poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 11. Hold you

Podniosłam się i zobaczyłam Justina siedzącego na miejscu kierowcy. Zabił człowieka na moich oczach. I to dlaczego. Dlatego, że nie chcę mu ulec. Mój głośny szloch rozniósł się po samochodzie.

~Justin~

Nie wiem jak mam się zachować przy dziewczynie, która płacze. I to prawdopodobnie przeze mnie. Przy dziewczynie na której mi zależy. Widząc i słysząc jej płacz sam miałem ochotę się rozbeczeć. Nie wiem czy powinienem się teraz odezwać, czy może milczeć. Spojrzałem na Austina, a on jedynie pokręcił głową i wskazał abym się zatrzymał. No ale nie mogłem jesteśmy zbyt blisko restauracji, a zaraz gliny się zjadą. Kiedy wyjechałem na obrzeże miasta do domu, gdzie razem z chłopakami spędzamy prawie cały swój wolny czas, zatrzymałem się. Najpierw wysiadł Austin. Ja chwilę siedziałem i nie wiedziałem jak mam się ruszyć. Odwróciłem głowę w stronę brunetki. Miała twarz schowaną w fotel. Walnąłem ręką o kierownice.
- Kurwa.- warknąłem. Po chwili znów usłyszałem jej szloch. Tym razem nie wytrzymałem. Coś we mnie pękło. Wysiadłem z auta i otworzyłem tylne drzwi. Położyłem się obok niej i schowałem twarz w jej włosy.
- Przepraszam.- szepnąłem.
- O-odwieź m-m-mnie -d-do d-domu.- wydukała szlochając.
- Selena proszę nie płacz to mnie rani.
- Z-zabiłeś n-niewinnego człowieka!- wykrzyczała i zaniosła się płaczem.- Nie chce cie takiego. Nie chcę cię w ogóle. Proszę daj mi spokój. Daj mi zniknąć. Nie chcę cierpieć przez ciebie.- kurwa zjebałem.
To pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy kiedy usłyszałem jej słowa. Nie dam sobie rady bez myśli, że już nigdy więcej jej nie odzyskam. Co ja mówię. Ja ją straciłem już dawno. I nigdy jej nie odzyskałem, a myśl, że już nigdy tego nie zrobię zabija mnie.
- Proszę Selena, nie. Nie wytrzymam bez ciebie.- zaczynałem już myśleć, że nie chodzi mi już tylko o seks.


~Selena~


Ścisnęłam mocno powieki.

- Zgadzam się.- powiedziałam tak cicho jak tylko mogłam. Łudziłam się, aby tego nie usłyszał, ale to byłby niemożliwe. To leżał wtulony we mnie, a wokół nie było najmniejszego szmeru.
- Co?- odpowiedział z jakby niedowierzaniem. Odwróciłam się w jego stronę.
- Zgadzam się na twój układ.- jego oczy zabłysnęły. Niepewnie przejechał dłonią po moim udzie. Zamknęłam szczelnie powieki. Bałam się go. Zabił Dylana  i to z jakiego powodu? Z takiego, że chciał się ze mną spotkać. Boję się że komuś innemu też coś może zrobić. Jego dłoń wędrowała od uda aż po twarz i tak w kółko. W końcu zaczął całowań moją szyję. Nie podobało mi się to tak jak kiedyś, gdy uprawiałam z nim seks. Teraz robiłam to jakby z przymusu.  Dłonią zaczął wędrować do wewnętrznej strony uda. Robiłam to z przymusu.
- Wiesz jak dawno już tego nie robiłem? Od tego momentu kiedy zaproponowałem ci ten układ. Czyli całe trzy dni.
Co to miało znaczyć? Mam mu dziękować, gratulować czy co? Wzdychnęłam. Moje myśli powędrowały do martwego chłopaka. Kurwa nikim dla mnie nie był. Nie będę się przejmowała kolesiem, którego prawie wcale nie znałam. Jedyne co mnie martwi to Justin, nie chciałam się zgadzać, ale nie miałam innego wyjścia.
Przewróciłam nas tak, że byłam na górze. Zdjęłam przez głowę swoją czerwoną sukienkę, a oczy szatyna się rozświetliły. Przygryzłam wargę i pozbyłam go jego skórzanej kurtki, a następnie bluzki.
- Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem.- wyprostowałam się.- Obiecasz mi że nic nie zrobisz ani Angel ani nikomu kogo znam.- szatyn zaśmiał się.
- Nigdy nie chciałem jej nic zrobić. To dziewczyna mojego kumpla.
- Ale...
- Cii.
Obrócił nas tak że był nade mną. Zdjął spodnie wraz z bokserkami. Nachylił się i odpiął mój stanik. Zaczął całować moją szyję, piersi, brzuch. Wyjął z kieszeni prezerwatywę i nałożył ją. Zdjął moje czarne figi i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Powoli wszedł we mnie. Jego ruchy były mocne i szybkie.
Kiedy skończyliśmy usiadł i wciągnął spodnie, a ja sukienkę. Nadal miałam zły humor. Wolałam żeby zawiózł mnie do domu. Chciałam zadzwonić do Angel iść z nią na jakąś imprezę, najebać się i o wszystkim zapomnieć.
- Chodź.- chwycił mnie za rękę.
- Zawieź mnie do domu.- odpowiedziałam stanowczo.
- Jutro.
- Dziś.
- Ehh, okey.

                                                                         ~*~

- Selena!- głos Angel rozprzestrzenił się w mojej głowie.- Co ci?- spojrzała na mnie i zdjęła moje okulary.
- Nie spałam całą noc.
- Dobra to zaraz. Gdzie ty wczoraj byłaś?!
- No yyy.
- Dylan został zabity. Policja przesłuchuje klasę i nauczycieli. Byłaś z nim wczoraj na tej randce?- pokiwałam głową. Co jej miałam powiedzieć?- Selena...co się stało?
- Angel nie tutaj.- pociągnęłam ją za rękę do toalety. Sprawdziłam czy nikogo nie ma i zaczęłam mówić.- Angel nie możesz nikomu powiedzieć, obiecaj mi to.
- No mów.
- Byliśmy przed restauracją, Justin go...
- Boże.- zakryła ręką usta.- Musisz to powiedzieć policji.
- Co? Nie. Nie chce go wsypać.
- Jezus Selena on zabił człowieka.
- Angel co ty myślisz?! Że Niall tego jeszcze nie zrobił?! Oczywiście że tak! Oni są w gangu! A jeżeli go wydam to dowiedzą się także o reszcie.- ściszyłam głos.- Jest jeszcze jedno.
- Co?
- Zgodziłam się na układ Justina.
- Co!?- krzyknęła.
- Nie miałam wyjścia. Zaczęłam się go bać i...
- Selena to nie był dobry pomysł.

                                                                   ~*~

- Przepraszam czy jest niejaka Selena Gomez.- wysoki policjant, wszedł na lekcji historii do klasy. Boże, i co teraz?
- Selena?
- Tak?
- Proszę panią z nami.
Wstałam niepewnie, dwóch policjantów szło po obu moich stronach.
- Coś zrobiłam?- zapytałam idą dalej.
- Wszystko pani wyjaśnimy na komendzie.

                                                               ~*~

- Jeden z uczniów szkoły do, której pani chodzi, powiedział nam, że tego wieczoru kiedy Dylan Olsom został zabity, pani i on byli tego wieczoru. Czy to prawda?
- Tak. Nie. Niezupełnie.
- To znaczy?
- Owszem byliśmy umówieni, Dylan zabrał mnie do restauracji ale przed nią wybuchł między nami mały konflikt no i po prostu odeszłam.
- Jaki konflikt?- kurwa, myśl Selena, myśl co możesz mu sprzedać.
- W samochodzie złapał mnie za kolano, poczułam się urażona przez to. Nie byliśmy parą. To miała być koleżeńska kolacja, a on najwyraźniej chciał się do mnie dobrać. Kiedy wyszłam z samochodu, on wyszedł za mną i przed restauracją zaczęliśmy się kłócić po czym ja odeszłam i zostawiłam go.
- Hmm. To dobrze, że pani nam o tym powiedziała. Kamera, która była zamieszczona przed restauracją nie obejmowała terenu gdzie stał pojazd pana Olsoma. Jak na razie to wszystko, dziękuję pani.

                                                                ~*~

Kiedy tylko opuściłam posterunek, wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Biebera.
- Halo?- odezwał się zaspanym głosem.
- Byłam właśnie przesłuchiwana przez policję w sprawie śmierci Dylana Olsoma.- powiedziałam ostrym tonem.
- I?- był spokojny co mnie zdziwiło.
- Powiedziałam prawdę.
- Co kurwa?!- na mojej twarzy zagościł wredny uśmieszek.
- Masz szczęście, że jestem na tyle głupia by cie kryć. Powiedziałam że pokłóciłam się z nim przed jego śmiercią i nie wiem jak zginął.
- Kochana dziewczynka.
- Daruj sobie dobrze? Przyjedź po mnie jestem przed posterunkiem.
- Śpię.
- Bieber gówno mnie to obchodzi.
- Weź taksówkę lala i się nie denerwuj.
- Jak ja...- rozłączył się.- Dupek.- powiedziałam sama do siebie. Zatrzymałam jedną z taksówek i pojechałam do szkoły. Miałam ostatnią lekcję, no ale samochód stoi przed szkołą i muszę go zabrać.
Zapłaciłam facetowi i wyszłam. Równo kiedy doszłam do mojego auta zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lekcji.
5 minut po nim podbiegła do mnie Angel.
- No i co?
- Nawet nie chcę mi się o tym mówić. Dziś o 20 jest impreza u Wesa. Idziemy?
- No jasne, ale...
- Powiem ci później, pa An.- przytuliłam ją i odjechałam.

                                                                     ~*~

Weszłam do domu Biebera. Panował w nim niewiarygodny bałagan. Na stole w salonie leżało pełno butelek po piwie i innym alkoholu. Na podłodze były kartony po pizzie, niedopałki, a w kuchni na blacie woreczki z białym proszkiem.
- No ładnie.- powiedziałam do siebie i poszłam do pokoju Justina. Weszłam do sypialni wkurzona. Szatyn spał z poduszką na głowię. No teraz mam wytłumaczenie czemu po mnie nie przyjechał. Po prostu ma kaca.
- Justin!- krzyknęłam.
- Kurwa mać!- rzucił we mnie poduszką.
- Ała?
- To ty?
- Nie miś uszatek. Może mi to wytłumaczysz?
- Niby co?- wstał i przeciągnął się. Był nagi. No ciekawe co on tej nocy robił.
- Czemu w twoim domu jest taki syf? Czemu w twoim domu są narkotyki i jeszcze jedno pytanie? Czemu jesteś nagi?
- A co zazdrosna?- przewróciłam oczami.- Koledzy wpadli, a jeżeli chodzi o mnie to ja tak śpię.
- Jezu...- mruknęłam.- Idź weź prysznic, a ja trochę tutaj ogarnę.- odłożyłam klucze i torebkę. Zdjęłam bluzkę i rzuciłam ja na łóżko.
- O coś mi tutaj proponujesz?- zbliżył się do mnie.
- Wali od ciebie.- skwasiłam się.- I mógłbyś zamykać drzwi. Okradną cię i zobaczysz.
Weszłam do kuchni i wyjęłam worki na śmieci. Posprzątałam i odkurzyłam. Woreczki z białym proszkiem wzięłam i rzuciłam na łóżko Bieberowi, które wcześniej poprawiłam.
- Nie musiałaś sprzątać. Sprzątaczka by to zrobiła.- wszedł do salonu wycierając włosy.
- Nie musisz dziękować.- założyłam ręce na piersi.
- Chyba teraz już nie śmierdzę to może coś porobimy.- zbliżył się do mnie, położył swoje dłonie na moich biodrach i przysunął mnie tak, że dotykałam jego torsu.
- Chyba jednak nie.
- Czemu?- zmarszczył brwi.
- Idę na imprezę, muszę spadać.
- A pozwoliłem ci?
- Co?
- Zgodziłaś się na mój układ to chyba ja mam coś do powiedzenia.
- No ja chyba tez mam prawda?
- Tak.
- No to w takim razie odejdź z gangu.
- Dobra idź już na tą imprezę.- powiedział zrezygnowany. Ojć, zrobiło mi się go trochę szkoda.
- Później. Pa.
                                                                           ~*~
Gotowe z Angel weszłyśmy do domu Wesa.
- No to będzie ostro.- powiedziałyśmy obie widząc panującą tam ludność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz