatego wiedział o tym miejscu. To nie jest duży dom. Ma 3 sypialnie. Kuchnię, łazienkę i mały salon. Ale najlepsze jest to, że obok domku jest przecudowne jezioro, w którym uwielbiałam, i nadal lubię się kąpać. Tylko, że ostatnio robiłam to jakieś 4 miesiące temu.
Otworzyłam drzwi od domu, ale nie weszłam do środka. Najpierw podeszłam do małego pomostu. Rozejrzałam się dookoła jeziora i zaczęłam rozkoszować się tym cudownym, świeżym powietrzem. Kiedy poczułam czyjeś ręce na mojej tali. Wzdrygnęłam się.
- Pamiętasz te czasy.- odezwał się tuż przy moim uchu Harry. Odsunęłam się od niego.
- Dystans Styles.- zaśmiałam się.- Wolałabym nie wspominać ich.
- Dlaczego?- zmarszczył brwi.- Było aż tak źle?
- Nie, było w porządku. Do tego momentu, kiedy nie złapałam ciebie z tą dziwką. Nie chcę przypominać sobie tego wszystkiego od nowa i się rozbeczeć. I to jeszcze przy tobie.
- Przepraszam.- jego głos zrobił się łagodny. Smutny. Tylko raz słyszałam takiego Harrego. Raz. Kiedy przepraszał mnie za to, że wybrał się na akcje na którą się nie zgodziłam bo miałam złe przeczucia, które się sprawdziły bo miał przestrzeloną rękę i ramie. Ale wtedy uległam temu głosowi.
- Przestań Harry.-  z trudem powstrzymywałam łzy.
- Wow, po raz pierwszy dzisiaj powiedziałaś do mnie Harry, a nie Styles.- zaśmialiśmy się oboje.
- Chętnie bym sobie popływała. Szkoda, że jest zima.
- Zawsze możesz popływać w tej zimnej wodzie.
- Nie śmieszne. Chodź do środka.

- Nie jest tu przesadnie czysto.- zaśmiał się.

- Posprzątaj mądralo. Nie przyjeżdżałam tutaj od... od czasu, aż zerwaliśmy.
- To może razem ogarniemy tutaj?
- Najpierw to przydałyby ci się zakupy bo lodówka pusta pewnie. Może w szafkach znajdziesz coś, ale pewnie tylko jakieś słodycze.
- Dam sobie radę.- wyciągnął z torby, którą wcześniej przyniósł dwa sześciopaki piw.
- No ładnie. Najebiesz się tutaj i co? Tylko nie pal.- rzuciłam, szykując się już do wyjścia.
- A ty gdzie?- podniósł na mnie wzrok z kanapy.
- Do domu.
- Zostań przecież jest wcześnie. Zdążysz wrócić. Chociaż mogłabyś tutaj zostać na noc. Bo i tak jest tutaj kilka pokoi nie tylko jeden, nie musielibyśmy spać razem.
- To dziwnie zabrzmiało.- zaśmiałam się.- Ale no dobrze, zostanę.- uśmiechnęłam się w jego stronę.
Przysiadłam się biorąc od niego puszcze piwa.
- I jak tam ci się układa?- zapytał upijając łyk.
- Do dupy.- mój telefon za wibrował. Dostałam wiadomość od...
Od Angel:
Selena, gdzie ty jesteś? 

No dlaczego w takim momencie Angel? Nie powiem jej prawdy. Nigdy. Zabiłaby mnie za to, że zgodziłam się pomóc Harryemu i za to że teraz tutaj z nim siedzę pijąc piwo i rozmawiając.


Do Angel: 

Pojechałam do dziadków. Spotkamy się jutro, okey? 

Od Angel: 

Kupię ci tabletki na pamięć. Zapomniałaś, że mam miesięcznicę z Niallem. Szykują się dzikie seksy. 

Zaczęłam się głośno śmiać, kiedy odczytałam SMS'a. Harry bacznie się mi przyglądał. Pokazałam mu wiadomość i też zaczął się śmiać.


Do Angel: 

To spotkamy się pojutrze. Kupię wam gumki. 

- Angel nic się nie zmieniła?- Harry wgapiał się we mnie tymi swoimi zielonymi tęczówkami.

- Zmieniło się w niej jedno.- wyczekiwał słów, które miałam zamiar powiedzieć.- Znienawidziła cię tak jak ja.
Jego buzia lekko się rozchyliła. Miał coś powiedzieć, ale z tego zrezygnował. Po chwili jednak się odezwał.
- Wiem, że cię skrzywdziłem. Przepraszałem  i będę przepraszał. Jestem dupkiem, ale kochałem cię bardzo. Kochałem i jakaś cząstka mnie mimo tego czasu, który upłyną nadal cię kocha...
- Nie mów tego Styles.- powiedziałam, ale nie w porę.- Zapomnijmy o tych słowach.- uśmiechnęłam się biorąc kolejny łyk piwa.
Atmosfera pomiędzy nami rozładowała się trochę. Śmialiśmy się, opowiadaliśmy co się zmieniło u nas ostatnio. Kiedy znowu mój telefon za wibrował. To pewnie znowu Angel.
Co?! Justin? To dziwne że on do mnie napisał. Coś się stało.
Od Justin:
Widzę, że się dobrze bawisz. Już się pocieszyłaś? Nie myślałem, że taka dziwka z ciebie. 
Otworzyłam ze zdziwienia buzię. Harry tego nie widział bo poszedł do kuchni. ''Widzę'' czy on mnie śledzi? Zaczynam się do bać. Skąd on wie gdzie ja jestem.
Do Justin:
Nie interesuj się mną. Gówno cię obchodzi to co robię. Moje życie. Dziwka? Skoro tak uważasz. To nie wiem kim ty jesteś. Ale ja napewno nie będę kolejną twoją DZIWKĄ!

Zaczęłam ryczeć w tym momencie. I to głośno. Ryczeć i krzyczeć. Rzuciłam wazonem o ścianę i wybiegłam z domu. Na boso, w samym swetrze. Najwyżej będę chora.

Uklękłam na końcu pomostu i zaczęłam krzyczeć, miałam nadzieję, że gdziekolwiek jest tutaj Bieber mnie usłyszy.
- Nienawidzę cię Bieber! Słyszysz?! Nienawidzę cię! Jesteś największym dupkiem! Największą męską dziwką, jaką kiedykolwiek znałam!
- Selena przeziębisz się.- za mną pojawił się Harry, który okrył mnie kocem.
- Pieprze to! Daj mi wreszcie spokój Bieber! Sam tego chciałeś! A teraz daj mi zapomnieć o tobie.- to ostatnie zdanie wypowiedziałam już cicho. Z moich oczu uwolniły się kolejny łzy. Odwróciłam się w stronę Harryego i przytuliłam go mocno. Ten wziął mnie na ręce i wrócił ze mną do domu.
Położył mnie na łóżku w jednym z pokoi.
- Prześpij się, pogadamy jutro.- szepnął. Chciał mnie pocałować w czoło, ale z tego zrezygnował.

Cały czas trzymałam telefon w ręce. Nawet nie wiedziałam że przyszła mi kolejna wiadomość.

Od Justin: 
Nawet gdybyś wrzeszczała nie wiem jak głośno. Nie dam ci spokoju. Nigdy. Jesteś moja. Jutro masz do mnie przyjechać. Muszę o czymś z tobą porozmawiać. Nie bój się nic ci nie zrobię. A przynajmniej nic czego nie będziesz chciała. Oczywiście do czasu. Chcę ci coś zaproponować. Do jutra. Sel.

- Nigdy.- szepnęłam.


czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 7. What do you mean?

Siedzi dokładnie za mną. Doskonale czuję jego erekcję na moich pośladkach.  Przekręca moją głowę i gwałtownie, mocno i z pożądaniem wpija się w moje usta. Zmieniam pozycję. On przesuwa się bardziej, a ja siadam pomiędzy jego nogami przodem do jego twarzy i całuję go nadal. Zajeżdżam pocałunkami coraz niżej. Szyja. Obojczyki. Klatka piersiowa. Niby przypadkiem dotykam dłonią jego erekcji. Z jego ust wydobywa się cichy jęk. Zaczyna całować moje piersi a ja wyginam się w łuk. To jest tak cholernie przyjemne uczucie. A na dodatek to, że to własnie robi Justin Bieber jest jeszcze bardziej podniecające. Ocieram się pośladkami o jego erekcję. Chyba wie co mam przez to na myśli. Unosi mnie lekko i nabija na przyrodzenie. Poruszam się na początku wolno i delikatnie, aby przyzwyczaić się do jego długości i grubości. Po chwili przyśpieszam. Oboje oddychamy szybko i ciężko. Szatyn unosi mnie delikatnie i zmieniamy pozycję. Jestem wypięta w jego stronę, opieram się o wannę, a on porusza się we mnie. Ciężko oddycham, czując że zaraz osiągnę szczyt. Jeszcze kilka mocnych pchnięć i razem z Justinem opadamy z wykończenia. Ale coś mi się wydaję po jego chytrym uśmieszku że to jeszcze nie koniec.
- Chodź weźmiemy prysznic.- mówi.
- Przecież jesteśmy w wannie, po co chcesz brać prysznic?
- Chcę cię umyć. No chodź.- wstaję i podaję mi rękę. Z lekkim wahaniem chwytam ją i idę za szatynem do kabiny. Odkręca chłodną ciesz a z moich ust wychodzi cichy pisk. Bierze płyn pod prysznic i zaczyna myć nim moje ramiona, piersi, brzuch, nogi, ręce, plecy. Wszystko. Kiedy kończy ta czynność bierze szampon i zaczyna myć mi włosy, a ja cicho chichoczę. Spłukuję szampon i teraz ja myję go. Kiedy jego włosy są już umyte. Całuję go w czubek nosa i wychodzę z kabiny, pozwalając mu umyć się dalej samemu.
Owijam się ręcznikiem i wchodzę do pokoju. Na łóżku leży telefon Justina. Telefon wibruje, a na ekranie pojawia się napis, ''Monica''. Ciekawość wygrywa. Chwytam telefon i odblokowuję go. Wchodzę w wiadomości i widzę pełno SMS'ów od różnych dziewczyn, a przeważnie od jakiejś Monicy i Taylor. Otwieram pierwszą lepszą wiadomość od Monicy i czytam.
''Cześć Justin. Widzimy się dzisiaj o 22? U ciebie? Jestem już ciebie spragniona. Cała mokra. I tylko twoja. Chce żebyś już włożył go...''
Nie czytam tej wiadomości dalej tylko wchodzę w następną od niejakiej Taylor.
''Mam na ciebie ochotę, dzisiaj o 14 u mnie. Nie zapomnij.''
Zaraz. Dzisiaj o 14?! Patrzę na datę i wykrzywiam sie. Tak to dziś. Pieprzył się z nią? Otwieram usta ze zdziwienia, ale postanawiam dalej czytać. Teraz otwieram wiadomość od niejakiej Bridgit.
''Justin musisz do mnie przyjechać. Teraz. Zaraz. W tym momencie. Bo oszaleję jak nie poczuję cię we mnie.''
Patrzę na datę i godzinę.
24.12.2015r. 6.15.
No nie wierzę kurwa?! Uciekł ode mnie żeby bzykać jakąś tanią dziwkę!?
I w tym momencie coś do mnie dotarło. Ja także nie byłam z nim. Nie byłam jego dziewczyną. Więc też byłam taką...
- Selena mam ochotę jeszcze na cie...- odwróciłam się kiedy, usłyszałam głos Biebera.- Co ty robisz?- podszedł do mnie i wyrwał mi telefon z ręki.- Nie czyta się cudzych...- przerwałam mu.
- Jesteś świnią.- powiedziałam z obrzydzeniem.
- Selena, wytłumaczę ci to.
- Wypierdalaj.
- O co ci chodzi?- zmarszczył brwi.
- O co mi chodzi?! O co mi kurwa chodzi?! Wiesz co? Zresztą... nie ważne. I tak to nie ma sensu.
Uświadamiam sobie, że to że zrobiłabym mu awanturę nie jest na miejscu.  Nie byłam z nim. Sama pieprzyłam się z nim. Nikt mnie nie zmuszał.
Założyłam na siebie czerwoną sukienkę z kołnierzykiem. Szybko wysuszyłam włosy i umalowałam się.
- Jak się ubierzesz, zejdź na dół.- powiedziałam i wyszłam.
Nie będzie on dzisiaj ze mną spał. O nie. Nie ma takiej opcji. Nie będę robiła scen dziś przed rodziną, ale nie chce już go nigdy więcej widzieć na oczy. Niech się wypcha, dupek.
Otworzyłam drzwi do jednego z pokoi gościnnych i pościeliłam łóżko. Mam nadzieję, że będzie mu się spało niewygodnie. Uśmiechnęłam się chytrze. Zamknęłam drzwi i zeszłam na dół. Bieber już był w jadalni i śmiał się z moim bratem i Jacobem. Weszłam do kuchni ignorując jego wzrok na mnie.
Pomogłam zanieść wszystko na stół mamie, Lucy i Annie ( dziewczyna Dylana).
Siedzieliśmy wszyscy przy stole i zajadaliśmy się potrawami, rozmawiając. Pech chciał że siedziałam obok Biebera, który niby przypadkowo co chwilę mnie dotykał. Ale najgorsze było to jak poczułam jego rękę na moim kolanie. Zaczął jechać nią coraz wyżej. Strąciłam ją karcąc go wzrokiem. Chyba myślał że nie jestem zła. Haha, boże jaki...
- Idę się położyć.- mówię wstając od stołu.- Nie czuję się najlepiej.
- Wszystko w porządku?- pyta z przejęciem mama.
- Tak tylko trochę boli mnie głowa.
- No dobrze. Dobranoc.- mówi.- A nie otworzysz prezentów?- pyta.
- Jutro. Dobranoc.- idę do holu i wchodzę schodami na górę, idę korytarzem i otwieram białe drzwi do mojej sypialni.
Rozpinam sukienkę i rzucam ją na fotel. Czuję czyiś oddech na mojej szyi. Przestraszyłam się i podskoczyłam. Bieber.
- Co ty tu robisz?- pytam z wyrzutem.
- No eee przyszedłem sprawdzić, czy wszystko ok i położyć się z tobą spać.
Zaczęłam się śmiać.
- Śpisz w gościnnym.- owinęłam się szlafrokiem i złapałam go za rękę. Wyszłam z nim z mojej sypialni i pokazałam mu pokój, w którym będzie spał dzisiejszej nocy. Wróciłam się po jego torę i rzuciłam mu ją na łóżko.
- Miłej nocy.- powiedziałam z sarkazmem.
- Selena to nie tak ja...
Wyszłam. Zamknęłam swoją sypialnię na klucz, w razie gdyby Bieber chciał do niej wejść. Nie ma takiej opcji.
Padłam na łóżko wykończona i przygnębiona. Nawet nie wiem kiedy i jak, ale zaczęły lecieć z moich oczu łzy. Kurwa no! To bolało. Nie jestem z kamienia tak? Możliwe, że zaczęłam się zakochiwać w nim, a on? Czuję się tak jak po zerwaniu z Harrym. Jest takim samym dupkiem jak Bieber. Tylko, że on przespał się z jakąś laską pi pijaku, a nie na trzeźwo. I to z 3 różnymi jednego dnia. Jaka ja jestem głupia, że dałam się tak wykorzystać. Przecież ostrzegały mnie. Ostrzegała mnie Lucy. Ostrzegała mnie Angel. Ale oczywiście ja jak zwykle mam swoją racje i robię jebane błędy.
                     
                                                                                 ~*~


Obudziłam się późno. O 14 po południu. Nie spałam prawię całą noc. Całą noc myślałam o Justinie. I byłam pewna, że zaczynałam się w nim zakochiwać. O ile nie byłam zakochana.

Ale nie mogę tak żyć. Nigdy. Nie jestem dziwką na kilka minut. Nie ma takiej opcji.
Wstałam otworzyłam drzwi i poszłam zobaczyć, czy Bieber jest w swoim pokoju. Nie było go, ani jego rzeczy. Zeszłam na dół.  Tam też nikogo nie było. Tylko 2 karteczki. Od rodziców i od Annie i Dylana. A druga od Lucy i Jacoba.
Rodzice wraz z moim bratem i jego dziewczyną pojechali do dziadków. A Lucy z Tobym do rodziców Jacoba. Pewnie Bieber też pojechał do siebie.
Zajebiście. Spędzę tegoroczne święta w salonie na kanapie z dupom przed telewizorem, wpieprzając lody. Cudowne święta.
Zadzwonił dzwonek do drzwi a w nich stał...