- Co ty tutaj robisz?- krzyczę szeptem wypychając chłopaka na zewnątrz.
- Chciałem się z tobą zobaczyć.- posyła mi szelmowski uśmiech. On chyba sobie ze mnie żartuje.
- Wynoś się. Już coś ci mówiłam. Mówiłam ci żebyś dał mi spokój. Czego ty nie rozumiesz?
- Nie pozwolę tak łatwo ci odejść.- mówi z poważną miną.
- Jedź stąd.- nakazuję i wchodzę do środka.
- Nie pozwolę ci na to Selena!- krzyczy, aż słychać go w środku. Modlę się, aby rodzice tego nie usłyszeli. Jednak na marne.
- Co się stało Selena?- mama wchodzi do holu. Opieram się o drzwi i spoglądam na nią.
- Pokłóciłam się z Justinem. To nic takiego mamo.- uśmiecham się sztucznie i wbiegam na górę.
Do Angel:
Spotkajmy się jutro przed bajkolandem. Muszę z tobą pogadać.
Od Angel:
Ok. Ale po co ty chcesz jechać do bajkolandu? Odbiło ci?:d
Do Angel:
Zajmuję się Tobym. Głupia:*
~*~
Czuję jak ktoś ciągnie mnie za włosy. Otwieram jedno oko, a potem drugie. Odwracam głowę w bok i widzę uśmiechnięta twarz Tobyego.
- Sel!- nauczył się mówić moje imię. A właściwie to zdrobnienie. No ale nie powie całego mojego imienia, ma dopiero 1,5 roku.
- Już wstaję Toby.- podnoszę się i zakładam szlafrok.- Chodź zrobimy coś na śniadanie.- biorę go na ręce i razem z nim schodzę do kuchni. Rodziców jak zwykle nie ma. Ale za to jest Martha.
- Witaj Selena.
- Cześć Martha. Zrobisz nam jakieś śniadanie?- sadzam małego w foteliku.
- Jasne.
- A zajęłabyś się nim przez chwilę?
- Zajmę, zajmę.
Uśmiecham się lekko do niej i spowrotem idę do sypialni. Wybieram ubrania i idę do łazienki wziąć prysznic. Kiedy jestem już ubrana, umalowana i gotowa wracam do Tobyego i Marthy. Na stole czeka już ciepłe śniadanie. Naleśniki. Siadam obok fotelika małego na kuchennym hakerze i zaczynam jeść.
- Chodź Toby, ubierzemy się.- kiedy kończę jeść podnoszę się i biorę chłopca na ręce. Martha już wcześniej go nakarmiła. Zabiję się za to, że zgodziłam się pilnować Tobym kilka dni. To strasznie długo, a ja już wysiadam. Tak. To dopiero jeden dzień, ale gdyby nie Martha nie wiem co by było. Chociaż ona mi pomoże. Nie wiem co by było gdyby Toby był moim synem. Nie wiem co by było gdybym jednak była w ciąży, gdyby to nie był fałszywy alarm. Mówiłam, że bym usunęła, ale pewnie nie miałabym sumienia odebrać życie mojemu dziecku.
Ubieram Tobyego i pakuję potrzebne mi rzeczy do torby. Do mojej pakuję to co zwykle. a do Tobyego pieluchy, chusteczki, kremy, picie, ciastka i inne takie. Obie torby przerzucam sobie przez ramię i biorę chłopca. Schodzę na dół, ubieram płaszcz i biorę kluczyki od samochodu. Umieszczam chłopca w foteliku, który wcześniej zamontowałam. Wcześniej czyli przed chwilą. Siadam obok chłopca i ruszam.
~*~
- Więc o czym chciałaś pogadać?- bawię się kulkami z Tobym. On rzuca mi kolorowe piłeczki, a ja je mu odrzucam.
- Chciałam pogadać o Justinie. Był wczoraj u mnie.- Na słowo ''Justin'' Angel głęboko westchnęła i przewróciła oczami. No tak jak zawsze.
- I po co był?- zapytała nie patrząc na mnie tylko na malucha.
- Po nic szczególnego. Powiedział, że chciał mnie zobaczyć, ale kazałam mu wracać. Moja mama dowiedziała się, że pokłóciłam się z nim. Nie wiem po cholerę wczoraj przyjeżdżał. Narobił mi tylko zamieszania.
- Myślę, że on coś do ciebie poczuł.- blondynka uśmiecha się pod nosem.- Nawet taki upadek jak on ma uczucia, widocznie.- śmieje się.
- Nie sądzę.- odpowiadam i marszczę brwi.
- Och, jak uważasz Selly.
- A jak z...
- Niallem?- kiwam głową.- Nie wiem. Prosił mnie kilkakrotnie o jeszcze jedna szansę. Ale sama nie wiem co mam robić. Jak myślisz Sel?
- Myślę, ze skoro go kochasz to...- przerywam na chwilę.- Powinnaś dać mu tą drugą szansę.- blondynka zaczyna piszczeć i uwieszać mi się na szyi.- Ale powiedz mu, że jak jeszcze raz cie skrzywdzić to już nigdy w życiu nie porucha. Nie będzie miał czym.- obie się śmiejemy. Toby zaczyna stękać. Po chwili rozpłakuję się.
- O jezu.- jęczę i biorę chłopca na ręce.- An jedźmy do mnie. Położę go spać.
- Jestem swoim autem. Pojedziemy osobno.
~*~
- Nareszcie zasnął.- oznajmiam szeptem wchodząc do salonu. Blondynka leży rozłożona na kanapie i wcina popcorn.
- Dostałaś sms'a.- mówi kiedy siadam obok niej.
- Później go sprawdzę.- wzdycham i biorę od niej garść popcornu. Spoglądam na ekran telewizora i przez chwilę zastanawiam się jaki film ogląda blondynka.- To własnie miłość? Jezu An.- jęczę. Nie przepadam za tym filmem.
- Nigdy nawet nie obejrzałaś tego filmu do końca, Sel. Skąd wiesz, że jest taki zły jak myślisz?
- Po samym tytule mogę to stwierdzić.
- Sprawdź kto do ciebie wypisuje bo zaczyna mnie to już wkurzać.- dziewczyna podaję mi telefon, kiedy znów przychodzi wiadomość.
Od Justin:
Musimy się spotkać. Proszę Selena. Ostatni raz. Wysłuchasz mnie i zrobisz z tym co będziesz chciała.
Od Justin:
Selena nie zlewaj mnie. Muszę ci to powiedzieć.
Do Justin:
To mów.
Od Justin:
Ale nie tak. Nie przez sms'y.
Do Justin:
Dobra. Przyjadę do ciebie za 20 min. Pa.
- Angel zajmiesz się na chwilę Tobym? Muszę coś załatwić.- wstaję i ruszam w stronę holu.
- Nie mów, że coś z Bieberem. Selena...
- Proszę cię An. Zostań z Tobym.- wychodzę.
~*~
Kiedy jestem już przed drzwiami Justina waham się czy zadzwonić, czy po prostu wejść. Jednak dzwonię. W drzwiach staję podpity chłopak. Wyraźnie czuć od niego alkohol. Marszczę brwi i bez zaproszenia wchodzę do środka. Rozglądam się po salonie i widzę niemały bałagan.
- I co chciałeś mi powiedzieć?- odwracam się w jego stronę. Szatyn podchodzi do mnie i łapię za moje nadgarstki.
- Nie myślałem, że kiedyś to komuś powiem. Ale...
- Ale co? No mów wreszcie. Nie mam za dużo czasu.- niecierpliwię się.
- Kocham cię Selena.- na chwilę moje serce zatrzymało się. Ale...że co?
- Co?- powtarzam na głos z szeroko otworzonymi oczami. Nie powiem, że nie bo zdziwiłam się, ale jednak przez to jedno słowo nic się nie zmieni.
- Kocham cię.- zbliża się swoimi ustami do moich.
- Nie czekaj.- kładę dłoń na jego ustach.- Co ty myślisz, że te dwa słowa wszystko zmienią?
- Tak.- unoszę jedną brew.- Znaczy...- zaczynam chichotać.
- Nie Justin nie zmienią. Wiesz czego oczekuję od ciebie. Jeżeli chcesz, żebyśmy byli ze sobą naprawdę to wiesz co musisz zrobić.
- Co?
- Odejść z tego cholernego gangu.
- Selena to nie jest takie proste.- puszcza moje nadgarstki i siada na kanapie.
- Nie wiem jakie jest. Ale zastanów się nad tym. Muszę lecieć pa.- rzucam mu ostanie spojrzenie i wychodzę. Zostawiłam go tam tak samego. To dla mnie nie mały szok. Powiedział mi, że mnie kocha. Chociaż wcześniej nie było mowy o takim obrocie sprawy. Gdy wypowiedział te dwa słowa w duszy cieszyłam się. Ale wiem, że stać go na więcej. Kiedy zrezygnuję z pracy u Robertha nic nie będzie stało nam na przeszkodzie. Muszę mieć pewność, że on nie będzie pakował się już nigdy więcej w jakieś gówno. Ale skąd mam wiedzieć czy będzie wolał prowadzić takie życie jak do tej pory, czy z niego zrezygnować.
:ooo Cudowny <3
OdpowiedzUsuń<3!
Usuń