sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 10. Supergirl don't cry.

~Selena~
Patrzyłam jak wysoki i dobrze zbudowany brunet zmierza w naszą stronę. Blondynka stała z poważną miną z rękami założonymi na piersi.
- A teraz będzie mnie straszył swoimi kolegami.- rzuciłam do Angel dość głośno, aby mężczyzna to usłyszał.
- Jakiś problem?- warknął patrząc na nas pełnym wrogości wzrokiem.
- Powiedz temu chujowi, że już bardzo nisko upadł.- Angel warknęła prosto w twarz brunetowi, złapała mnie za rękę i weszła do dużego budynku.
- No to przegiął!- wykrzyczała. Oczy wszystkich zwróciły się w naszym kierunku.- No i czego się gapicie?!- była zła, a mnie ta sytuacja nie powiem, że nie, bo bawiła.
- On jest nienormalny.- pokręciłam głową.- Nie dałam mu się przelecieć to będzie mnie nękał. Boże.- wybuchnęłam ironicznym śmiechem, a jedna łza spłynęła po moim policzku.
- Selena co ty płaczesz?
- Nie po prostu wkurwia mnie jego zachowanie.
- Spokojnie.- przytuliła mnie do siebie.- W końcu zapomni i da ci spokój.
- Chciałabym w to wierzyć.- westchnęłam cicho.

                                                                       ~*~
- Panno Gomez? Panno Gomez?!- z rozmyśleń wyrwał mnie głos nauczyciela.
- Tak.- spojrzałam zdezorientowana na niego.
- Zadałem panience pytanie.- założył ręce na piersi i patrzał na mnie wyczekująco.
- Nie wiem.- mruknęłam.
- Selena zostaniesz po lekcji.- powiedział nauczyciel. Był mniej więcej po pięćdziesiątce. Wysoki, brunet z przenikami siwych włosów.
- Jasne.- mruknęłam spoglądając na mój telefon. 4 nieodczytane wiadomości.
Od Justin:
Twoja przyjaciółka powoli zaczyna mnie wkurwiać. Uspokój ją, albo coś jej się stanie. 

Czytając tego SMS'a otworzyłam usta ze zdziwienia. CO?! Czy on właśnie mi grozi? Boże co za dupek. Jak ja mogłam spotykać się z nim. Nie zgodziłam się na jego pieprzoną umowę to teraz będzie mnie straszył.


Od Justin:
Mam nadzieję księżniczko, że zobaczymy się już niedługo. 

W twoich snach Bieber.


Od Justin:
Przemyślałaś już moją propozycję? 

Nie i nie mam zamiaru. Nigdy nie będę sypiała z tobą.


Od Justin:
Przyjadę dziś do ciebie.

Co?! Nie! Jeszcze czego.


Do Justin:
Masz zostawić Angel w spokoju. Nigdy więcej się nie spotkamy, rozumiesz? A jeżeli chodzi o twoją propozycję, to udam, że nigdy nie było o niej mowy. 

Wysłałam wiadomość, a po chwili zostałam skarcona wzrokiem przez nauczyciela, ale tym razem już nic nie powiedział.


Od Justin:
Będę o 16 :*

Boże, zaczynam mieć go już tak dość.

Kiedy lekcja dobiegła końca, wstałam z krzesła i zaczęłam pakować do torby swoje książki.
- Gomez zostań na chwilę, proszę.- przewróciłam oczami, podchodząc do biurka nauczyciela.
- Tak?
- Jesteś jakaś rozkojarzona na lekcjach. Co się dzieje? Mogę ci jakoś pomóc?
- Nie nie może pan. Niech się pan po prostu nie interesuje moim życiem, tylko swoim.- rzuciłam i chciałam wyjść juz z klasy.
- Gomez czekaj!
Trzasnęłam mocno drzwiami i ruszyłam do mojej szafki. Wrzuciłam do niej książki. Zamknęłam ją z głośnym hukiem i wyszłam ze szkoły.
- Selena?- przed schodami zatrzymał mnie Dylan, kolega.
- Co chcesz?!- nie potrzebnie uniosłam na niego głos. Nic mi nie zrobił, to ja byłam wkurzona, ale nie na niego.- Przepraszam, zdenerwowałam się. Co chciałeś?- powiedziałam łagodniej.
- Chciałem zapytać się czy może wybrałabyś się ze mną na jakąś randkę, czy coś?- drapał się po karku. Widząc jego zdenerwowanie kąciki moich ust uniosły się.
- Pewnie. Kiedy?
- No nie wiem, może jutro?
- Jasne, dam ci znać, o której mogę, okey?
- Spoko. To do zobaczenia.
- Pa.- przytuliłam go i delikatnie musnęłam wargami jego policzek.
Zbiegłam schodami i udałam się na parking. Wsiadłam do auta i pojechałam na trening. Ostatnio strasznie to zaniedbałam. Martwię się na samo wspomnienie o Justinie Bieberze. Jak daleko może się posunąć. Czy zrobi wszystko, abym zgodziła się na ten głupi i chory układ. Nie pasuję mi jego propozycja, ale jakaś cząstka mnie tęskni za tym aroganckim, groźnym mężczyzną.
Zajeżdżam pod duży budynek. Wychodzę z pojazdu i rozglądam się. Mam wrażenie, że ktoś bacznie mi się przygląda. Już zaczynam od tego wszystkiego głupieć.
Idę długim korytarzem i otwieram jedne z drzwi. Wchodzę na sporą salę do tańca, która jest w odcieniach ciemnego oraz jasnego fioletu i bieli. Trener i reszta już jest. Dziewczyny się rozciągają. Podchodzę do nich z wymuszonym uśmiechem.
- Cześć Mike.- zwracam się do wysokiego, szczupłego chłopaka. Mike jest przystojnym, jest mniej więcej w moim wieku, ale niestety jest gejem. Zawszę mogłam znaleźć w nim oparcie. Wysłuchiwał mnie, kiedy tylko tego potrzebowałam. Był moim przyjacielem.
- Hej, Sel. Jak miło, że wreszcie ruszyłaś tyłek.- powiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Mnie także miło cię widzieć.- uśmiechnęłam się zadziornie.
- Dobra dziewczyny zaczynami, a ty Sel rozciągnij się.

                                                                         ~*~
Nie szło mi dzisiaj najlepiej, jak każdy zauważył. Mike był na mnie lekko wkurzony, że wszystko psułam. No nie moja wina, że nie mogłam sie skupić bo cały czas miałam przed oczami Justina, który próbuje skrzywdzić Angel. Nigdy bym nie wybaczyła sobie, że przeze mnie moja najlepsza przyjaciółka ucierpiała.
- Selena, usiądź. Musimy porozmawiać, a wy dziewczyny ćwiczcie dalej.
Zeszłam na bok i usiadłam na drewnianej ławce.
- Co jest, Sel?
- Mam problemy Mike.
- Wiesz, że mi wszystko możesz powiedzieć.- uśmiechnął się.
- Nie tym razem, przepraszam.- wstałam, wzięłam swoją torbę i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Tylko pamiętaj Selena. Supergirl don't cry.
Te słowa wywołały na mojej twarzy szeroki uśmiech. Mike potrafił mnie pocieszyć nawet jednym słowem. Spojrzałam na zegarek na mojej lewej ręce. Było dość wcześnie. 17.20.  Mimo to postanowiłam jechać prosto do domu.

                                                                              ~*~
- Jest ktoś w domu?- stojąc prosto w wejściu, zapytałam dość głośnym tonem. Zdjęłam kurtkę, komin i botki.
- Cześć kochanie, Justin do ciebie przyszedł, czeka już jakąś godzinę.- otworzyłam buzię ze zdziwienia. Jezus, czego on znowu ode mnie chce. Chciałam skarcić mamę za to, że pozwoliła mu wejść, ale chciałaby wiedzieć dlaczego nie chce go wiedzieć. Niepewnie i powoli przemierzałam pierwsze stopnie, schodów. Kiedy znalazłam się na piętrze, nadal powolnym tempem zmierzałam ku mojej sypialni. Powoli otworzyłam białe drzwi. Szatyn leżał rozłożony na całym łóżku z moim laptopem i oglądał telewizję.
- Cześć Selena.- uśmiechnął się prowokująco w moją stronę. W moich oczach zapaliły się małe ogniki.
- Czego ty ode mnie chcesz?!- wrzasnęłam szeptem, zatrzaskując drzwi.- Nie możesz zrozumieć tego, że ja już nie chcę cię znać?
- Ale ja ciebie chcę.- wstał.
- Zachowujesz się jak psychopata.
- Kurwa, Selena.- podniósł głos, a ja modliłam się tylko o to, aby moja mama nas nie usłyszała. Podszedł do mnie i przygwoździł mnie do jednej ze ścian.- Nie rozumiesz, że nie dam za wygraną? Jesteś dla mnie o wiele ważniejsza niż myślisz.
- Skąd wiesz co myślę.- przygryzłam wargę.
- Myślisz, że potrzebuję cię tylko do zaspokojenia własnych potrzeb. Tylko, że nie tylko w tym problem. Ja potrzebuję ciebie. Nie tylko seksu z tobą, ale całej ciebie.- zbliżył swoje usta do moich.
- Nawet nie próbuj.- skarciłam go z wrednym uśmiechem na ustach.
- Czemu ty mi to robisz?!- znów podniósł głos.- Co, może wolisz tego lizusa, z którym dzisiaj rozmawiałaś przed szkołą?
- Skąd wiesz, że rozmawiałam z Dylanem?- no to teraz mnie wystraszył. Czy on mnie śledzi?
- Selena, ostrzegam cię. Jeżeli spotkasz się z nim, on zginie. Nie pozwolę, aby jakiś dupek mi cię odebrał.
- Po pierwsze...- odepchnęłam go od siebie.-... nigdy nie należałam do ciebie. Po drugie nie masz prawa mówić mi co mam robić. To moje życie i moje sprawy, więc odpieprz się w końcu ode mnie.- w moich oczach pojawiły się łzy. Nie Selena, nie możesz się przy nim rozpłakać. On nie jest wart twych łez.
- Ja tylko ostrzegam.- nachylił się nade mną  i złożył na moich włosach czuły pocałunek. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł.
- A żebyś wiedział Bieber, ze zrobię ci na złość.- powiedziałam sama do siebie.

                                                             ~*~
Skończyłam swoje lekcję i miałam już wychodzić ze szkoły, ale przed parkingiem zatrzymał mnie Dylan.
- Selena!- nie rozmyśliłam się. Mam zamiar iść z nim na tą randkę, a Justinowi nic do tego. Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
- Mam nadzieję, że nie rozmyśliłaś się.
- No co ty. Przyjedź po mnie o 18.
- Okey.- podszedł do mnie i złożył mi w kąciku moich ust, krótkiego buziaka.- To do zobaczenia.
- Pa.

~Justin~
- Rozwalę mu łeb!- wrzasnąłem na cały samochód.
- Justin, uspokój się chłopie. Nie w tej sprawie tu jesteśmy.
- Chuj mnie to obchodzi!- już chciałem wychodzić, ale Austin złapał mnie za kurtkę.- Puść mnie, albo obiję ci ryj.
- Co ty się tak przejmujesz tą laską. Widzisz, że nie leci na ciebie. To po chuj ty się do niej rwiesz i zawracasz sobie nią dupę.
- Sam nie wiem.- założyłem ręce na piersi.
- No a może Bieber się zakochał.
- Wypluj to słowo, albo rozwalę ci łeb.- Austin zaczął się śmiać.
- Oj Justin.

                                                                         ~*~
Zbliżała się 18, a ja nie miałam jeszcze ułożonych włosów. Jak na złość nic mi dzisiaj nie wychodziło. Makijaż, włosy, nawet sukienka jakoś dzisiaj na mnie dziwnie leżała. Do drzwi zadzwonił dzwonek. Dylan pewnie już jest, a ja dopiero co kończę kręcić lokówką moje długie włosy.
- Zaraz zejdę!- krzyknęłam i odwinęłam pasmo włosów. Popryskałam wszystkie włosy lakierem i już mogłam iść. Chwyciłam jeszcze czarną kopertówkę i zeszłam ze schodów.
- Cześć Dylan.- dałam mu buziaka w policzek.
- Hej, wyglądasz...- urwał.- Cudownie.
- Dzięki.- poczułam jak moje policzki zaczynają mnie piec. O ja cię.

- To gdzie mnie zabierasz?- zapytałam siedząc już w samochodzie bruneta.
- Jedziemy najpierw na kolację do restauracji, a później niespodzianka.
- Nie lubie niespodzianek.
- Ta ci się spodoba.

Chłopak zaparkował przed jedną z najdroższych restauracji w mieście. Wysiadł z samochodu, po czym szybko go okrążył i otworzył drzwi z mojej strony. Podał mi dłoń i z jego pomocą wysiadłam. Zachichotałam i dałam całusa w policzek Dylanowi.
- Justin!- usłyszałam krzyk za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam szatyna idącego szybkim tempem w naszą stronę. Miał broń. Za nim biegł ten sam facet co wczoraj podszedł do mnie i do Angel.
Bieber był coraz bliżej nas. Odblokował broń i wymierzył w Dylana. Stanęłam pomiędzy nim a szatynem.
- Justin, co ty robisz?- pisnęłam ze łzami w oczach.
- Odsuń się!- wrzasnął, ale ja nie drgnęłam.- Kurwa! Powiedziałem odsuń się!- szarpnął mnie, aż przewróciłam się na chodnik. Szatyn wymierzył brunetowi broń prosto w skroś. Pisnęłam kiedy usłyszałam strzał. Zalałam się łzami. Poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce, a po chwili kładzie na tylne siedzenia w aucie i rusza.

2 komentarze: