niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 21. I Love You.

- Co ty tutaj robisz?- krzyczę szeptem wypychając chłopaka na zewnątrz.
- Chciałem się z tobą zobaczyć.- posyła mi szelmowski uśmiech. On chyba sobie ze mnie żartuje.
- Wynoś się. Już coś ci mówiłam. Mówiłam ci żebyś dał mi spokój. Czego ty nie rozumiesz?
- Nie pozwolę tak łatwo ci odejść.- mówi z poważną miną.
- Jedź stąd.- nakazuję i wchodzę do środka.
- Nie pozwolę ci na to Selena!- krzyczy, aż słychać go w środku. Modlę się, aby rodzice tego nie usłyszeli. Jednak na marne.
- Co się stało Selena?- mama wchodzi do holu. Opieram się o drzwi i spoglądam na nią.
- Pokłóciłam się z Justinem. To nic takiego mamo.- uśmiecham się sztucznie i wbiegam na górę.
Do Angel:
Spotkajmy się jutro przed bajkolandem. Muszę z tobą pogadać.

Od Angel: 
Ok. Ale po co ty chcesz jechać do bajkolandu? Odbiło ci?:d

Do Angel:
Zajmuję się Tobym. Głupia:*


                                                                   ~*~

Czuję jak ktoś ciągnie mnie za włosy. Otwieram jedno oko, a potem drugie. Odwracam głowę w bok i widzę uśmiechnięta twarz Tobyego.
- Sel!- nauczył się mówić moje imię.  A właściwie to zdrobnienie. No ale nie powie całego mojego imienia, ma dopiero 1,5 roku.
- Już wstaję Toby.- podnoszę się i zakładam szlafrok.- Chodź zrobimy coś na śniadanie.- biorę go na ręce i razem z nim schodzę do kuchni. Rodziców jak zwykle nie ma. Ale za to jest Martha.
- Witaj Selena.
- Cześć Martha. Zrobisz nam jakieś śniadanie?- sadzam małego w foteliku.
- Jasne.
- A zajęłabyś się nim przez chwilę?
- Zajmę, zajmę.
Uśmiecham się lekko do niej i spowrotem idę do sypialni. Wybieram ubrania i idę do łazienki wziąć prysznic. Kiedy jestem już ubrana, umalowana i gotowa wracam do Tobyego i Marthy. Na stole czeka już ciepłe śniadanie. Naleśniki. Siadam obok fotelika małego na kuchennym hakerze i zaczynam jeść.
- Chodź Toby, ubierzemy się.- kiedy kończę jeść podnoszę się i biorę chłopca na ręce. Martha już wcześniej go nakarmiła. Zabiję się za to, że zgodziłam się pilnować Tobym kilka dni. To strasznie długo, a ja już wysiadam. Tak. To dopiero jeden dzień, ale gdyby nie Martha nie wiem co by było. Chociaż ona mi pomoże. Nie wiem co by było gdyby Toby był moim synem. Nie wiem co by było gdybym jednak była w ciąży, gdyby to nie był fałszywy alarm. Mówiłam, że bym usunęła, ale pewnie nie miałabym sumienia odebrać życie mojemu dziecku.
Ubieram Tobyego i pakuję potrzebne mi rzeczy do torby. Do mojej pakuję to co zwykle. a do Tobyego pieluchy, chusteczki, kremy, picie, ciastka i inne takie. Obie torby przerzucam sobie przez ramię i biorę chłopca. Schodzę na dół, ubieram płaszcz i biorę kluczyki od samochodu. Umieszczam chłopca w foteliku, który wcześniej zamontowałam. Wcześniej czyli przed chwilą. Siadam obok chłopca i ruszam.
                                                                             ~*~
- Więc o czym chciałaś pogadać?- bawię się kulkami z Tobym. On rzuca mi kolorowe piłeczki, a ja je mu odrzucam.
- Chciałam pogadać o Justinie. Był wczoraj u mnie.- Na słowo ''Justin'' Angel głęboko westchnęła i przewróciła oczami. No tak jak zawsze.
- I po co był?- zapytała nie patrząc na mnie tylko na malucha.
- Po nic szczególnego. Powiedział, że chciał mnie zobaczyć, ale kazałam mu wracać. Moja mama dowiedziała się, że pokłóciłam się z nim. Nie wiem po cholerę wczoraj przyjeżdżał. Narobił mi tylko zamieszania.
- Myślę, że on coś do ciebie poczuł.- blondynka uśmiecha się pod nosem.- Nawet taki upadek jak on ma uczucia, widocznie.- śmieje się.
- Nie sądzę.- odpowiadam i marszczę brwi.
- Och, jak uważasz Selly.
- A jak z...
- Niallem?- kiwam głową.- Nie wiem. Prosił mnie kilkakrotnie o jeszcze jedna szansę. Ale sama nie wiem co mam robić. Jak myślisz Sel?
- Myślę, ze skoro go kochasz to...- przerywam na chwilę.- Powinnaś dać mu tą drugą szansę.- blondynka zaczyna piszczeć i uwieszać mi się na szyi.- Ale powiedz mu, że jak jeszcze raz cie skrzywdzić to już nigdy w życiu nie porucha. Nie będzie miał czym.- obie się śmiejemy. Toby zaczyna stękać. Po chwili rozpłakuję się.
- O jezu.- jęczę i biorę chłopca na ręce.- An jedźmy do mnie. Położę go spać.
- Jestem swoim autem. Pojedziemy osobno.
                                                                      ~*~
- Nareszcie zasnął.- oznajmiam szeptem wchodząc do salonu. Blondynka leży rozłożona na kanapie i wcina popcorn.
- Dostałaś sms'a.- mówi kiedy siadam obok niej.
- Później go sprawdzę.- wzdycham i biorę od niej garść popcornu. Spoglądam na ekran telewizora i przez chwilę zastanawiam się jaki film ogląda blondynka.- To własnie miłość? Jezu An.- jęczę. Nie przepadam za tym filmem. 
- Nigdy nawet nie obejrzałaś tego filmu do końca, Sel. Skąd wiesz, że jest taki zły jak myślisz?
- Po samym tytule mogę to stwierdzić. 
- Sprawdź kto do ciebie wypisuje bo zaczyna mnie to już wkurzać.- dziewczyna podaję mi telefon, kiedy znów przychodzi wiadomość. 
Od Justin: 
Musimy się spotkać. Proszę Selena. Ostatni raz. Wysłuchasz mnie i zrobisz z tym co będziesz chciała.

Od Justin: 
Selena nie zlewaj mnie. Muszę ci to powiedzieć. 

Do Justin:
To mów. 

Od Justin:
Ale nie tak. Nie przez sms'y.

Do Justin:
Dobra. Przyjadę do ciebie za 20 min. Pa. 

- Angel zajmiesz się na chwilę Tobym? Muszę coś załatwić.- wstaję i ruszam w stronę holu. 
- Nie mów, że coś z Bieberem. Selena...
- Proszę cię An. Zostań z Tobym.- wychodzę. 

                                                                             ~*~
Kiedy jestem już przed drzwiami Justina waham się czy zadzwonić, czy po prostu wejść. Jednak dzwonię. W drzwiach staję podpity chłopak. Wyraźnie czuć od niego alkohol. Marszczę brwi i bez zaproszenia wchodzę do środka. Rozglądam się po salonie i widzę niemały bałagan. 
- I co chciałeś mi powiedzieć?- odwracam się w jego stronę. Szatyn podchodzi do mnie i łapię za moje nadgarstki. 
- Nie myślałem, że kiedyś to komuś powiem. Ale...
- Ale co? No mów wreszcie. Nie mam za dużo czasu.- niecierpliwię się. 
- Kocham cię Selena.- na chwilę moje serce zatrzymało się. Ale...że co? 
- Co?- powtarzam na głos z szeroko otworzonymi oczami. Nie powiem, że nie bo zdziwiłam się, ale jednak przez to jedno słowo nic się nie zmieni. 
- Kocham cię.- zbliża się swoimi ustami do moich.
- Nie czekaj.- kładę dłoń na jego ustach.- Co ty myślisz, że te dwa słowa wszystko zmienią?
- Tak.- unoszę jedną brew.- Znaczy...- zaczynam chichotać. 
- Nie Justin nie zmienią. Wiesz czego oczekuję od ciebie. Jeżeli chcesz, żebyśmy byli ze sobą naprawdę to wiesz co musisz zrobić. 
- Co?
- Odejść z tego cholernego gangu. 
- Selena to nie jest takie proste.- puszcza moje nadgarstki i siada na kanapie. 
- Nie wiem jakie jest. Ale zastanów się nad tym. Muszę lecieć pa.- rzucam mu ostanie spojrzenie i wychodzę. Zostawiłam go tam tak samego. To dla mnie nie mały szok. Powiedział mi, że mnie kocha. Chociaż wcześniej nie było mowy o takim obrocie sprawy. Gdy wypowiedział te dwa słowa w duszy cieszyłam się. Ale wiem, że stać go na więcej. Kiedy zrezygnuję z pracy u Robertha nic nie będzie stało nam na przeszkodzie. Muszę mieć pewność, że on nie będzie pakował się już nigdy więcej w jakieś gówno. Ale skąd mam wiedzieć czy będzie wolał prowadzić takie życie jak do tej pory, czy z niego zrezygnować. 


środa, 24 lutego 2016

Rozdział 20. Human

- To nie powinno się wydarzyć.- wstaję jak poparzona i zaczynam się ubierać, kiedy dochodzi do mnie to co właśnie zrobiłam. Czemu jestem tak głupia i dałam się sprowokować?
- Co?- unosi się na łokciach i patrzy na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Zapomnijmy o tym co przed chwilą miało miejsce. Zrobiłam to pod wpływem chwili. Wcale tego nie chciałam.- właśnie w tym momencie skłamałam.
- O czym mi ty teraz pierdolisz?- zdenerwował się.- Najpierw sama chcesz się ze mną pieprzyć, a później, że jednak kurwa nie chciałaś? O co ci w końcu chodzi?
- O nic Justin. Na razie.- żegnam się i wychodzę biorąc po drodze torbę i szpilki. Przerzucam torbę przez ramie i zakładam szpilki czekając na widne. Wchodzę do środka i wciskam ''0''. Po kilku minutach wychodzę z budynku i wsiadam do pierwszej lepszej taksówki. Podaję kierowcy adres Angel i opieram głowę o szybę, kiedy kierowca już rusza.

                                                                      ~*~
- Nie mów mi, że znów się z nim przespałaś?- blondynka przewróciła oczami, widząc jak przygryzam zdenerwowana wargę.- Selena kurwa mać! Co się z tobą dzieje? Gdzie jest ta moja cudowna przyjaciółka co wcześniej? Gdzie ta przyjaciółka, z którą mogłam się pośmiać. Gdzie ta moja wredna i zabawna Sel? Jak mogłaś się tak zmienić przez tego palanta? Jak mogłaś mu znów się oddać? Też przespałam się z Niallem, ale myłam wtedy pijana. A ty na trzeźwo pozwalasz się tak traktować Bieberowi. Selena musisz się...
- Co powiedziałaś?- przerywam jej wkurzona.- Przespałaś się z Horanem?! Czy ty oszalałaś?
- Nie jesteś lepsza, Selena.- krzyżuje ręce na piersiach.
- Dobra może masz racje co do Biebera. Ja obiecuję, że więcej nie będę miała już z nim nic do czynienia. Ale ty musisz mi obiecać, że nie będziesz chciała wrócić do Horana.
- Nie mogę ci tego obiecać.- stęka.
- Angel!
- Dobrze wiesz, że gdzieś głęboko nadal coś do niego czuję.
- Jesteś głupia.- śmieję się z pogardą.
- Kurwa mówisz mi, że to ja jestem głupia, ale ty jesteś nie lepsza wiesz? Wchodzisz do łóżka chłopakowi, którego prawie w ogóle nie znasz. Pieprzysz się z nim tak jakbyś była jakąś dziwką!- otwieram usta ze zdumienia. Nie wieże jak moja najlepsza przyjaciółka mogła mi coś takiego powiedzieć. Jak? W moich oczach pojawiają się łzy.
- Sel, przepraszam. Ja nie chciałam. To z nerwów. Ja...
- Zamknij się już! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.- wychodzę.
- Selena, czekaj!- słyszę za sobą głos blondynki, ale już się nie odwracam.
Tutaj nie jeżdżą żadne taksówki, więc muszę iść na pieszo. Trochę trudno iść w sukience i szpilkach 2 km, ale no jakoś muszę. Kiedy jestem już na posesji widzę samochód mojej siostry. Ciekawa jestem po co przyjechała. Nigdy bez jakiegoś konkretnego powodu nie zaszczycała nas swoją obecnością. Próbuję wejść do domu, ale uniemożliwiają mi to zamknięte drzwi. Szlak! Nie wzięłam kluczy. Okrążam wille dookoła i wchodzę tylnymi drzwiami.  Atakuję mnie już w drzwiach mój kochany siostrzeniec. Już sam chodzi, jak słodko. Łapię go na ręce i całuję w policzek.
- Gdzie mamusia?- pytam rozglądając się za Lucy.
- Jestem.- wchodzi do salonu uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Czemu przyjechaliście?
- Musieliśmy odebrać kuzyna Jacoba od jego rodziców no i wpadliśmy.- nie znam rodziny partnera mojej siostry. Raz, czy dwa widziałam tylko jego rodziców. Może być nawet ciekawie poznać jego kuzyna.- I chciałam cię o coś poprosić.- mówi kiedy wchodzimy do kuchni. Siedzi tam Jacob z przystojnym brunetem.
- Cześć Jacob.- witam się z nim buziakiem w policzek.
- Jai.- chłopak podaję mi rękę. Mierzę go wzrokiem i uśmiecham się.
- Selena. Jaką masz prośbę do mnie Lucy?- poprawiam sobie chłopca na rękach.
- Żebyś zajęła się małym przez kilka dni. Chcemy z Jacobem wyjechać gdzieś i odpocząć. Wiem, że masz ferie, jeżeli nie chcesz to trudno wynajmiemy niańkę. Chociaż byłabym spokojniejsza gdybyś to ty się nim zajmowała.
- No pewnie, że zajmę się nim. Jak coś mama mi pomoże. Była z ojcem na Bora Bora. Wrócili niedawno. To może zająć się też trochę wnuczkiem. 
- To świetnie. Jacob przynieś rzeczy Tobyego z samochodu. 
- Nie chcę mi się.- jęknął chłopak wygodnie rozciągnięty na kanapie w salonie. 
- Ja pójdę.- odezwałam się zdejmując swoje szpilki. 
- Pomogę ci.- obok mnie pojawił się Jai.
Chwyciłam jedną torbę malca, a chłopak dwie pozostałe. Ciekawa jestem w takim razie na ile Lucy chce wyjeżdżać. Zaniosłam wraz z chłopakiem torby do mojej sypialni. Nadal trzymałam chłopczyka na rękach. Już zaczynały mnie boleć. Postawiłam Tobyego na podłodze i złapałam się za plecy.
- Może zrobić ci mały masaż?- zaśmiał się Jai, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. 
- Jai jest masażystą. Bardzo dobrym.- odzywa się Lucy.
- No skoro tak to chyba skorzystam.- uśmiecham się zalotnie. 
- Więc się rozbierz.- nakazuję mi, a ja ponownie gromię go wzrokiem.- Miałem na myśli do pasa.- śmieje się.
Wchodzę do garderoby i chwytam z niej szare dresy. Ubieram je, a piersi okrywam białym ręcznikiem. Wchodzę do pokoju i kładę się na łóżku. Po chwili czuję jak ktoś siada na moim tyłku. 
- Ała! Mógłbyś trochę schudnąć.- śmiejemy się razem. 
- Dzięki mnie plecy przestaną cię boleć, więc leż cicho!

                                                                             ~*~
Faktycznie po tym masażu Jai'a czuję się lepiej. Nie jestem już tak spięta. Lucy, Jai i Jacob pojechali jakąś godzinę temu, a ja zostałam sama z Tobym. Mały śpi słodko obok mnie, a ja oglądam tv. Dostaję sms'a.
Od Justin: 
Mogę do ciebie przyjechać?

Wow! To chyba pierwszy raz kiedy Bieber mi się o coś pyta. Ale coś sobie obiecałam.

Do Justin: 
Nie. 

Od Justin: 
Proszę Selly. Chciałbym ci coś powiedzieć. Chyba coś bardzo ważnego. Przynajmniej jak dla mnie.

Do Justin: 
Powiedziałam NIE.

Nie odpisał już. Nie mam zamiaru ulegać po raz setny. On myśli, że przybiegnę do niego za każdym razem kiedy on tylko tego chce. Ale tym razem się pomylił. Ja juz mam dosyć. Spojrzałam na słodko śpiącego Tobyego. Moja siostra ma wielkie szczęście, że go ma. Ja nie chcę jak na razie dzieci, ale to nie znaczy, że nie zamierzam ich wcale mieć. Boję się ciąży i takich tam, ale myślę, że po 30-stce dałabym rade. 
Wstaję i idę wziąć prysznic. Jest już 21. Tobyego już dawno wykąpałam, teraz czas na mnie. Kiedy zmyłam już swój make up, umyłam się i ubrałam w dresy i top schodzę do kuchni po coś do picia. Kiedy schodzę z ostatniego stopka i jestem w holu do domu wchodzą rodzice. 
- Nie śpisz jeszcze?- pyta mama.
- Jest 21.- śmieję się.- Była Lucy. Podrzuciła mi na kilka dni Tobyego. 
- Co? Ale ja i ojciec wyjeżdżamy na kilka dni. Ojciec wyjeżdża w sprawach służbowy, a ja razem z nim. 
- Eh, trudno. Dam sobie jakoś sama radę.- wzdycham i wchodzę do kuchni. Wtedy dostaję kolejnego sms'a, ale już nie od Justina.

Od Angel:
Sel tak cię przepraszam. Wiesz, że nie mówiłam tego na poważnie:C

Do Angel: 
Wiem An:3 Nie gniewam się już:*<3 Kocham cię.

Od Angel:
Ja ciebie też<3!

- Selena Justin do ciebie.- słyszę głos mamy z holu. Zamieram.

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 19. Please Don't Go

Moje serce momentalnie przyśpieszyło. Tak cholernie się boję. Chce mieć to już za sobą.
- Otóż pani Gomez...- wstrzymuję oddech.-...wszystko wskazuje na to że pani nie jest w ciąży. To zwykła grypa. Musiała ją pani gdzieś załapać.- marszczę brwi.
- Ale jak to? Przecież test wyszedł pozytywny, no i te wszystkie objawy.
- Czasami się zdarza, że test wychodzi błędnie, a wymioty, temperatura i obolałe mięśnie świadczą o grypie.- uśmiecha się. Odwzajemniam gest, ale jest to wymuszony uśmiech. Czyli, wracamy już do rzeczywistości.
Żegnam się z lekarzem i wychodzę z gabinetu w pełni zamyślona. Od raz naskakuję na mnie blondynka razem z chłopakiem. Podnoszę na nich wzrok i spoglądam najpierw na Angel, a później na Justina, nie odrywając od niego wzroku wreszcie się odzywam.
- Nie jestem w ciąży. To tylko grypa.- w oczach chłopaka, czuję ulgą, ale i też rozczarowanie. No tak, myślał, że dzięki dziecku znów będziemy razem. Niestety.
- Jezu.- oddycha z ulgą dziewczyna i uwiesza mi się na szyi.

                                                                             ~*~
Przyleciałyśmy już do LA. Stwierdziłam, że po prostu zapomnę o tym incydencie, o dziecku. Dziś stwierdziłam, że spotkam się z chłopakiem, od sms'ów. Ma na imię Samuel. Podobno chodzi na jakieś dobre studia. Piszę z nim już od tygodnia i to może być całkiem ciekawa znajomość.
Poprawiam swoją czarną sukienkę i płaszcz. Wychodzę przed dom. Przed samochodem stoi już Samuel. Widziałam już jego zdjęcia, ale na żywo jest o wiele lepiej.
- Hej.- witam się.
- Cześć śliczna.- całuję mnie w policzek na co chichoczę.- Czyli kino?- pyta kiedy już oboje siedzimy w aucie.
- Mhm.- mruczę.

                                                                           ~*~
Po filmie stwierdziliśmy, że się przejdziemy po parku. Było już dość ciemno.  To było trochę jednak dziwne bo chłopak chwycił moja rękę i tak ze mną szedł, ale mimo wszystko nie zabrałam jej. Był naprawdę fajnym chłopakiem. Zupełnie innym niż Justin. Niestety. Innym. Nadal o nim myślę. Nadal czuję jego ciepłe wargi na moich. Tak wiem to chore, ale nic nie zrobię.
- Kurwa, nie dotykaj jej!- zanim orientuję się co się dzieję, Justin rzuca się na mojego towarzysza. Boże co on tu robi?
- Justin zostaw go!- krzyczę, ale na nic. Oboje zaczynają się bić, co zaczyna mnie przerażać bo dobrze wiem, ze ich od siebie nie odciągnę.
- Justin przestań!- piszczę, kiedy widzę jak wymierza cios w brzuch chłopaka.
Wykorzystuję to i łapię Samuela.
- Idź do domu, proszę.- szepczę mu do ucha, a ten odchodzi.
- Co ty wyprawiasz Bieber?! Kompletnie oszalałeś!- wrzeszczę i zakładam ręce na piersi.- Nawet randkę musiałeś mi zepsuć.- udaję naburmuszoną minę.
- Nie mogłem wytrzymać kiedy zobaczyłem, ze cię dotyka.
- Jezu Justin.- mamrocze i podchodzę do chłopaka. Łapię dłonią jego twarz i kręcę nią oglądając rany.- Chodź. Pojedziemy do ciebie, opatrzę ci to.
Nic nie odpowiada tylko zaczyna iść. Kiedy zauważam jego auto, sięgam do kieszeni jego spodni. Na co chłopak reaguję dość dziwnie.
- Co ty robisz?- pyta z uśmiechem, kiedy próbuję znaleźć kluczyki.
- To.- pokazuję mu srebrną rzecz.
Wsiadam od strony kierowcy.
- Nie pozwoliłem ci prowadzić.
- Nie musiałeś.
Jadę dość wolno. Szpilki utrudniają mi jakiekolwiek szybsze ruchy. Zatrzymuję samochód na parkingu i wychodzę jako pierwsza. Ruszam w kierunku budynku i wchodzę do windy. Na górę jedziemy w ciszy, ale albo ja albo szatyn zerkamy na siebie co chwilę. Winda się zatrzymuję, a my wychodzimy. Staję pod drzwiami od mieszkania chłopaka i czekam aż je otworzy.
- Idź do kuchni.- mówię wchodząc do środka. Zdejmuję szpilki i szukam w szafkach apteczki. Kiedy już ją znajduję odwracam się w stronę chłopaka. Próbuję dosięgnąć do jego skroni, ale bez szpilek jest mi ciężko. Czuję jak unoszę się nad ziemią, a po chwili siedzę już na wyspie kuchennej, a pomiędzy moimi nogami stoi Justin. Nie jest to zbytnio komfortowe, bo mam na sobie sukienkę.
Delikatnie przecieram rany. Chłopak syczy. No trudno, trzeba było się nie bić. Przemywam wodą utlenioną rozcięta wargę. Nie mogę się powstrzymać od nieprzygarnięcia mojej. Tak kocham jego usta. Chłopak to zauważa, zaczyna masować dłońmi moje uda. Zbliża się swoją twarzą coraz bliżej.
- Justin.- szepczę, ale nie spuszczam z niego wzroku.
- Zależy mi na tobie Selena. Jak na nikim innym. I te dni, w których nie było ciebie obok mnie, były najgorszymi w moim życiu. Uwierz.
Po tych słowach nachyla się i składa na moich ustach delikatny pocałunek, a ja nie opieram się.
Podwija polowi moją sukienkę. Podnosi mnie lekko i ściąga ją przez głowę. Dotyka ustami skórę na mojej szyi, a mi na całym ciele pojawia się gęsia skórka. Tak dawno tego nie czułam. Stęskniłam się. Liże miejsce pod moim uchem i zjeżdża coraz niżej. Aż do stanika. Odpina go zwinnym ruchem i z uśmiechem wpatruje się w moje piersi. Oblizuję językiem usta, które po chwili znajdują się na moich sutkach. Jęczę z rozkoszy, którą zadaję mi ten seksowny facet. Wplatam palce w jego włosy i zmuszam go, aby spojrzał mi w oczy. Kiedy już to robi, wpijam się z pożądaniem w jego pełne usta. Uśmiecha się przez pocałunek co jeszcze bardziej mnie nakręca. Pozbywam się jego koszulki i wskakuję na niego, owijając swoje nogi na jego biodrach. Chłopak traci lekko równowagę i chwieję się. Nadal go całuję, a on oddaję pocałunki. Łapie mnie za pośladki i mocno je ściska. Nie odrywając się ode mnie przechodzi do sypialni i rzuca mnie na łóżko. Kiedy poprawiam się na nim, on pozbywa się swoich spodni i bokserek. Obracam go. Siadam na nim okrakiem i przyciągam usta do jego szyli. Wędruję pocałunkami po jego ciele. Szyja, obojczyki, klatka piersiowa. W końcu przechodzę do tego co sprawia mi największą przyjemność. Ale nie zdążam nic z nim zrobić bo Justin popycha mnie i klęczy pomiędzy moimi nogami. Zdejmuję figi i sięga po foliową paczuszkę.
- Selena.-dyszy, patrząc mi prosto w oczy.
- Pragnę cię.- mruczę.
Zakłada prezerwatywę, a chwilę później wchodzi we mnie.
- Kurwa.- jęczy wbijając się we mnie.
- Ach!- wołam, czując w sobie to niebiańskie wypełnienie. Z każdym ostrym, rozkosznym pchnięciem rozprawia się moja fala rozkoszy.I tego mi brakowało. 
Obraca mnie na brzuch i klepie w tyłek. Na co cicho piszczę. Ponownie wbija sie we mnie i wychodzi. Mocno i powoli. Na przemian. 
- Justin przestań się już ze mną bawić!- jęczę z bezsilności. Zaczyna szybko się poruszać. Co chwilę dostaję od niego klapsy. Ale podoba mi się taki Justin. Wychodzi i całuję mnie w szyję. 
Jedną ręką oplata mnie w talii, drugą chwyta za biodro i wchodzi we mnie jeszcze mocniej, jeszcze głębiej, a ja znowu krzyczę. I zaczyna się morderczy rytm. Jego oddech staję się coraz głośniejszy, tak jak mój.  Wydaje głośny jęk i ponownie dostaję klapsa. W końcu oboje dostajemy upragnionego spełnienia. 
Kurwa, no i co ja zrobiłam?...

piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 18. The Heart Wants What It Wants

Wygląda na to że Justin dał sobie już ze mną całkowity spokój.Bo w końcu już tyle dni nie pisze do mnie. Ani nie próbuję się dodzwonić. Sama w końcu tego przecież chciałam, to moja wina, ale także jego. 
Nieznany: To poznajmy się.
W sumie to czemu by nie? W końcu jestem wolna. I mogłabym w ten sposób zrobić na złość Bieberowi. 
Ja: Wracam do Los Angeles za tydzień. Możemy się wtedy spotkać:)

~Angel~
Jezus moja głowa! Ledwo otwieram oczy i rozglądam się po pomieszczeniu.
- Chwila...to nie nasz apartament.- mówię sama do siebie. To nie apartament, w którym mieszkałam na czas pobytu w NY z Seleną. A więc gdzie ja jestem? Podnoszę sie ledwo z łóżka i zauważam, że jestem naga. Owijam się szybko szlafrokiem lezącym na podłodze i wchodzę do łazienki, z której słyszę szum wody.
- Chryste to ty?!- podskakuję kiedy widzę blondyna.- Co ja tutaj robię?
- Cześć kochanie.- wychodzi spod prysznica i zmierza w moją stronę, ale w porę się odsuwam. 
- Co ja tu robię i jak sie tu znalazłam.- syczę przez zaciśnięte zęby.
- Pieprzyłem cię wczoraj. Tak jak dawniej.- uśmiechnął się szyderczo. Moja buzia raptownie otworzyła się najszerzej jak mogła. 

~Selena~
Kurwa! Biegnę do łazienki i podnoszę deskę od toalety. Już po raz drugi dziś wymiotuję. Co jest? Zatrułam się czymś? No bo błagam nie mówcie mi, że jestem chora akurat teraz, kiedy jestem w Nowym Jorku. Kiedy mdłości przechodzą podnoszę się i opłukuje buzię wodą. Myję zęby i wracam spowrotem do pokoju. Czuję się strasznie, jest mi ciągle niedobrze, mam wyższą temperaturę ciała i co chwilę chcę mi się sikać! Ja tego dłużej nie zniosę. Jeszcze bolą mnie tak cholernie piersi, a miałam iść dziś z Angel na zakupy. Wracając do Angel. Nadal kurwa nie wiem, gdzie ona jest!
- Jestem!- w drzwiach staję blondynka.
- Chryste, gdzie ty się podziewałaś całą noc?!- uwieszam się jej na szyi.
- Oj zdziwisz się.

                                                                 ~*~
Mimo mojego stanu i tak postanowiłam, że wybiorę się na te chore zakupy. Bo w końcu je kocham i nie mogłabym sb ich oszczędzić w tym mieście. Byłyśmy w jednej z galerii, kiedy po raz kolejny zrobiło mi się strasznie niedobrze. Bez jakiegokolwiek uprzedzenia dziewczyny pobiegłam do toalety w budynku. 
Kiedy byłam w jednej z kabin i nachylałam się nad toaletą. Angel musiała oczywiście coś powiedzieć.
- Em, Sel. Ty i Justin zabezpieczaliście się tak w ogóle? 
- Jasne, że tak brałam tabletki, ale kiedy rozstałam sie z nim przestałam. Po co miałam się nimi faszerować.W czasie, kiedy zniknął też kilka razy zapomniałam ich wziąć. A co to za pytanie?- zmarszczyłam brwi i wyszłam z kabiny, podeszłam do umywalki i wypłukałam wodą usta. 
- Chryste Selena! Nie wiesz, że nie można odstawiać tak od razu tabletek.- dziewczyna łapie się z głowę i opuszcza ją.- Ty możesz być w ciąży, idiotko!- wykrzykuję, a ja zamieram. 
Jezus, od tygodnia spóźnia mi się okres, a przecież nigdy tak nie było. Ale przecież to mógł być przypadek. 
- An nie.- powiedziałam płaczliwie.- Ja sie zabiję jeżeli w wieku 17 lat, zostanę matką. 
- Spokojnie Selena. Chodź, kipimy test i go zrobimy.
- A co jak wyjdzie pozytywnie?- w moich oczach wzbierają się łzy. Ne chcę sobie psuć życia dzieckiem. Nigdy nie chciałam mieć dzieci. Mimo, że lubię zajmować się moim chrześniakiem, nie wyobrażam sobie siebie w roli matki. Na dłuższą metę nie wytrzymałabym.- Ja usunę ciążę.- powiedziałam bez zastanowienie. Byłam skłonna to zrobić. Nie chciałam dzieci. 
- Najpierw się upewnimy tak? No chodź.

                                                                        ~*~
Patrzę na test i zasłaniam ręką usta. Kurwa stało się to czego najbardziej się obawiałam. Kiedy zobaczyłam dwie czerwone kreski, rozpłakałam  się na dobre. Nie chcę tego dziecka. 
- Trzeba to jak najszybciej załatwić Selena.- Angel przytula mnie.- Powinnyśmy wrócić do LA i poszukać znajomego lekarza. Za młoda na to jesteś i przyznajmy. Byłabyś fatalną matką.- śmieję się sztucznie, ale mnie jakoś to nie bawi. Nie teraz. Nie z ta myślą, że mogę zostać matką, czego szczerzę nie chcę. Przynajmniej nie w takim wieku. 
- Zadzwonię do Justina.- mówi.
- Co?! Nie! Oszalałaś?! On mi nie pozwoli usunąć dziecka!- krzyczę i próbuję wyrwać jej mój telefon, ale na marne. Po czterech sygnałach szatyn odbiera. 
- Selena, żabciu. Co się stało, że się do mnie odzywasz.- wyraźnie słychać, że się teraz cieszy.
- To ja Angel. Justin, Selena jest w ciąży.- po słowach blondynki, zapanowuję długa i pusta cisza, która aż mnie przeraża. No niech on coś teraz kurwa powie.
- Justin?- szepczę. No niech się w końcu odezwie.
- Selly to prawda?- pyta wystraszony.
- Zrobiłam test i wyszedł pozytywny.- moje oczy znów robią się mokre. 
- Selly, kochanie. Jesteście jeszcze w NY.- boże. Justin Bieber po raz pierwszy w moim życiu powiedział do mnie ''kochanie''. I to tak powiedział... I do tego było potrzebne mu dziecko? Którego i tak mam zamiar się pozbyć. 
- Tak.- odpowiada An.
- Przylecę najszybciej jak się da. Do zobaczenie Selly.- rozłącza się.
Ale ja nie chcę mieć z nim już nic wspólnego. 
A może jednak chcę?
No kurwa! Sama nie wiem. Jednak nadal go kocham, a kiedy usłyszałam jak powiedział do mnie ''kochanie'' całkiem zmiękłam. 
Położyłam się na dużym łóżku i schowałam warz w poduszkę. To najgorszy dzień w moim życiu. Nie chcę myśleć co by było, gdyby rodzice się dowiedzieli.
Angel włącza telewizor i kładzie się za mną. Leżymy tak jakby '' na łyżeczkę. 
- Nie chcę być matką, An.
- Wiem, no ja też bym nie chciała, Masz dopiero 17 lat, za miesiąc kończysz 18. Masz na to jeszcze czas. Spokojnie załatwimy to. Nikt poza naszą trójką i doktorem nie będzie wiedział, że byłaś kiedykolwiek w ciąży.


Budzę się o 22. Spałam aż 5 godzin. W nocy znowu nie zasnę. Słyszę jak Angel rozmawia z kimś w drugim pokoju, salonie. Tak to Justin. Zwlekam się z łóżka i wchodzę do pomieszczenia w którym się znajdują. Wzrok Justina wędruję na mnie, a już po chwili czuję jak jego silne ramiona oplatają moją talię, a twarz chowa w moich włosach. Nie opieram się temu. 
- Nie pozwolę ci usunąć dziecka Selly.- odsuwam się niemalże natychmiast od niego.
- Co? To chyba nie od ciebie zależy czy je usunę czy nie.- marszczę brwi. 
- Jestem jego ojcem.- wskazuję na mój brzuch.- I nie pozwolę pozbawić cię jedynej rzeczy, która może utrzymać mnie przy tobie. 
- Ja zdecyduję.- odpowiadam i spuszczam wzrok bo czuję, że zaraz się rozpłaczę. 
- Nie. Nie zgadzam się i koniec. Chcę z tobą być Sel. Z tobą i tym dzieckiem. Skoro to jest jedyna szansa dla nas.
- No chyba żartujesz?- on chcę tylko to dziecko, abym dalej z nim była. Chce je wykorzystać. Nie martwi się tym, że ono zniszczy nam życie.
- Najpierw jedziemy do lekarza. Tu w NY. Bo nie jest pewne, że naprawdę jesteś w ciąży.- wtrąca się An. 

                                                                              ~*~
- O tuż pani Gomez...- zaczyna ginekolog.- Wszystko wskazuję na to że pani... 

*****************************************************
Rozdziały nie są jak na razie długie. 
Ale myślę, że poprawię się, kiedy dojdzie do tego momentu, którego chcę...
<3!


czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 17. Secret Love Song

- Chyba żartujesz?! Powiedziałem coś kurwa! Zatrzymaj się!- czuje szarpnięcie, momentalnie tracę równowagę i ląduję na drzwiach jakiegoś samochodu.
- Nie dotykaj mnie!- szarpię się. Chłopak przyciska mnie i łapie moje nadgarstki.
- Jesteś moja. Rozumiesz?- syczy.- I nigdy nie pozwolę ci odejść.

                                                                           ~*~

Siedzę na miękkiej kanapie, owinięta szarym cieplutkim kocem. W dłoniach trzymam kubek z gorącom herbatą. Wokół mnie leży pełno zużytych chusteczek.  Tak płaczę. Boję się go. Gdyby nie Colin nie wiem co by było. Odciągnął mnie od niego, a potem nie wiem co z nim i z Colinem. Angel zawiozła mnie do domu. Chciała zostać, ale nie mogła. W sumie to nie chciałam teraz z nią gadać. Wolałam pomyśleć. Marzę abym już nigdy więcej nie musiała go oglądać. Wyobrażam sobie do czego już jest zdolny. Ale z tym koniec. Koniec już z nami. Nie mogę tak siebie krzywdzić, mimo i nadal go kocham, nie mogę na to pozwolić. Nie mogę pozwolić, aby mnie krzywdził. Tylko co będzie kiedy on do mnie przyjedzie? Co będzie jak coś mi zrobi? Chce wymazać go z mojego życia. Chcę żeby zniknął, ale niestety. To niemożliwe.

Budzą mnie czyjeś wrzaski i okropnie głośnie walenie w drzwi.
- Selena! Kurwa mać! Masz otworzyć te pieprzone drzwi! Słyszysz!- o nie. To Justin. Co ja mam teraz zrobić? Panika ogarnia cały mój umysł. Jestem sama w tym wielkim domu. Podnoszę się z kanapy i podchodzę powoli do drzwi. Dotykam je dłonią i szepczę.
- Odejdź.
- Wpuść mnie!- syczy. Z moich oczu zaczynają lecieć łzy, a ja zanoszę się płaczem. Odsuwam się od drzwi i zsuwam się po ścianie. Po chwili słyszę głośny huk. Podnoszę wzrok. Wyważył drzwi.
Podchodzi do mnie i kuca. Owija mnie w szczelnym uścisku.
- Ej Sell. Nie płacz.- nie rozumiem już go. Raz jest zły, raz czuły, raz smutny. Jest bardzo zmienny. Ale czy ta troska nie wzięła się tylko z powodu, że zobaczył moje łzy. Mógłby mi coś zrobić. Jak tym ludziom ze zdjęć.
- Proszę cię nie dotykaj mnie.- chowam głowę między kolana.
- Co się stało Selena? O co ci chodzi? Czemu ze mną zerwałaś?
- Widziałam zdjęcia.- szlocham. Nie będę tego przed nim ukrywała. Musi mi to jakoś wytłumaczyć. Wciąga gwałtownie powietrze. Podnoszę wzrok, a ten go odwraca.
- To nie twoja sprawa.- mówi, łagodnie.
- Jeżeli nie wytłumaczysz mi tego to nie mamy o czym rozmawiać.
- To moja praca Selly. Nie powinnaś się w to mieszać.- śmieje się i zakłada mi kosmyk włosów za ucho.
- Ale chcę. Powiedz mi.
- Po prostu wyrównuję z tymi ludźmi pewne rachunki. Nie otrzymują tej kary za nic.
- Justin.- zamykam oczy, by za chwilę ponownie na niego spojrzeć.- Ja już nie chcę, żeby tak dalej było. Nie chcę już się w to bawić. Było fajnie, ale się skończyło. Jesteśmy z dwóch innych światów. Powinieneś znaleźć sobie inną dziewczynę, która będzie cie zaspokajała. Bo ja oczekuję czegoś więcej i nie mogłabym tak dalej.
- Nic się nie skończyło. Dopiero się zaczęło.

                                                                  ~*~
Wreszcie jestem w miejscu, gdzie mogę odpocząć. Nowy Jork. Kocham to miasto, chociaż tak dawno tutaj nie byłam. Razem z Angel postanowiłyśmy, że to dobrze nam zrobi. W końcu są ferie. Justin po ostatnim incydencie, trzy dni temu, robił różne głupie rzeczy. Nie raz wysyłał mi róże, czy wypisywał milion sms'ów. Potrafił jednego dnia wysłać mi trzy bukiety czerwonych róż. Ale to niczego nie zmieni. Z nami koniec.
Angel i ja właśnie wybieramy się na imprezę. Wreszcie będę mogła się wyluzować.
Czekam w pokoju hotelowym na Angel. Kiedy dostaję wiadomość.
Nieznany: Cześć księżniczko.
Marszczę brwi. Nie mam tego numery zapisanego. Jednak postanawiam odpowiedzieć.
Ja: Znamy się?
Nieznany: Nawet nie wyobrażasz sobie jak dobrze;);*
Kiedy czytam wiadomość do pokoju wchodzi już gotowa blondynka. Chowam telefon do torebki i ubieram szpilki. Razem wychodzimy z hotelu, przed nim czeka na nas żółta taksówka. Obie wsiadamy do pojazdu. Kierowca zawozi nas pod klub. Wysiadłyśmy i ruszyłyśmy w jego kierunku. Słyszałam jak przychodzą mi co chwilę wiadomości, ale nie miałam zamiaru ich odczytywać. Przynajmniej teraz. Wchodzimy do środka i od razu kierujemy się w stronę baru. Co nie jest łatwe bo rażą nas kolorowe światła i zagłusza głośna muzyka. Jeszcze ludzie tańczący i przewracający się. Kiedy znajduję bar siadam przy nim razem z An i rozglądam się wokoło. 
- Co dla pań?- krzyczy barman. 
- Sex on the beach dwa razy.- mówi blondynka.
Wypijam trzy drinki i razem z dziewczyną idziemy tańczyć. Jestem absolutnie trzeźwa, dobrze wiem co robię, ale An już chyba nie bardzo. Wypiła jeszcze cztery kolejki. Teraz zaczepia się z jakimś brunetem. Chyba jest tak nawalona, że nawet nie widzi, że ten koleś jest gdzieś po trzydziestce i no...urodą nie grzeszy. Śmieję się pod nosem, ale daję jej wolną rękę. Wychodzę przed klub i dopalam jednego z papierosów. Wyciągam telefon i sprawdzam sms'y.
Nieznany: Co robisz? 
Nieznany: No odpisz mi...
Nieznany: Ej bo zaczynam się martwić...
Nieznany: Kurwa Selena odpisz mi!
Nieznany: Jak zaraz mi nie odpiszesz przyjadę do twojego domu, słyszysz?!
Ja: Nie znamy się. Nie muszę ci odpisywać za każdym razem, gdy ty tego chcesz. W ogóle wcale nie muszę ci odpisywać. Zajęta jestem. A tak po za tym nie ma mnie w LA. No i wiem, że ty też stamtąd jesteś:)
- A co taka laska robi tutaj sama?- obok mnie staję wysoki, umięśniony szatyn. Mierzę go od stóp do głowy i marszczę czoło. Typowy cham i podrywacz. 
- Nie twój zakichany interes.- odgryzam się.
- Spokojnie.- śmieje się.- Liam jestem.- podaję mi dłoń, a ja po chwili niepewnie ją uściskuję.
- Selena.- przedstawiam się. 
- Skąd jesteś?- teraz mogę przyjrzeć się jego twarzy. Jest przystojny. Nawet bardzo.
- Los Angeles, a ty? 
- Stąd. Daleko.
- No.- uśmiecham się lekko. I zerkam na swój telefon.
Nieznany: Gdzie jesteś Selena?
- Może się gdzieś przejdziemy, Selena?- proponuję chłopak.
- Nie mogę chyba zostawić przyjaciółki tutaj samej. Jeszcze zrobi coś głupiego, jak to ona. 
- Spokojnie poradzi sobie. No chodź.
- Eh, okey.- chowam telefon spowrotem do torby i idę razem z Liamem. 

~ Angel~
Już sama nie wiem po, którym drinku i po, której kolejce straciłam głowę. Tańczę z każdym chłopakiem, który się do mnie przystawi. Czyli z...no w każdym razie z wieloma. Alkohol płynie w moich żyłach tak mocno, że nie wiem co się ze mną dzieję. Jakiś facet wyciąga mnie z klubu i idzie w kierunku jednego z samochodów. Otwiera drzwi i każe mi wsiąść, ale ja w porę się otrząsam. 
- Nie wsiądę tam.- bełkoczę. 
- Wsiadaj, zabawimy się.- zaczyna mnie całować. Próbuję go odepchnąć, ale jest silniejszy.
- Kurwa, zostaw ją!- ktoś odciąga ode mnie człowieka, który właśnie próbował się posunąć do czegoś, czego bym później żałowała i to bardzo. 
- Niall?- mówię kiedy nie ma już śladu po mężczyźnie, który chciał się ze mną pieprzyć. 
- Co ty robisz Angel?
- To chyba ja powinnam cię zapytać, co ty tu robisz?
- Twoje koleżanki powiedziały mi że poleciałaś do NY. Zwariowałaś, żeby zapuszczać się tu samej?
- Nie dramatyzuj.- podchodzę i zaczynam go całować.
                                                                              ~*~
Popchnęłam chłopaka na jego hotelowe łóżko. Usiadłam na nim okrakiem i zdjęłam jego bluzkę. Następnie on zdjął moją. Zaczęłam całować jego szyję, obojczyki. Ocierałam się przy tym o jego krocze. Z ust chłopaka co chwila wydobywają się jęki. Zsuwam się i zdejmuję jego spodnie i bokserki. Chłopak przewraca nas i teraz to mnie rozbiera. 
- No dalej.- ponaglam go, żeby w końcu to zrobił.
- Na pewno tego chcesz?
- Tak! Szybciej!- wrzeszczę, po czym czuję jak blondyn mocno we mnie wchodzi.

                                                                     ~*~
Nieznany: Dzień dobry misiu. Jak się spało?
Kurwa. No właśnie. Całą noc nie spałam bo zastanawiałam się, gdzie podziewa się An. Mogłam zostań w tym klubie. Nienawidzę siebie za to, że pozwoliłam robić jej co chce pod wpływem alkoholu. Angel nie odbiera telefonu, ani nie daje żadnego innego znaku życia. 
Ja: Całą noc nie spałam. Martwię się o przyjaciółkę. Nie wróciła na noc. Nienawidzę siebie za to, że wolałam iść na miasto z nieznajomym chłopakiem, niż pilnować jej. Ugh!
Chodzę w kółko i zastanawiam się, gdzie ona może być.
Nieznany: Z jakim chłopakiem?
No nie wierze. Ten z całej mojej wypowiedzi, przejął się tylko tym chłopakiem. 
Ja: Wczoraj poznanym. Poza tym, nie ważne. To nie twoja sprawa.
Nieznany: Eh. Czemu taka dla mnie jesteś?
Ja: Bo cię nie znam. 
Nieznany: To poznajmy się.

wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział 16. I Miss You

Przepraszam tych, którzy przeczytali tamten 16 rozdział. Jednak coś zmieniłam. Przepraszam za kłopot.

- Angel co to kurwa jest?!- łapię się za głowę i opadam bezwładnie na podłogę. Kiedy pomyślę co Justin robi, ludziom... Jezus ja się do boję. Tak, w tej teczce znajdują się zdjęcia. Przeważnie mężczyzn, ale także kobiet. Ale co jest takiego w tych zdjęciach? Ci ludzie mają albo popodcinane gardła, albo przestrzelone jakieś kończyny lub po prostu nie żyją i są zakrwawieni.
Skąd Justin ma te zdjęcia. Co jak to on zrobił to wszystko tym ludziom? Po co mu te zdjęcia? Dlaczego to robi? Jezus zaraz moja głowa wybuchnie.
Angel łapię się za głowę i siada na podłodze naprzeciwko mnie.
- Selena...- patrzę na nią.- Ja nie wiem czy Justin jest tym za kogo się nam podaję.- mówi, przełykając głośno ślinę.
- Angel, ja i tak muszę się dowiedzieć co się z nim dzieje. Ja odchodzę od zmysłów. Ja zwariuję jeżeli nie dowiem się gdzie on jest i czy nic mu nie jest.- biorę głęboki oddech i wstaję.- Angel, zmówię ci taksówkę, ja się tutaj prześpię i poszukam czegoś. Może coś znajdę i jutro dalej będę szukała Justina.
- Sel, na pewno chcesz zostać tu sama?- podchodzę do telefonu, który leży na biurku i wybieram numer.
- Tak An. Przywieź mi jeszcze dziś jakieś ciuchy na jutro.
                                                                     ~*~

Zamykam drzwi za blondynką i rozsiadam się wygodnie na kanapie w salonie. Przytulam się do jednej z poduszek leżących na niej i od razu czuję zapach Justina. Tak za nim tęsknię. Chcę żeby teraz był tutaj przy mnie, ze mną. Boję się, że już nigdy więcej go nie zobaczę. Chociaż nie wiem co mam myśleć o tych zdjęciach. Są okropne, ale nie mam 100 procentowej pewności, że to on zabił tych ludzi. Podnoszę się
. Idę do łazienki i piorę szybki prysznic. Owijam włosy w ręcznik i wycieram się drugim. Idę do garderoby chłopaka i wyciągam z jednej z szuflad czarne bokserki, a z półki biorę biały T-shirt. Ubieram się i wchodzę do sypialni chłopaka. Już mam zamiar się kłaść kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram je i widzę Angel. Dziewczyna podaję mi torbę z ubraniami.

- Powiedziałam Marthie, że spisz u mnie. Nie chciałam im tłumaczyć...
- Okey, dziękuję. Wejdziesz jeszcze?- przytulam się do niej.
- Nie, taksówka czeka. Pa kochanie.
- Pa.
Zamykam za nią drzwi. Wchodzę do sypialni, rzucam torbę na fotel i wskakuję pod ciepłą czarną kołdrę. Pachnie Justinem. Kocham ten zapach. Zasypiam.


                                                                        ~*~

Przeciągam się zaspana i otwieram oczy, Kolejny dzień bez Justina zapowiada się dniem do dupy. Patrzę na godzinę w moim telefonie. Już 11. Wstaję i ubieram się. Angel przywiozła mi także kosmetyki więc robię makijaż. Czeszę się i ubieram buty. Biorę jedne z okularów Justina i zakładam je. Biorę torbę i karteczkę z lodówki.  Wychodzę. Zjeżdżam winda na sam parter i wychodzę z budynku. Wsiadam i jadę do domu. 
Kiedy wchodzę do domu zastaję tylko Marthę. Witam się z nią i szybko biegnę do mojej sypialni. Biorę z niej telefon Justina i sprawdzam czy ktoś nie dzwonił. Niestety nikt. Znowu ani śladu Biebera. I co ja mam teraz zrobić? Przecież nie mam żadnej wskazówki ani nic co może mi pomóc.
Wzdycham głośno. Za chwilę słyszę mój telefon.
- Halo?- odzywam się.
- Cześć Sel. Tu Zayn.- Oh, czego on teraz może ode mnie chcieć. Naprawdę nie mam ochoty na rozmowy z nim.
- Cześć Zayn.
- Słuchaj, może chciałabyś się wybrać dziś gdzieś na kawę?- szczerze mówiąc nie mam ochoty spotykać się dziś z nim. Chociaż zgadzam się bo jestem dobrze wychowana i nie chcę szukać pretekstów i kłamać.
- Okey. Gdzie i o której?
- Masz czas teraz?
- Mam.
- To będę za pół godziny. To do zobaczenia.
- Pa.- rozłączam się. No więc. Nie mam zamiaru się przebierać. Chowam telefon Justina i mój do torby i schodzę na dół.
- Co tam u ciebie Martha?- podchodzę do kobiety, która sprząta w salonie.
- Dobrze kochanie, jak się spało u Angel?
- Em, okey.- słyszę za jakiś czas jak ktoś puka do drzwi.- To do mnie.- wchodzę do holu i poprawiam włosy w lustrze. Otwieram drzwi.
- Hej.- wita się. Wygląda tak zwyczajnie.
Ubieram płaszcz i chwytam torbę.
- Wychodzę Martha!- wołam i opuszczam dom. Brunet jak na gentlemana otwiera drzwi do swojego audi i pokazuję ręka, abym wsiadła. Kiedy to robię, zamyka za mną drzwi, a sam po chwili siada obok. Zabiera mnie do małej kawiarni znajdującej się w centrum miasta. Zamawia dwie kawy i ciasto. Siadamy przy jednym ze stolików. Przygląda mi się. Próbuję skierować mój wzrok obojętnie na co, byleby tylko nie patrzeć w jego ciemne tęczówki.
- Więc, co tam u ciebie Selena?- odzywa się jako pierwszy. Jestem zmuszona spojrzeć w jego oczy. Są tak samo piękne jak kiedyś. Takie jakie je zapamiętałam.
- Skłamałabym, gdybym powiedziała, że w porządku.
- Co jest? Nadal martwisz się swoim chłopakiem.- naciska na ostatnie słowo. Już mam zamiar się odezwać, kiedy przerywa nam kelnerka. Kładzie na stoliku dwie kawy i kwa talerzyki z ciastem.
- Tak. Nadal martwię się o niego. A jak u ciebie Zayn?- upijam łyk czarnej cieczy.
- Wydaję się być dobrze. Firma dobrze się rozwija.
- A jak w twoim życiu miłosnym?- pytam zanim zdążam ugryźć się w język. Cholera!
- Tydzień temu zerwałem z narzeczoną.- odpowiada beznamiętnie.
- Co? Dlaczego?- marszczę brwi. Nie wiem czy mam się z tego cieszyć, czy nie. W sumie to teraz oboje mamy już swoje życie. Od dawna nie ma NAS.
- Ona chciała wielki ślub, później dużą gromadkę dzieci i szczęśliwą rodzinę. Ale ja niestety nie modę sobie na to pozwolić. Teraz liczy się firma i to, aby nadal tak dobrze funkcjonowała.- To niewiarygodne jak on mógł się tak zmienić. Sam kiedyś chciał założyć ze mną dużą i szczęśliwą rodzinę. Ale wszystko się posypało.
- A czy ty tego nie chciałeś? Przynajmniej kiedyś.- upijam kolejny łyk.
- Racja. Kiedyś o tym mówiłem, ale wydaję mi się, że ona nie była odpowiednią kobietą do tego.
- Mhm.- przytakuję.


                                                                            ~*~

Wróciłam z chłopakiem gdzieś około 15. Stwierdziłam, że prześpię się dzisiaj u Angel, a jutro już wrócę do siebie. Wychodzę z łazienki umyta i ubrana w koszulkę mojej przyjaciółki i kładę się na łóżku. 
- To był dość nudny dzień.- mówię. Obie słyszymy jak ktoś śpiewa. Pod oknem dziewczyny. 
Moje dłonie, twoje dłonie
Uwiązane jak dwa statki, dryfujące
Lekkie fale próbowały to zniszczyć
Zrobiłbym wszystko, żeby to ocalić
Czemu tak trudno to ocalić?


Moje serce, twoje serce
Mocno spięte niczym grzbiety książek
Strony pomiędzy nami
Spisane bez zakończenia
Tak wielu słów nie mówimy
Nie chcę czekać aż to przeminie
Sprawiasz, że jestem silniejszy


Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?


Obie wychodzimy na balkon. Opieram się o barierkę i przyglądam się postaci. To Niall. Stoi pod balkonem An z kwiatami w rękach.


Pomyśl ile miłości zostało zmarnowane
Ludzie zawsze starają się przed nią uciekać
Iść dalej, by uniknąć złamania serca
Ale nie ma niczego przed czym miałbym uciekać
Sprawiasz, że jestem silniejszy


Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Zaczynam się niekontrolowanie śmiać. Wybucham głośnym i niepohamowanym śmiechem. Zginam się w pół i  łapię się za brzuch. Zerkam na dziewczynę patrzy z kwaszoną ale i wkurzoną miną na chłopaka.
- Zamknij ryj gnoju i wypierdalaj stąd, albo zadzwonię po policję!- wrzeszczy i wchodzi do środka. Ja zostaję i nadal chichoczę patrząc na chłopaka.
Więc, kochanie, trzymaj się mojego serca, oh
Potrzebuję cię, bym się nie rozsypał
Zawsze będę się trzymać
Bo sprawiasz, że jestem silniejszy


Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?


Angel znów pojawia się na balkonie, ale tym razem trzyma w dłoniach wiadro z wodą. Zaraz.  co ona... 

Bum! Na blondynie ląduję cała zawartość zimnej wody. Dziewczyna odwraca się i spowrotem wchodzi do sypialni. Ja zaraz za nią.
- Chciałabym, żeby Justin był taki ''romantyczny''.- obie zaczynamy się głośno śmiać. 

                                                                    ~*~


Przez dwa dni opuściłam szkołę. Dziś też nie mogę się skupić. Justin ma wrócić. Nie chciałam mieć tyle zaległości więc zmusiłam się do ruszenia tyłka rano i pojawiłam się w znienawidzonym przez uczniów miejscu. Przyjechałam dziś do szkoły z An. Przyjechała po mnie rano.  Kończę już lekcję kiedy zaczepia mnie na korytarzu Colin. O nie!

- Selena!
- Co chcesz?- odwracam się.
- Mam do ciebie prośbę. Znaczy tak bardziej to pytanie. O Justina.
- Nie wiem gdzie jest.- mówię szybko. Odwracam się i idę w stronę wyjścia. 
Wychodzę ze szkoły i idę na parking. Idę w stronę auta blondynki, kiedy widzę Justina. Uchylam wargi. Stoi oparty o drzwi swojego audi. Idę szybkim krokiem w jego stronę. Podchodzi do mnie. Popycham go, a w moich oczach pojawiają się łzy. 
- Gdzie ty się kurwa podziewałeś?!- naskakuję na niego. 
- Selly nie krzycz.- śmieje się.
- Jak mam kurwa nie krzyczeć?! Pięć dni cię nie było! Nic mi nie powiedziałeś! Wiesz jak się martwiłam?! Wyobrażasz to sobie?! Oczywiście, że nie wyobrażasz sobie bo ty nie wiesz co czuję i nigdy nie liczyłeś się z tym!- łzy spływają z moich policzków.
- Selly...- Justin podchodzi do mnie i wyciera dłonią mój policzek. Strącam ją. Odwracam się i odchodzę.- Selena! Czekaj no!
- To koniec!

niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 15. We Don't Talk Anymore

~Justin~
Otwieram zaspane oczy i odwracam się na drugi bok. Przyciągam do siebie brunetkę i kładę głowę na jej ramieniu. Ja pierdole, dlaczego ona jest tak seksowna nawet kiedy śpi? Słodka i seksowna. Ma lekko uchylone wargi, które proszą się o pocałunek. Ona jest inna. Ona nie oczekuje ode mnie tego co pozostałe przelotne dziwki. Ona chce żebym ją kochał. Ale ja nie umiem. Nie chcę. Sam nie wiem jak mam jej to wytłumaczyć. Powiedziałem, że tu chodzi o byłą dziewczynę i to w pewnym sensie prawda, ale Selena nie musi wiedzieć wszystkiego. To dla jej dobra. Za dużo przebywamy razem, a ja nie mogę pozwolić, żeby coś jej się stało przez idiotów, których znam. Nie mogę do tego dopuścić, nie wybaczyłbym sobie chyba gdyby przeze mnie płakała, albo coś. Jednak jest w niej coś, przez co nie mogę jej od tak sobie odpuścić. Pragnę ją w każdym stopniu. Możecie pomyśleć, że tylko zależy mi na seksie. To po części prawda, że potrzebuję go, a Selena zaspokaja mi tą potrzebę. Ale gdyby chodziło tylko o seks byłbym z nią? Starał bym się jak mogę? Od tak dawna nie spałem po prostu, tak normalnie z dziewczyną. A na pewno nie spędziłem z żadną dziewczyną, która była moja, chodź jednego dnia. A jej? Selenie poświęcam tyle czasu i nie żałuję tego. Ale boję się, że ona będzie w końcu chciała wiedzieć jakie jest moje życie. Będzie chciała uczestniczyć w nim pod każdym względem, ale niestety. Nie mogę się na to zgodzić. Nie wyobrażam sobie zostawić ją i już nigdy nie mieć jej tak blisko jak teraz. Mimo wszystko, błagam, żeby Selena nigdy nie pytała czym konkretnie się zajmuję. Bo co jej powiem? Lepiej żeby nie poznała mojego życia.
Brunetka powoli otwiera oczy. Mruczy coś pod nosem, prawie że niesłyszalnie. Coś w stylu: Uwielbiam się budzić przy takich widokach. No tak. Byłem nagi i ona także. Kurwa, zaraz znowu nie wytrzymam i rzucę się na nią.
- Mhmm Selly.- drażnię się z nią. Dziewczyna uśmiecha się jedynie lekko, robi minę taką jakby właśnie teraz coś jej się przypomniało.
- W tej mojej czarnej torbie, którą miałam w piątek w szkole jest koperta. Od Colina. Powiedział, żebym ci ją oddała, a ty już będziesz wiedział o co chodzi. Ale zapomniałam.- przetarła oczy, a ja podniosłem się jak oparzony i podbiegłem do torby, która leżała na fotelu. Owszem, była tam duża szara koperta, a w środku... Tak to o czym myślałem. Jestem pewny, że Roberth będzie zadowolony, że ja i Austin wreszcie załatwiliśmy sprawę z nim.
Szybko wsuwam na siebie czarne jeansy i czarny T-shirt.
- Dokąd się wybierasz?- Selena podnosi się i patrzy na zegarek.
- Muszę coś załatwić.- biorę kopertę i całuję dziewczynę w czoło. Szybko wybiegam z domu Gomez, przelotnie witając się z ich gosposią. Wsiadam do niebieskiego Ferrari i jadę prosto do Robertha.

~Selena~

Co było w tej kopercie? Justin wybiegł jak poparzony z mojego pokoju. Dziwne. Podnoszę się i zarzucam na siebie szlafrok. Jest już 11. Wchodzę do łazienki i biorę szybki prysznic, owijam się w ręcznik i wybieram jakieś ciuchy, które mogę na siebie założyć. Zwykłe szare dresy i czarny top crop. Dzisiaj niedziela, muszę się uczyć do sprawdzianu z biologii, który jest już jutro. Mam tyle nauki na dziś. No ale tak to jest jak wszystko odkłada się na ostatnią chwilę. Ubieram się i związuję włosy w koka. Rozglądam się po pokoju w poszukiwaniu mojego Iphona. Widzę telefon, ale nie należy on do mnie. To telefon Biebera, Chwytam czarne urządzenie i próbuję je odblokować. Niestety ma hasło.
Justin.
Hasło niepoprawne.
Nie mam pojęcia jakie może być hasło szatyna. I w tym momencie właśnie sobie uświadamiam, że wiem o nim strasznie mało. To dziwne i przytłaczające, że dziewczyna nie zna nawet na tyle dobrze swojego chłopaka, aby wiedzieć jaki jest jego ulubiony kolor lub fast food. Próbuję jeszcze raz.
Selena.
Hasło poprawne.
No proszę, kto by się spodziewał. Może nie powinnam przeglądać telefonu Biebera. Ostatnim razem, gdy to zrobiłam dowiedziałam się czegoś o co nie posądzałabym chłopaka. Jednak ciekawość wygrywa. Przeglądam wiadomości Justina. Uśmiecham się lekko widząc, że chłopak nie piszę już z tymi dziewczynami co wtedy. Odkładam telefon i wstaję. Podchodzę do drzwi i mam zamiar juz wyjść kiedy naglę słyszę muzykę dobiegającą z komórki Biebera. Bez wahania odbieram.
- Hallo?
- Bieber? No gdzie ty do chuja jesteś?- po drugiej stronie odezwał się głos jakiegoś mężczyzny. Chwila. Znam ten głos.  To ten sam facet, co czepiał się do mnie i An przed szkołą.
- Umm, Justina nie ma. Zostawił telefon.- mówię niepewnie.
- Z kim gadam?
- Selena. Ale wątpię żebyśmy się zna...
- O tak. Dziewczyna Justina. Mówił nam o tobie. Sory za tamto przed szkołą ale... no nie mam konkretnego wytłumaczenia.- zaśmiał się.
- W porządku. Justin niedawno gdzieś pojechał także...
- Spoko. To do zobaczenia, Selena.
- Pa.- odpowiadam i odkładam telefon. Marszczę czoło. Okey? To było dziwne. Opowiadał o mnie swoim kolesiom z gangu? Nie wiem czy to dobrze czy źle.
Schodzę na dół i witam się z Marthą. Jem śniadanie i spowrotem wracam do sypialni. Włączam laptopa i przeglądam różne portale. Facebook, Twitter. Nic nowego. Chwilę piszę z kolegą ze szkoły i z An. Wyłączam komputer i zabieram sie za lekcje. Ten dzień zapowiada się na wyjątkowo nudny. Tylko ja i książki. Książki i ja.

~Angel~
Idę za rękę z blondynem i śmieję się z jego głupiego zachowania. Poszliśmy razem na zakupy, a on wariuje.  Niewiarygodne jak ten chłopak zawrócił mi w głowię. Niall śmieję się gdy widzi moją minę, która wyraża w tej chwili '' co ty odpierdalasz?''. Całuję mnie krótko w usta i idziemy dalej.
- Niall, skarbie!- odwracam się niemal natychmiast i patrzę na wytapetowaną blondynkę na szpilkach w obcisłych jensach i odkrywającej cały brzuch bluzce. Otwieram buzię ze zdziwienia i mierzę dziewczynę. O co tutaj chodzi? Blondynka odciąga chłopaka ode mnie i przysysa się do niego. Ale chłopak jej nie odciąga tylko stoi zszokowany tak samo jak ja. Zszokowany i jakby zdenerwowany.- Tęskniłam za tobą. Tamta noc była najlepsza, musimy to powtórzyć.
- Czy ktoś mi wyjaśni co tu się kurwa dzieje?!- krzyczę i popycham dziewczynę, żeby oderwała się od mojego chłopaka.
- No jak to co? Ja i Niall sypiamy ze sobą. A ty to kto, przepraszam bardzo?
- Jego dziewczyna, wytapetowana dziwko! Niall, wytłumaczysz mi to kurwa?!- jestem wkurzona, ale jednocześnie chce mi sie płakać. Tyle chwil spędzonych razem, tyle nie zapomnianych rozmów, tyle uczuciowych chwil, tyle najlepszych słów. A teraz? Dowiaduję się, że on sypia z inną laską?
- Angel, nie, ja ci to wszystko wytłumaczę, to, ona, ja, Angel to nie tak.- jąka się.
- No to kurwa czekam aż mi to wytłumaczysz!
- Ja...Angel, tak przespałem sie z nią, ale...- nie słuchałam dalej tylko wymierzyłam mu policzek i uciekłam. Wybiegłam przed galerię i zadzwoniłam do Sel. Musi po mnie przyjechać, w tej chwili!
- Hallo?- słyszę głos po drugiej stronie. Nie mogę wypowiedzieć, żadnego słowa. W moim gardle jest ogromna gula, która uniemożliwia mi jakiekolwiek słowo. Czuję że zaraz sie rozpłaczę, i tak też się dzieje.
- Selena przyjedź po mnie, proszę.- mówię cała się trzęsąc.
- Jezu, An. Co się stało? Gdzie jesteś?
- Przed Galerie Half.
- Zaraz będę!- rozłącza się.
-Angel!- odwracam się i widzę biegnącego w moją stronę blondyna, a za nim biegnie wytapetowana suka.
- Nie zbliżaj się.- ostrzegam drgającym głosem.
- Jesteś dla mnie najważniejsza tamto się nie liczyło.- mówi.
- Niall jest taki dobry w łóżku, co nie? Robił mi takie rzeczy, przy których odpłynęłam.- odezwała się dziewczyna, patrzyła na mnie chytrym uśmieszkiem, a ja nie wytrzymałam.

~Selena~
Dojeżdżam pod galerię i widzę Angel. Jezus! Czemu ona się biję z jakąś dziewczyną? Szybko zatrzymuję samochód. Wysiadam i biegnę w stronę dziewczyn. Niall próbuję je od siebie oderwać, ale mu to nie wychodzi, Łapię Angel, a blondyn drugą dziewczynę.
- Ty suko! Zniszczyłaś mi wszystko!- wrzeszczy moja blondynka.
- Angel co się stało?- pytam.
- On się z nią przespał.- szepcze, z jej ust wydobywa się głośny szloch. Zaraz? Że co?
- Niall, kto to jest?- wskazuje spokojnie na dość mocno wymalowaną dziewczynę.
- To jest Taylor ona tylko przemyca nam przez granice prochy to było...- przerywam mu.
- Taylor?- tak brzmi imię jednej z dziewczyn, z którymi spał Justin. Faktycznie na zdjęci przy kontakcie też to była blondynka i...kurwa to ona. Wdycham głęboko powietrze, odwracam się i zabieram An do auta.
- Angel czekaj!
- Odpierdol się od niej!- warczę i uderzam do w twarz.- Nie zasługujesz na nią! Lepiej idź pieprzyć tą dziwę!- wskazuje na blondynkę, a ona otwiera usta.- Co zdziwiona? Każdemu sie pchasz do łóżka.

                                                                    ~*~
- An nie płacz. Nie warto.- głaszczę ją po plecach. Blondynka leży na moim łóżku i szlocha w poduszkę. Tak bardzo mi przykro gdy widzę w jakim ona jest stanie. Mi samej chce się głośno płakać. Nigdy nie pomyślałabym, że Niall może coś takiego zrobić. To wszystko przez to, że uczestniczy teraz w tym gównie. To go zmieniło. Ten cały gang. Ale mam jedno pytanie, czy Justin też taki jest? Czy po jakimś czasie znów nie wróci do starego nawyku. Czyli do przelecenia każdej laski, która się napatoczy.
 Angel uspokoiła się dopiero po 2 godzinach. Leże  z nią  na łóżku i patrzę bezsensu w telewizor. Oglądamy horror. Lubię horrory, albo po prostu lubię leżeć z poduszką na twarzy i krzyczeć nawet wtedy gdy nic strasznego się nie dzieje. Moje bezmyślne wgapianie się w film przerwał głos dziewczyny.
- Słyszałaś o tym, że podobno Zayn wrócił?- spojrzałam kątem oka na blondynkę. Zdążyłam już o nim zapomnieć.
- Nie.- odpowiadam beznamiętnie. Chociaż w głębi duszy chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej. Chodziłam z Zaynem niecały rok. Wyjechał. Wyjechał i nie było go w moim życiu przez 4 lata. Tak. Chodziliśmy razem gdy miałam 14 lat. Byłam wtedy dziewczyną, która lubiła pchać się w coś co nie było odpowiednie, a mianowicie w związek z 5 lat starszym mężczyzną. Zayn miał 19 lat kiedy wyjechał i zostawił mnie. Bez słowa. Bez jakiegokolwiek wytłumaczenia. Samą. Zayn to kuzyn Angel. Daleki kuzyn. Wiedziałam gdzie jest i co się z nim dzieje. Chociaż tyle. Wiedziałam że był bezpieczny. Wyjechał do Seattle na studia, a później miał przejąć firmę jego ojca. I tak też właśnie się stało. Teraz oboje jesteśmy już dorośli. Ja kończę za miesiąc 18 lat, a on 23. Nasze wspólne życie zakończyło się 4 lata temu. Już nic nas nie łączy. Jedynie przeszłość. Już nawet nie rozmawiamy.
- Będzie jutro u nas na obiedzie.- moja przyjaciółka zna mnie chyba aż za dobrze. Chciałabym się spotkać z Zaynem. Chciałabym spojrzeć w jego piękne ciemne oczy, ale to nie jest dobre.- Zapraszam cię na niego, jutro po szkole. A no właśnie skoro mowa o szkole powinnam się już zbierać.
- Odwiozę cię.- podnoszę się i chwytam kluczyki od samochodu.
                                                                 ~*~
Leżę sama w łóżku i rozmyślam. O mnie. O Zaynie. O Justinie. Nie mam z nim jakiegokolwiek kontaktu od rana.  Martwię się trochę o niego. Może coś mu sie stało. Oby nie. Ale i tak najbardziej przejmuję się jutrem. Obiad u państwa Swift. Pierwsze spotkanie z Zaynem od 4 lat. Znów go zobaczę. Kochałam go, bardzo. Ale to juz minęło. Tylko że...chcę się upewnić czy kiedy go zobaczę, czy to nie wróci? Teraz jest Justin. Ale...to nie jest prawdziwy związek. Obiecał mi że będzie próbował. Że zacznie robić wszystko aby było idealnie. Ale prawdy nie da się ukryć. Mu zależny tylko na seksie, a mi powoli przestaje zależeć. Byłam w nim zakochana, ale teraz? Też go kocham, ale nie przejmuję się już tak tym co z nami będzie. Przyzwyczaiłam się że Justin się już nie zmieni. Uświadomiłam sobie to, że muszę to zakończyć. Muszę. Nie chcę. Muszę. Nie mogę. Nie chcę. Ale muszę. Czemu? Wiem jak to sie skończy. Będę cierpiała. Będę płakała. On mnie zniszczy psychicznie.
                                                                              ~*~
Cała noc nieprzespana. Chodzę niewyspana i na dodatek okropnie boli mnie głowa. Jest 13.10, a ja własnie kończę lekcję. O 14.30 muszę być w domu u An. Justin nie odezwał się całą noc. Nie mam z nim kontaktu przez  26 godzin. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Powinnam się martwić i martwię się. Okropnie się martwię. Jednak go kocham. Tęsknię za nim i tak strasznie proszę żeby nic mu się nie stało. Nie przeżyje bez niego. Nie dam rady. On jest częścią mnie. Wsiadam do samochodu i jadę prosto do domu.
Wchodzę do środka i witam się przelotnie z Marthą. Przebieram się w czerwoną sukienkę, robię od nowa makijaż i czeszę się. Schodzę na dół, biorąc po drodze czerwoną torbę. Zakładam na dole czarne szpilki i wychodzę.
Waham się. Wejść czy nie wejść? Mam okazję jeszcze uciec. Angel powiem że coś mi wypadło. Boję się tego spotkania. Czy on w ogóle wie że zjawię sie?  Boże tyle pytań... Jednak odważam się i wchodzę. Bez pukania. W końcu jestem z An jak rodzina, więc. Staję w holu i słyszę śmiech z jadalni. Śmiechy blondynki i Zayna. O jezus. Ten głos. Tak dawno go nie słyszałam. Był niesamowity, ale jednak nie należał on do Justina. Kurwa, jeżeli Justin nie pojawi się dziś wieczorem zacznę go szukać.  Zdejmuję czarny płaszcz i odkładam go wraz z torebką. Idę powolnym krokiem w stronę jadalni. Słychać stukot moich szpilek, śmiechy w salonie cichną, a ja zaczynam coraz szybciej oddychać.
- Selena.- Angel uśmiecha sie. Niestety kochana to mi nie pomaga. Podchodzi do mnie i przytula.
- Cześć Zayn.- witam sie z brunetem. Siedzi na krześle w rozkroku, jeden łokieć trzyma na stole, a drugi na oparciu krzesła. Wpatruję się we mnie.
- Cześć Selena.- wreszcie odpowiada. Uśmiecham się do niego i siadam naprzeciwko chłopaka obok  Angel.
                                                                     ~*~
Chodzę w kółko po pokoju Angel i zastanawiam się gdzie podziewa się Justin.  Obiad z Swiftami i Zaynem nie był wcale niezręczny. Chłopak cały czas opowiadał o swoich interesach i życiu codziennym. Ja osobiście nie zamieniłam z nim ani jednego słowa. Nie interesuje mnie teraz on tylko Justin. Gdzie on się kurwa podziewa?! Nie widziałam go prawie dwa dni. Przez prawie dwa dni nie dał znaku życia.
- Boże Angel, a co jak coś mu się stało?- gryzę swoją dłoń przez zdenerwowanie jakie czuję w tym momencie. Nie chcę myśleć o najgorszym, ale przez moje oczy przelatują najciemniejsze scenariusze.
- Selena uspokój się. Justin jest dorosły. Wie co robi.- ponownie uspokajała mnie blondynka. No coś mi się nie wydaję. Pierwszy raz zdarza sie taka sytuacja. No chyba powiedziałby mi gdyby gdzieś wyjechał.
- Co z tego, że jest dorosły? A co jak coś mu się stało? Jezus Angel ja chyba zaraz oszaleję.- łapię się za głowę i siadam na łóżku.
- Selena spokojnie. Nie myśl o najgorszym.
- A o czym mam myśleć?- przerywa nam pukanie do drzwi.
- Proszę.- mówi cicho blondynka. W pokoju ukazuję się Zayn. W szarym garniturze z idealnie ułożonymi włosami ku górze, które są przefarbowane na platynowy blond. 
- Co tam robicie?- chodzi do środka i siada obok mnie. Mój wzrok automatycznie skupia się na nim. Zmężniał. Na jego twarzy pojawił się kilkudniowy zarost, który dodaje mu uroku.
- Selena panikuje.- blondynka uśmiecha się i zakłada ręce na piersi.- Zupełnie niepotrzebnie.- dodaje.
- A coś się stało.
- Jej chłopak nie odezwał się przez dwa dni i Sel martwi się że coś mu się stało.- spoglądam na Zayna. Widać na jego twarzy zdziwienie, rozczarowanie? Nie wiem. Może myślał, że cały czas czekam na niego przez te 4 lata. Jeżeli tak, to był w błędzie. To on mnie zostawił bez słowa i sam zadecydował. 
Widzę, że nie wie co powiedzieć. Panuje pomiędzy nami niezręczna cisza, którą zamierzam przerwać. 
- Dość tego. Jadę go szukać.- podnoszę się gwałtownie i wychodzę z sypialni blondynki.
- Selena! Czekaj! Gdzie ty chcesz jechać?!- za mnie szybkim krokiem idzie An. Tak naprawdę nie mam pojęcia gdzie może podziewać się chłopak, ale muszę dowiedzieć się co się z nim dzieje.
- Najpierw pojadę do jego mieszkania i poszukam tam czegoś. Może znajdę jakąś wskazówkę gdzie mogę go szukać. 
- Selena jest 20. Jest późno nie powinnaś teraz sama gdzieś jeździć. Jadę z tobą.- dziewczyna zakłada swój płaszcz. Nie odzywam się już. Ubieram płaszcz biorę torbę. 
- Pa Zayn.- rzucam w stronę, stojącego na schodach chłopaka i wychodzę razem z Angel. 

                                                                           ~*~
- Całe szczęście, że dał mi osobne klucze.- mówię kiedy stoimy przed drzwiami do apartamentu Justina. 
Obie wchodzimy do środka. Panuję tam porządek. Nic nadzwyczajnego. 
- An, ja sprawdzę sypialnie, łazienkę i jego gabinet. Ty weź kuchnię, salon, i pozostałe 2 pokoje.- rozdzielamy się. Wchodzę do sypialni szatyna. Rozglądam się po niej. Podchodzę do łóżka i przeszukuję obie szafki nocne, które znajdują się po jego obu stronach. Nic. Ładowarki, gumki, okulary, jakaś biżuteria. Zaglądam pod łóżko. Aha! Znajduję dwa duże czarne walizki. Kurwa! Są na kod. Wpisuję najprostszy jaki przychodzi mi do głowy. 1111. I poprawny. No brawo Sel. 
- O kurwa.- szepczę i zakrywam ręką usta. W środku obu walizek znajduje się broń. Zamykam walizki i chowam je spowrotem pod łóżko. Raczej to nie pomoże mi odnaleźć Justina. Przeszukuję wszystkie szafki w pokoju, ale nic nie znajduję. Tak samo w garderobie. Wchodzę do łazienki i otwieram wszystkie szafki. Wywalam z nich wszystko. Nic. Kurwa! Powoli zaczynam wątpić czy w ogóle coś znajdziemy. Wchodzę do gabinetu. Tutaj Justin często przesiaduję. Nigdy tutaj nie byłam. Otwieram jedną szufladę i wywalam wszystkie papiery na biurko. Akta jakiś ludzi. Nie mam pojęcia kogo. Nie interesuję mnie to więc otwieram następną. Znajduję coś ciekawego. O jezu...
- Angel!- wołam blondynkę. Po chwili dziewczyna stoi w pomieszczeniu. Podaję jej teczkę. 
- O kurwa...- szepcze.


**********************************************************
Przepraszam, że tak długo, ale wiadomo. Jest szkoła i wgl. Rozdział taki sobie. 
Pozdrawiam was <3