Odprowadzam blondynkę i zamykam za nią drzwi. Tym razem na klucz. Wracam do kuchni i patrzę z rozbawieniem na Justina. Sama nie wiem co mam powiedzieć.
- Zmywam się już. Twoi rodzice niedługo pewnie przyjadą, a lepiej żeby oni nie widzieli tego co Angel.- odgarnia soje blond włosy, które były w nieładzie ale i tak wyglądały seksownie. Przyglądam mu się uważnie, kiedy się ubiera. Widocznie zauważył to bo słyszę jak się śmieje.
- Rodzice będą dopiero po 23. Możesz zostać.
- Mam coś do załatwienia.- marszczy brwi i zapina swój rozporek.
- Co?- pytam, ale zaraz potem karcę się za to w myślach. Nie powinnam być taka dociekliwa. Justin zawsze się przez to denerwuje i tym razem też tak się stało. Zaciska szczękę i patrzy na mnie przez chwilę. Nie odzywa się, zabiera swoje rzeczy i idzie do wyjścia.
- To nie twoja sprawa, Selena.- warczy i wychodzi.
Aha? Co to miało być za zachowanie? Nie rozumiem jak to możliwe, że jego humor jest, aż tak zmienny. Jeszcze 5 minut temu śmiał się, a teraz? Zrezygnowana opadam na kanapę i zaczynam rozmyślać.
Justin ma swoje sekrety. Nie ufa mi. Nie chce mi ich powierzyć. Ale czy ja powinnam mu ufać? Przecież jeszcze niedawno bzykał jakieś wytapetowane tanie dziwki. Skąd mam pewność, że nadal tego nie robi? Nie jestem z nim 24 godziny na dobę. Może właśnie to jest przyczyną jego częstych zmian nastroju?
Bezradna podnoszę się z skórzanej sofy i powolnym krokiem zmierzam ku swojej sypialni. Otwieram drzwi i spoglądam na godzinę, widniejącą na dekoderze od telewizora. Jest 20.30. Dość wcześnie, ale ja za bardzo nie mam co robić. Idę więc do łazienki i odkręcam kran, aby ciepła woda nalała się do wanny. Wlewam także do niej najprzeróżniejsze olejki i wychodzę z łazienki zostawiając zapalone światło i otwarte drzwi. Wchodzę do mojej przestrzennej garderoby i wyciągam z niej kremową koszulę ze śliskiego materiału, która sięga mi do połowy uda. Idę spowrotem w stronę łazienki, ale po drodze zgarniam mój telefon. Rozbieram się z ubrań i szybko wskakuję w gorącą ciecz. Jest mi tak niesamowicie przyjemnie. Wreszcie mogę się odprężyć po tym męczącym dla mnie dniu. Męczącym, ale jednak bardzo ciekawym.
Sięgam po telefon i piszę wiadomość do Stylesa.
Ja: Cześć Styles, co tam porabiasz?
Nie muszę długo czekać na odpowiedź.
Harry: Oglądam pornosa.
Czytam wiadomość, którą wysłał do mnie Harry, Z moich ust wydobywa się mimowolny chichot.
Ja: Nie wierzę że to robisz.
Śmieję się pod nosem.
Harry: Już nie ważne, wybiłaś mnie z nastroju. Co robisz?
Wybiłam cię z nastroju Styles? Nie pamiętasz już, jak kiedyś szalałeś z podniecenia na samo moje spojrzenie.
Ja: Siedzę w wannie. NAGA.
Harry: Naprawdę? No myślałem, że w ubraniach. :D :*
Ja: Styles, mam do ciebie pytanie.
Harry: Wal.
Ja: Co zrobiłeś, że musisz się teraz ukrywać?
Moja ciekawość wygrała z rozsądkiem. Może nie powinnam tak otwarcie pytać dlaczego Harry nie może przebywać wśród ludzi. Ale bardzo interesuję mnie jakie konsekwencję mogę ponieść kryjąc go. Dość długo czekam na odpowiedz Harryego.
Harry: Szczerze? Wcale nie mam kłopotów. Chłopaki chcieli żebym trochę odpoczął, bo tak naprawdę cały czas o tobie myślę Selena. To że mam kłopoty było tylko pretekstem do tego, abym mógł się znowu z tobą zobaczyć. Brakuję mi ciebie i jestem cholernie zazdrosny o tego gnojka. Bo dobrze wiem, że on nie zasługuję na tak wspaniałą kobietę jaką jesteś ty. Ja też na ciebie nie zasługuję, ale w myślach łudzę się, że kiedyś mi wybaczysz i znów wszystko będzie tak jak dawniej. Cholernie tego żałuję co się stało. Jestem totalnym dupkiem, ale nic na to nie poradzę, że nadal cie kocham.
Uchylam wargi, jestem zaskoczona. Myślałam, że zaraz po tym jak się rozstaliśmy Harry znalazł sobie jakąś inną dziewczynę. Ale jak widać się myliłam. Nie mam pojęcia co mogę mu odpisać. Nie czuję do niego tego samego co czułam kiedyś. Za wiele się pomiędzy nami wydarzyło. Za wiele złego. Z jednej strony przy Harrym czułam się kochana, a przy Justinie czuję się...dziwnie. Mam wrażenie, że jestem mu potrzebna tylko do seksu. Co ja mówię, jakie wrażenie? Przecież taka jest prawda. Boli mnie to, że naprawdę chciałabym stworzyć z tym chłopakiem normalny związek, ale to chyba nie ma okazji się stać. Nie wierzę w słowa Justina. Nie wierzę że nie umie się zakochać. Po prostu tego nie chce. Nie chce być szczęśliwy w ten sposób. Woli swoje zabawy. Ale, czy ja nie jestem jego zabawą? Ogarnia mnie fala wątpliwości, co do naszej umowy. Może powinnam ją zerwać, później będę mniej cierpiała. Bo przecież wiem, że prędzej czy później ja i Justin nie będziemy już istnieć w żaden sposób. Ale boję się też tego i jestem pewna tego, że jeżeli tak zrobię, będę cholernie tęsknić za Justinem. Myślami oddalam się od szatyna i znów powracam nimi do Harryego. Zanurzam na chwilę twarz w wodzie, ręce trzymam nad wodą, abym nie zamoczyła telefonu. Wynurzam się i wolną ręką przecieram twarz.
Ja: Harry...
Harry: Nic nie mów. Wiem. Rozumiem. Jestem złym człowiekiem i muszę myć silny.
Nic już nie odpisuję. Chodź chciałabym go jakoś pocieszyć to nie potrafię. Odkładam telefon i wychodzę z wanny. Wycieram się puszystym, białym ręcznikiem i ubieram na siebie koszulę, a następnie owijam się szlafrokiem. Owijam mokre włosy ręcznikiem i zmywam swój rozmazany przez wodę makijaż. Spoglądam na godzinę. 21.15. Moja kąpiel nie była zbyt długa. Wchodzę do sypialni i włączam duży telewizor, który stoi na czarnej komodzie.
Szukam jakiegoś sensownego i ciekawego programu. Trafiam na jakieś denne romansidło, ale mimo wszystko zaczynam je oglądać. Naglę moje powieki stają się coraz cięższe, aż wreszcie nie walczę już z nimi i pozwalam swojemu organizmowi zapaść w sen.
Niedługo po tym jak przysnęło mi się słyszę jak moja mam wchodzi do pokoju. Po czym ją poznaję? Po bardzo dobrze wyczuwalnych, jej ulubionych, drogich perfumach. Wyłącza telewizor i podchodzi do mojego łóżka, ale ja nie mam siły otworzyć oczu.
- Selena za godzinę mamy z tatą samolot.- mówi szeptem. Wydaję z siebie ciche mruknięcie. No tak zapomniałam, moich rodzice jadą na małe wakacje, odpocząć od pracy, na Bora Bora. Całuję mnie w czoło i okrywa kołdrą, po czym wychodzi i zamyka cichutko za sobą drzwi. Znów pogrążam się w śnie.
Budzą mnie w nicy trzaski. A mianowicie, trzaski dochodzące jakby ze schodów. Podnoszę głowę i sprawdzam, godzinę. Jest 3.47. Rodzice już dawno są w podróży na Bora Bora. Moje ciało przechwytuję mała panika. Co jeżeli to jakiś złodziej? Ponowie słyszę jakby ktoś tłukł się na schodach.
- Kurwa.- słyszę bełkot dochodzący z korytarza. Wypuszczam z ulgą powietrze. To tylko Justin. Poznaję po głosie. Ale zaraz? Co on tutaj robi. Czemu tłucze się w nocy po moim domu?
Nie muszę długo czekać na odpowiedź, na moje pytania. Do sypialni wchodzi całkowicie pijany i naćpany Justin Bieber. Kiedy drzwi otworzyły się całkiem, szatyn przewraca się, podpiera się rękoma, ale po chwili obraca się na plecy i leży na podłodze. Podpieram się na łokciach.
- Justin?- warczę. Jestem zła, że pokazuję mi się w takim stanie.
- Kochanie.- bełkocze. Odwraca głowę w moją stronę i wyciąga do mnie ręce, kompletnie jak małe dziecko.- Tak się bałem, że już cię nie zobaczę, że coś ci się stało.
Podnoszę się z cieplutkiego łóżka i podchodzę do chłopaka. Próbuję go podnieść, siada. Głaszczę go dłonią po policzku. Widzę jego czerwone oczy.
- Jestem tu Justin i nic mi nie jest.- chłopak wtula się we mnie i chowa twarz w moje piersi. No tak koniec romantycznej chwili. Szatyn jedną ręką chwyta moją pierś, ale ja od razu ją strącam. Pomagam mu się podnieść, a następnie kładę go na łóżku. Rozpinam jego rozporek i usiłuję zdjąć jego jasne jeansy, a następnie czarną skórzaną kurtkę. Kiedy chłopak jest już w samych bokserkach i białej koszulce, okrywam go czarną kołdrą i sama kładę się obok. Długo nie leżę w spokoju bo na mnie kładzie się Justin. Przygniata mnie swoim ciałem, całując po szyi.
- Złaź ze mnie.- szepczę, popychając go, ale to nie działa. Chłopak siada na mnie i próbuję zdjąć swoją koszulkę. Ale nie wychodzi mu to, wygląda komicznie. Siłuję się z nią, ale nie potrafi sobie poradzić.
- Kurwa!- wrzeszczy, rozrywając materiał i zdejmuję go, a ten opada na łóżko. Nachyla się nade mną i ledwo utrzymuje równowagę.- Mam ochotę.
- Ale ja nie. Jesteś kompletnie nawalony. Jutro się z tobą rozprawię.- popycham go lekko, a ten przewraca się i ląduję obok mnie. Okrywam go i siebie. Kładę się na bok i słyszę głośny oddech chłopaka. Czuję jak zimne dłonie szatyna owijają mą talię od tyłu i przyciągają mnie do jego ciała. Chowa twarz w moich włosach i nadal głośno oddycha, ale jego oddech powoli się wymiarkowuję.
~*~
Rano słyszę upierdliwy dźwięk budzika. Wyłączam go i zerkam na miejsce obok mnie. Justin śpi rozłożony na łóżku, dziwi mnie jedno. Dlaczego nie ma na sobie bielizny. Uśmiecham się pod nosem i wstaję. Biorę z garderoby ubrania i wchodzę do łazienki. Tam szybko nakładam małą ilość podkładu, robię kreski eyelinerem i tuszuję rzęsy oraz maluję usta brzoskwiniowym balsamem do ust. Zakładam jasne jeansy z przetarciami, kremowy top i koszulę w moro a na to kremową apaszkę. Wychodzę z łazienki i pakuję potrzebne mi rzeczy do torebki. Nie byłam wczoraj w szkole, będę musiała się jakoś z tego wytłumaczyć. Wracam się jeszcze na chwilę do garderoby i wyciągam z niej brązowe szpilki. Uważam, żeby nie obudzić chłopaka, który leży teraz na brzuchu.
Schodzę na dół do kuchni i robię sobie, jak i Justinowi śniadanie. Jem kanapkę, a kilka innych na talerzu stawiam na wyspie kuchennej. Piję kawę i zerkam na biały zegarek, znajdujący się na mojej lewej ręce. Jest 7.20. Za chwilę muszę wychodzić bo jak co rano w Los Angeles pewnie będą jakieś korki. Słyszę kroki dochodzące z salonu. Do kuchni wchodzi Justin, ma owinięty ręcznik wokół bioder, a po jego ciele i włosach spływały krople wody. Podszedł do mnie i pocałował w policzek. Odchyliłam się lekko w bok ale i tak jego usta dotknęły mojej skóry na twarzy. Wzięłam ostatni łyk kawy i wylałam resztę do zlewu, opłukuje kubek i wkładam go do zmywarki.
- Co jest?- chłopak obejmuję mnie w pasie, ale odpycham go.
- Już nie pamiętasz jak wróciłeś w nocy naćpany?
- Selena, proszę cię...
- Śpieszę się do szkoły, pogadamy jak wrócę. Możesz tu zostać, rodziców nie ma wyjechali na Bora Bora.- przerywam mu, biorę moje torebkę i schodzę na dół do garażu.
~*~
Wychodzę z samochodu i moim oczom ukazuję się Angel. Podchodzę do dziewczyny i witam się z nią całusem w polik. Wchodzimy razem do szkoły a tam zaczepia mnie Colin.
- Selena, możemy chwilę pogadać?- pyta, ale nie czeka na moją odpowiedź, tylko ciągnie mnie w ustronne miejsce. Marszczę brwi, nie za bardzo orientując się co się dzieje. Chłopak staje przede mną i podaję mi szarą kopertę.
- Przekaż to Bieberowi. On będzie wiedział o co chodzi.- biorę kopertę i zanim zadaje jakiekolwiek pytanie, chłopaka już nie ma obok mnie.
~*~
- Cześć Harry.- wchodzę do domku i kładę na wyspie kuchennej, małe zakupy spożywcze w jednej reklamówce, a w drugiej kilka piw i papierosy, które chciał Styles.
- Hej, Sel.- siedział na kanapie i przeglądał coś na laptopie.
- Co robisz?- siadam obok niego i kładę mu głowę na ramieniu.
- Rezerwuję bilety. Postanowiłem, że wyjadę na jakiś czas do Seattle, dawno nie widziałem się z rodziną.
~*~
U Harryego byłam dość długo. Zagadaliśmy się. Wjeżdżam samochodem do garażu i zamykam go za sobą. Sprawdzam godzinę, równo 19. Wchodzę schodami na parter i widzę Justina siedzącego na kanapie z laptopem, pijącego piwo. Już wiem, że muszę z nim poważnie porozmawiać.
- Justin...- mówię szeptem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz