- Gdzie byłaś?- przerywa mi, zanim mówię cokolwiek.
- A czy ty mi mówisz, gdzie chodzisz? Nie. No właśnie, więc ja chyba także nie muszę ci się spowiadać ze wszystkich rzeczy, które robię.
- O co ci chodzi?- spogląda na mnie i marszczy brwi. Jestem zdenerwowana tym, że sam nie mówi mi prawdy, a oczekuje jej ode mnie. Nie wiem czy chcę ciągnąć to wszystko dalej.
- To nie ma sensu.- mówię szybko, zanim się rozmyślę.
- Co nie ma sensu?- wstaję i podchodzi bliżej mnie, tak że tasze twarze dzielą zaledwie 30 cm. Szybko się odsuwam, nie chcę mu ulec. On jest pewny, że ma nade mną przewagę, ale się myli.
- My.- zamykam oczy, a po chwili znów je otwieram.- Ty i ja. Ta cała umowa. Nie wypaliła. Było mi z tobą dobrze, ale...
- Ale co?- przerywa mi.- Skoro ci się podobało to w czym widzisz problem?
- Potrzebuję czegoś więcej niż seksu, Justin.- w moich oczach pojawiają się łzy. Nie wiem dlaczego, ale nie mam zamiaru się przed nim rozpłakać.
- Czego?
- Miłości Justin.
- Selena...- podchodzi do mnie i kładzie mi dłonie na ramionach.- Czemu po prostu nie umiesz cieszyć się z tego co jest. Wiesz, że ja...
- Nie Justin.- strącam jego dłonie i cofam się krok w tył.- To sobie to wmawiasz. Wmawiasz sobie, że potrafisz kogoś pokochać. Czemu to robisz?- milczy.- Do jasnej cholery, nie rozumiesz, masz mi powiedzieć!- unoszę się.
- Kochałem kiedyś jedna dziewczynę, ale ona tylko grała. Odeszła ode mnie. Chciała tylko mnie osłabić i udało jej się to. Była jedną z dziwek mojego wroga. Oboje już nie żyją. Znienawidziłem słowo ''kocham'' przez nią. I wiem, że nigdy więcej nie dopuszczę żeby znów się coś takiego stało. Ja...ja po prostu, boję się kogoś pokochać, Sel.- spuszcza głowię. Ten twardy, oschły i zamknięty w sobie mężczyzna właśnie teraz przerodził się w otwartego, bezradnego małego chłopca. Łzy uwalniają się z moich oczu. Justin widzi to i wyciera je. Wtulam się w jego klatką piersiową a moje ręce owijają jego szyję i mocno przyciągają ją do siebie. Jest zaskoczony moich ruchem. A ja dziękuje w duchu, że on wreszcie mi zaufał i powiedział coś co go męczy. Przecież ja nie jestem jak tamta dziewczyna.
- Pozwól mi sprawić, że zakochasz się we mnie. Że poczujesz co to prawdziwa miłość, Justin. Obiecuję, że cię nie zranię.- wtulam twarz w zagłębieniu jego szyi. Jego ręce wędrują po moich plecach, aż do ud. Podnosi mnie delikatnie, a ja oplatam nogami go w pasie.
~*~
O 7 rano budzi mnie Angel. Dzwoni do mnie. Spoglądam na śpiącego obok mnie Justina i delikatnie całuję go w łuk brwiowy. Sięgam po telefon i odbieram.
- Angel jest sobota. Czego ty ode mnie chcesz?- przecieram zaspane oczy. Mówię szeptem, aby nie obudzić chłopaka.
- Chciałam ci tylko przekazać, że dziś o 11 jest pogrzeb Dylana.
- Myślisz, że powinnam iść?
- Nie wiem, może lepiej nie. Tak ci tylko chciałam powiedzieć, jakby co. Muszę kończyć, pa kochana.
Rozłączam się i kładę telefon na szafce nocnej. Odwracam się do szatyna i mocno wtulam się w jego klatkę piersiową. Zgodził się. Tak. Zgodził się wczoraj. Powiedział, że spróbuję. I powiedział mi coś wyjątkowego. Że mimo, że była tylko jedna kobieta w jego życiu, którą kochał to na mnie zależy mu o wiele mocniej. Myślałam, że zemdleję jak to usłyszałam. Przyglądam się tatuażom chłopaka. Jest ich naprawdę dużo. To jego ciało i on sam sprawia, że nie umiem utrzymać rąk przy sobie. Może mu pasowałoby moje dzikie zachowanie, ale ja nie mogę mu pokazać, że tak bardzo go pragnę w każdym stopniu. Dłuższe wpatrywanie się w chłopaka byłoby dla mnie niebezpieczne, już jest mi gorąco i mam fantazje co zrobiłby ze mną gdybym tylko dała znać, że chce go w sobie. Niestety teraz śpi. Prawie cała noc rozmawialiśmy, zasnęliśmy dopiero nad 3, więc nie chcę go teraz budzić. Całuję go delikatnie w mostek i wstaję. Ubieram na siebie szlafrok i wychodzę na balkon. Jest wcześnie i jest sobota. Kto normalny o tej porze jest już na nogach? Nikt normalny. Tylko ja i ogrodnicy moich sąsiadów, a także i moi. Śnieg stopniał, więc pewnie mają teraz dużo pracy. Przyglądam się im z uśmiechem na twarzy, kiedy spada na mnie kropla wody. Niebo jest pochmurne i zdaję się, że zaraz zacznie padać. Szybko chowam się do środka, a mój wzrok znów skupia się na chłopaku. Siadam na małej kanapie i przyglądam mu się. Jego idealne rysy twarzy, idealnie wyrzeźbione usta, umięśniony tors, ręce,..to wszystko doprowadza mnie do szaleństwa. Niezręcznie byłoby mi pierwszej dać mu do zrozumienia, że go pragnę. Jak do tej pory zawsze to on zaczynał nasze zabawy. Chichoczę pod nosem przypominając sobie wszystkie te sytuację. Wstaję i idę do łazienki. Przemywam twarzy zimną wodą i spoglądam w lustro. Wysuwam się z śliskiego materiału koszuli i wskakują pod prysznic. Kiedy już moje mięśnie się odprężone, wychodzę i wycieram się w puchowy ręcznik. Wsuwam na siebie poprzednią koszulę, a mokre włosy wycieram w ręcznik, a następnie związuję w koka. Schodzę schodami na parter do kuchni i robię nam śniadanie. Zerkam na zegarek w kuchence. Za piętnaście ósma. Słyszę kroki, Justin schodzi, a raczej zbiega ze schodów. Po chwili czuję jego obecność już w kuchni, ale nie odwracam się, udaję że nie wiem że tu jest. Czuje jego duże dłonie na moich biodrach, a następnie na brzuchu.
- Przyglądałaś się mi tak długo, a i tak nie pocałowałaś mnie ani nic.- jego miękkie wargi dotykają skórę przy moich uchu. Nóż, który miałam w ręce wpada mi, a ja zmykam powieki i odpływam w tej chwili. Jego dotyk jest taki podniecający, czuję że za chwilę nie wytrzymam. Całuję mnie w płatek ucha i zdaję się, że to już koniec bo jego dłonie znikają i czuję jak odsuwa się. Odwracam się i marszczę brwi, siada przy stole i uśmiecha się do mnie szelmowsko.
- Seksownie wyglądasz w tej koszulce, panno Gomez.- opiera brodę o dłonie.
Podchodzę do niego i siadam mu na kolanach. Śmieje się cicho. A więc śmieszy go to, że nie mogę przez niego wytrzymać? Moje wargi dotykają jego, a po chwili całuję je, ale on nie odwzajemnia pocałunku tylko uśmiecha się nadal. No co jest? Ściskam jego policzki tak, że z jego ust robi się dzióbek i nadal go całuję. Ale on znów nie odwzajemnia tego.
- Bieber...- mamroczę z wyczuwalnym niezadowoleniem.
- Tak Gomez?
- Śmieszy cię to?
- Ale co?
- Że doprowadzasz mnie do takiego stanu, że zaraz się na ciebie rzucę.
- A co jeżeli ''nie mam ochoty''?- udaję mój głosik. Okey powiedziałam mu tak może raz w życiu no, ale błagam. Kobieta nie musi mieć ciągle tej potrzeby co facet.
- A nie masz?- marszczę brwi i patrzę na niego. Nachyla się do mojego ucha u szepcze.
- Ja zawsze mam na ciebie ochotę. Nawet teraz, nie czujesz?- bierze moją dłoń i zjeżdża nią do swojego krocza. O boże. Zaraz zwariuję przez niego. Co ja mówię, ja już zwariowałam. Ściskam dłonią jego przyrodzenie, a on cicho jęczy. Teraz to ja chichoczę.
- To może...- nie kończę bo podnosi mnie i idzie ze mną do salonu i kładzie na kanapę.
- Ta myśl, że nic oprócz tej cieniutkiej koszulki nie masz na sobie, doprowadza mnie do obłędu.
Przekręcam się i siedzę na nim. Patrzę na niego chytrym uśmieszkiem i wiercę się na jego przyrodzeniu. Z jego ust wydobywa się syk, ale taki z rozkoszy. Już nachylam się nad nim kiedy słyszę, że drzwi frontowe się otwierają. Szybko schodzę z Justina i idę w stronę holu.
- Cześć Bob.- to tylko mój ogrodnik, razem z Marthą, gosposią.- Cześć Martha.- witam się i przygryzam wargę.
- Witam panno Gomez.- mówi Bob. Zawsze jest taki oficjalny, w przeciwieństwie do Marthy.
- Jadłaś już coś Selly, czy może zrobić ci śniadanie. Rozbiera się z brązowego płaszcza i wiesz go, wchodzimy do salony, ale tam o dziwno nikogo nie ma.
- Właśnie robiłam śniadanie, dokończysz? Dla dwóch osób.- pytam i rozglądam się za moich chłopakiem.
- Pewnie, leć się ubrać, a ja cię zawołam jak będzie gotowe. A kto u ciebie jest?
- Chłopak, nie znasz go jeszcze, Martho, ale myślę, że zaraz poznasz.
Wchodzę po schodach, idę białym korytarzem i wchodzę do moje sypialni. Na łóżku leży Justin. Na brzuchu i ogląda TV. Siadam na jego tyłku i masuję mu ramiona.
- Może dokończymy to co zaczęliśmy.- pytam nachylając się nad nim.
- Mhmm, brzmi kusząco.- przekręca się i leży na mnie. Szybko pozbawia mnie mojej koszuli i przechodzi do sedna. Zdejmuję bokserki i całuję mnie w piersi. Wchodzi we mnie mocno i szybko, a ja jęczę, ale nie za głośno, bo w budynku nie jesteśmy samu. Robi kilka szybkich ruchów, a ja czuję że jestem już blisko, nareszcie.
Opada na mnie i całuję moją twarz, usta, a ja oddaje pocałunki.
- Selena!- z dołu dobiega wołanie Marthy. Justin schodzi ze mnie i wchodzi do mojej garderoby. Ma kilka ubrań u mnie. Bierze jeansy , koszulkę i wchodzi do łazienki. Ja robię to samo biorę jasne jeansy, czarną bokserkę i biały żakiet. Wchodzę do łazienki zaraz za Justinem. Stoi nagi przy lustrze i goli się.
- Jeszcze chcesz?- pyta wesoło, ale nie patrzy na mnie.
- Ciebie zawsze.- całuję go w ramie i ponownie wchodzę pod prysznic. Myję się i wychodzę. Zaraz po mnie to samo robi Bieber. Owijam się w ręcznik. Maluję się i suszę włosy. Chłopak wychodzi i także zaczyna suszyć swoje włosy, ciągle spoglądając na mnie. Staram się doprowadzić swoje słowy do ładu. Prostuję je prostownicą i pryskam lakierem. Justin nakłada żel na swoje dłonie i stawia swoją grzywkę. Idealnie, za pierwszym razem wychodzi mu to perfekcyjnie. Ubieram na siebie czarną bieliznę, jeansy i bokserkę. Biorę żakiet i wychodzę, a Justin jeszcze się ubiera.
- Zabieram cie dziś gdzieś.- wchodzi do pokoju, przytula mnie od tyłu i kładzie swoje dłonie na brzuchu.
- Gdzie?- pytam rzucając żakiet na łóżko.
- Zobaczysz.- chwyta mnie za rękę i schodzi na dół.
- Dzień dobry.- Justin wita się z moją gosposią. No proszę, proszę. Justin w roli miłego, wychowanego i kulturalnego mężczyzny. No to mi się podoba.
- Cześć, Justin, tak?
- Tak.
- Mi mów Martha. Siadajcie śniadanie macie w kuchni, a ja pójdę ogarnąć pokój Selly, bo bałagan tam pewnie nie mały.
Uśmiecha się ciepło i znika.
- Selly.- śmieje się szatyn. Daję mu kuksańca w bok.- No nie złość sie Selly.- znów chichocze.
- Mówi tak do mnie od dziecka, spadaj Bieber.
~*~
- To gdzie jedziemy?- pytam biorąc z łóżka mój żakiet i zakładając go. Biorę z garderoby beżowe szpilki i zakładam je. Chwytam torebkę i patrzę na Justina, który wygodnie leży na łóżku.
- Mówiłem. Niespodzianka. Ale spodoba cie się, laski lubią takie bajery.
- Ahh, tak? Takie bajery?- zakładam ręce na piersi i wzdycham głośno.- No to może się już ruszysz?
Zerkam na zegarek. Równo 10. Na dworze padał deszcz. Ciekawa jestem gdzie on w taką pogodę chce mnie zabrać.
- Weź strój kąpielowy.Najlepiej ten czarno biały.- mówi nie odrywając wzroku od swojego iPhona.
- Po co?- marszczę brwi. Co on znowu wymyślił?
- Musimy skoczyć jeszcze na chwilę do mnie. Też muszę wziąć jakieś spodnie.
Wyjmuje z szafy strój i chowam go do torby. Zbiegłam na dół, Justin zakłada buty. Ubieraam się szybko i wychodzę pierwsza. Stanęłam pod zadaszeniem, kurde nadal pada. Obok mnie pojawia się Justin z parasolem. Rozkłada go i zasłania mnie.
- Proszę, teraz pani z cukru się nie roztopi.- śmieje się, a ja wytykam mu język.
Wsiadam do samochodu Justina i czekam, aż on wsiądzie. Otwiera drzwi z tyłu i rzuca tam parasol. Wsiada na miejsce kierowcy. Poprawia swoją lekko rozwaloną fryzurę.
- Ojej panu eleganckiemu popsuła się fryzura.- wydymam wargi. Justin patrzy na mnie z udawaną złością i klepie mnie w udo.- Auć.
- Oj Gomez, zobaczysz co zrobię z tobą w nocy.- mówi uwodzicielskim tonem i rusza.
~*~
- Aquapark? Naprawdę Justin?- śmieję się gdy wchodzimy do środka. Szatyn nic nie odpowiada tylko uśmiecha się pod nosem. Justin podchodzi do kasy i za chwilę wraca do mnie. Idę do damskiej szatni, a on do męskiej. Przebieram się i wychodzę. Justin już czekał i rozmawiał z... Niall? Co on tutaj robi?
- Cześć Niall.- witam się z nim i rozglądam za blondynką. Skoro on tutaj jest to Angel pewnie też.- Co tutaj robisz?- pytam i mierzę go wzrokiem. Zerkam na Justina, patrzy na mnie, a jego oczy świecą. Na ten widok zaczynam się śmiać i przytulam się do ręki chłopaka.
- Cześć Sel, Justin płacił to co mieliśmy nie skorzystać.- zaśmiał się.
- To An też jest?
- Przebiera się.- mówi i jak na zawołanie blondynka wyłania się z szatni.
- An.- mierzę ją wzrokiem.- Znów prawie jak siostry.- obie się śmiejemy. Blondynka podchodzi do Nialla a ja widzę, że strój odkrywa jej tatuaż. Mój także ujawnia tatuaż, który zrobiłam nieświadoma. Spoglądam na niego i wzdycham, Podnoszę głowę i widzę, że Justin też przygląda się mojemu tatuażowi. Zasłaniam dłonią pierś i chrząkam. Szatyn odwraca ode mnie wzrok.
- My idziemy,a wy róbcie co chcecie.- Justin rzuca w stronę pary, chwyta mnie za rękę i podchodzi do basenu. Sam do niego wskakuję a ja powoli siadam na brzegu, a następnie wsuwam się do wody. Oplata mnie rękoma w pasie, a ja oplatam wokół niego nogi.
- I co, może być?- całuję mnie delikatnie w szyję.
- No nie jest to randka.- wypycham wargi do przodu i robię niezadowoloną minę.- Ale może być.
- Przecież to jeszcze nie koniec na dziś. To dopiero początek. Później będzie twoja wymarzona randka. A teraz chętnie bym cię zerżnął tutaj. Wyglądasz tak seksownie.
- Ho ho ho, Bieber.- odsuwam się od niego.- Na to trzeba sobie zasłużyć.- mówię i zaczynam płynąć pod ściankę. Justin dogania mnie i chlapie wodą. Po chwili dołączają do nas An i Niall. Dziewczyna staję po mojej stronie, a chłopak po Justina.
~*~
- Jestem padnięta.- mówię rzucając się już na moje łóżko.
- Czyli nie masz ochoty na kolację w restauracji?- obok mnie znajduję się szatyn.
- Jeżeli ty jesteś w pakiecie, to się zgadzam.- chłopak śmieję się i całuję mnie w usta.- Która godzina- pytam, kiedy udaję mi się oderwać od chłopaka.
- 16.- mruczy mi do ucha.
- No to muszę sie szykować.- podnoszę się i zaczynam ściągać swoje ubrania.
- Uuu striptiz.- chłopak poprawia się na łóżku.- Ciekawie.- mruczy, a ja rzucam go swoją koszulką w twarz.
- Głupi.- rzucam ze śmiechem. Zdejmuję jeansy. I wchodzę do łazienki.
- Ej a bielizna?!- słyszę krzyk z sypialni.
- Zapomnij!- warczę.
Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Kiedy kończę owijam się ręcznikiem i wchodzę do pokoju, a następnie do garderoby. Wyjmuję czystą czarną bieliznę i ubieram ją.
- Mrr.- słyszę za sobą Justina, kiedy zapinam stanik.
- Wynoś się Bieber.- mówię ze śmiechem. Czuję jego dłonie na moim brzuchu.
- Nie.- szepcze mi do ucha. Odpina mi stanik, który zdążyłam już zapiąć i zdejmuję go. Znów kładzie ręce na brzuchu i jedzie coraz wyżej.
- Nie zdążę się uszykować.- szepczę.
- Masz całe 2 godziny.
- O godzinę za mało.- mowie i odpycham go. Podnoszę stanik i ubieram go. Wchodzę do łazienki i nakładam podkład na twarz, a później blenduje go pędzlem. Maluję czarnymi cieniami powieki i tuszuję rzęsy. Przejeżdżam malinowym błyszczykiem usta i gotowe. Susze i prostuje włosy. Psikam je lakierem i wychodzę. Znowu wchodzę do garderoby. Justin cały czas tam siedzi, na małym białym fotelu. Otwieram szafę z sukienkami i jęczę.
- Wybierz mi coś.
- Już wybrałem. Tą czarną długą.- wyciągam sukienkę i oglądam ją. Lubię tą sukienkę. Chociaż miałam ją tylko raz na sobie to i tak ją lubię. Ubieram ją i wyciągam czarne szpilki.
- Pojedziemy jeszcze do mnie.- odzywa się chłopak. Patrzę na zegarek, jest już 17.30.- Gotowa?
- No a nie widać?
- Widać.- mruczy i całuję mnie szybko.
Podjeżdżamy pod budynek. Wjeżdżamy widną na górę i wchodzimy do apartamentu Justina. Siadam wygodnie na kanapie, a chłopak idzie się przebrać. Po 30 min wchodzi do salonu z idealnie postawionymi włosami i w GARNITURZE. Jezu, Justin Bieber w garniturze. Jak to możliwe.
- Mmm.- mruczę i podchodzę do niego.- Wolę cię w tej wersji, niż w jensach i koszulce.
~*~
Justin zatrzymuję samochód, wysiada i otwiera mi drzwi. Podaję mi dłoń a ja wychodzę.
- Co się stało z tamtym Justinem?- pytam śmiejąc się.
- Nadal tu jest, tylko schował się na chwilę.
***************************************************************
Hej miśki:* Nie wiem jak wam, ale mi rozdział nie podoba się:( Nie wiedziałam co za bardzo napisać.
<3 <3 Fantastyczny :*:*
OdpowiedzUsuń:* <3
OdpowiedzUsuń