Moje serce momentalnie przyśpieszyło. Tak cholernie się boję. Chce mieć to już za sobą.
- Otóż pani Gomez...- wstrzymuję oddech.-...wszystko wskazuje na to że pani nie jest w ciąży. To zwykła grypa. Musiała ją pani gdzieś załapać.- marszczę brwi.
- Ale jak to? Przecież test wyszedł pozytywny, no i te wszystkie objawy.
- Czasami się zdarza, że test wychodzi błędnie, a wymioty, temperatura i obolałe mięśnie świadczą o grypie.- uśmiecha się. Odwzajemniam gest, ale jest to wymuszony uśmiech. Czyli, wracamy już do rzeczywistości.
Żegnam się z lekarzem i wychodzę z gabinetu w pełni zamyślona. Od raz naskakuję na mnie blondynka razem z chłopakiem. Podnoszę na nich wzrok i spoglądam najpierw na Angel, a później na Justina, nie odrywając od niego wzroku wreszcie się odzywam.
- Nie jestem w ciąży. To tylko grypa.- w oczach chłopaka, czuję ulgą, ale i też rozczarowanie. No tak, myślał, że dzięki dziecku znów będziemy razem. Niestety.
- Jezu.- oddycha z ulgą dziewczyna i uwiesza mi się na szyi.
~*~
Przyleciałyśmy już do LA. Stwierdziłam, że po prostu zapomnę o tym incydencie, o dziecku. Dziś stwierdziłam, że spotkam się z chłopakiem, od sms'ów. Ma na imię Samuel. Podobno chodzi na jakieś dobre studia. Piszę z nim już od tygodnia i to może być całkiem ciekawa znajomość.
Poprawiam swoją czarną sukienkę i płaszcz. Wychodzę przed dom. Przed samochodem stoi już Samuel. Widziałam już jego zdjęcia, ale na żywo jest o wiele lepiej.
- Hej.- witam się.
- Cześć śliczna.- całuję mnie w policzek na co chichoczę.- Czyli kino?- pyta kiedy już oboje siedzimy w aucie.
- Mhm.- mruczę.
~*~
Po filmie stwierdziliśmy, że się przejdziemy po parku. Było już dość ciemno. To było trochę jednak dziwne bo chłopak chwycił moja rękę i tak ze mną szedł, ale mimo wszystko nie zabrałam jej. Był naprawdę fajnym chłopakiem. Zupełnie innym niż Justin. Niestety. Innym. Nadal o nim myślę. Nadal czuję jego ciepłe wargi na moich. Tak wiem to chore, ale nic nie zrobię.
- Kurwa, nie dotykaj jej!- zanim orientuję się co się dzieję, Justin rzuca się na mojego towarzysza. Boże co on tu robi?
- Justin zostaw go!- krzyczę, ale na nic. Oboje zaczynają się bić, co zaczyna mnie przerażać bo dobrze wiem, ze ich od siebie nie odciągnę.
- Justin przestań!- piszczę, kiedy widzę jak wymierza cios w brzuch chłopaka.
Wykorzystuję to i łapię Samuela.
- Idź do domu, proszę.- szepczę mu do ucha, a ten odchodzi.
- Co ty wyprawiasz Bieber?! Kompletnie oszalałeś!- wrzeszczę i zakładam ręce na piersi.- Nawet randkę musiałeś mi zepsuć.- udaję naburmuszoną minę.
- Nie mogłem wytrzymać kiedy zobaczyłem, ze cię dotyka.
- Jezu Justin.- mamrocze i podchodzę do chłopaka. Łapię dłonią jego twarz i kręcę nią oglądając rany.- Chodź. Pojedziemy do ciebie, opatrzę ci to.
Nic nie odpowiada tylko zaczyna iść. Kiedy zauważam jego auto, sięgam do kieszeni jego spodni. Na co chłopak reaguję dość dziwnie.
- Co ty robisz?- pyta z uśmiechem, kiedy próbuję znaleźć kluczyki.
- To.- pokazuję mu srebrną rzecz.
Wsiadam od strony kierowcy.
- Nie pozwoliłem ci prowadzić.
- Nie musiałeś.
Jadę dość wolno. Szpilki utrudniają mi jakiekolwiek szybsze ruchy. Zatrzymuję samochód na parkingu i wychodzę jako pierwsza. Ruszam w kierunku budynku i wchodzę do windy. Na górę jedziemy w ciszy, ale albo ja albo szatyn zerkamy na siebie co chwilę. Winda się zatrzymuję, a my wychodzimy. Staję pod drzwiami od mieszkania chłopaka i czekam aż je otworzy.
- Idź do kuchni.- mówię wchodząc do środka. Zdejmuję szpilki i szukam w szafkach apteczki. Kiedy już ją znajduję odwracam się w stronę chłopaka. Próbuję dosięgnąć do jego skroni, ale bez szpilek jest mi ciężko. Czuję jak unoszę się nad ziemią, a po chwili siedzę już na wyspie kuchennej, a pomiędzy moimi nogami stoi Justin. Nie jest to zbytnio komfortowe, bo mam na sobie sukienkę.
Delikatnie przecieram rany. Chłopak syczy. No trudno, trzeba było się nie bić. Przemywam wodą utlenioną rozcięta wargę. Nie mogę się powstrzymać od nieprzygarnięcia mojej. Tak kocham jego usta. Chłopak to zauważa, zaczyna masować dłońmi moje uda. Zbliża się swoją twarzą coraz bliżej.
- Justin.- szepczę, ale nie spuszczam z niego wzroku.
- Zależy mi na tobie Selena. Jak na nikim innym. I te dni, w których nie było ciebie obok mnie, były najgorszymi w moim życiu. Uwierz.
Po tych słowach nachyla się i składa na moich ustach delikatny pocałunek, a ja nie opieram się.
Podwija polowi moją sukienkę. Podnosi mnie lekko i ściąga ją przez głowę. Dotyka ustami skórę na mojej szyi, a mi na całym ciele pojawia się gęsia skórka. Tak dawno tego nie czułam. Stęskniłam się. Liże miejsce pod moim uchem i zjeżdża coraz niżej. Aż do stanika. Odpina go zwinnym ruchem i z uśmiechem wpatruje się w moje piersi. Oblizuję językiem usta, które po chwili znajdują się na moich sutkach. Jęczę z rozkoszy, którą zadaję mi ten seksowny facet. Wplatam palce w jego włosy i zmuszam go, aby spojrzał mi w oczy. Kiedy już to robi, wpijam się z pożądaniem w jego pełne usta. Uśmiecha się przez pocałunek co jeszcze bardziej mnie nakręca. Pozbywam się jego koszulki i wskakuję na niego, owijając swoje nogi na jego biodrach. Chłopak traci lekko równowagę i chwieję się. Nadal go całuję, a on oddaję pocałunki. Łapie mnie za pośladki i mocno je ściska. Nie odrywając się ode mnie przechodzi do sypialni i rzuca mnie na łóżko. Kiedy poprawiam się na nim, on pozbywa się swoich spodni i bokserek. Obracam go. Siadam na nim okrakiem i przyciągam usta do jego szyli. Wędruję pocałunkami po jego ciele. Szyja, obojczyki, klatka piersiowa. W końcu przechodzę do tego co sprawia mi największą przyjemność. Ale nie zdążam nic z nim zrobić bo Justin popycha mnie i klęczy pomiędzy moimi nogami. Zdejmuję figi i sięga po foliową paczuszkę.
- Selena.-dyszy, patrząc mi prosto w oczy.
- Pragnę cię.- mruczę.
Zakłada prezerwatywę, a chwilę później wchodzi we mnie.
- Kurwa.- jęczy wbijając się we mnie.
- Ach!- wołam, czując w sobie to niebiańskie wypełnienie. Z każdym ostrym, rozkosznym pchnięciem rozprawia się moja fala rozkoszy.I tego mi brakowało.
Obraca mnie na brzuch i klepie w tyłek. Na co cicho piszczę. Ponownie wbija sie we mnie i wychodzi. Mocno i powoli. Na przemian.
- Justin przestań się już ze mną bawić!- jęczę z bezsilności. Zaczyna szybko się poruszać. Co chwilę dostaję od niego klapsy. Ale podoba mi się taki Justin. Wychodzi i całuję mnie w szyję.
Jedną ręką oplata mnie w talii, drugą chwyta za biodro i wchodzi we mnie jeszcze mocniej, jeszcze głębiej, a ja znowu krzyczę. I zaczyna się morderczy rytm. Jego oddech staję się coraz głośniejszy, tak jak mój. Wydaje głośny jęk i ponownie dostaję klapsa. W końcu oboje dostajemy upragnionego spełnienia.
Kurwa, no i co ja zrobiłam?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz