niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 5. Tonight I'm getting over you

Czerwona czcionka


Zdejmuję mu koszulką, a sobie swoją bluzkę i spodnie. Zostaję w samej bieliźnie a on w spodniach idealnie dopasowanych. 
Delikatnie popycha mnie ku skrajowi łóżka i opuszcza mnie na nie, a sam kładzie się obok. 
- Masz pojęcie jak cholernie teraz cię pragnę, Sel?
Jego słowa rozpalają moją krew, przyśpieszają bicie serca. Zaczyna muskać skórę na mojej szyi, zsuwając się do piersi całując mnie przy tym nabożnie. Bierze do ust jedną z brodawek i delikatnie ssie. 
Z jękiem wyginam się w łuk. 
- Jęcz, krzycz, chcę cię słyszeć.- jego dłoń przesuwa się po mojej talii, a ja upajam się  jego dotykiem  i tą przyjemnością.
Zgina mi nogę w kolanie i oplata ją sobie w pasie. Łapie głośno powietrze. Przekręcam się tak, że siedzę na nim okrakiem. Szatyn wpatruję we mnie zdezorientowane spojrzenie ale po chwili znów pojawia się w jego oczach pożądanie. Podnosi się lekko i wyjmuję z szafki nocnej foliową paczuszkę, po czym podaję mi ją. 
Pośpiesznie rozrywam folię i zakładam prezerwatywę. Opieram się o niego jedna dłonią, a drugą odpowiednio nakierowuję, po czym powoli opuszczam się. 
Jęczy głośno zamykając oczy. Przewraca nas i jest na górze. Zaczyna mocne i szybkie ruchy. Wiję się pod jego dotykiem. 
- Dojdź.- mówi zaczynając kręcić biodrami. Nie wytrzymuję moje ciało zaczyna drżeć i szczytuję, tak samo jak on. Opada na mnie, nadal będąc we mnie i owija sobie kosmyk moich włosów wokół palca.

- Przyszłaś do mnie. Dlaczego?- podniósł na mnie swój przepiękny czekoladowy wzrok. 

- Stęskniłam się za tym.- mówię całując go lekko w czubek nosa. Jest boski. Wychodzi ze mnie, wstaję i idzie wprost do łazienki. Idę za nim. Stoi przed lustrem i wpatruję się w swoje odbicie. 
- I co teraz?- pyta, a ja marszczę brwi nie do końca rozumiejąc jego pytanie. Nagle dociera do mnie o co mu chodzi i wzruszam ramionami. Otwieram buzię chce już coś powiedzieć ale on mnie wyprzedza.- Selena nie jestem dla ciebie odpowiedni.- opuszcza głowę.- Robię mnóstwo złych rzeczy, nie chcę żebyś przeze mnie cierpiała.- spogląda w moją stronę a na mojej twarzy maluję się szok.
- Należysz do gangu.- to brzmi bardziej jak twierdzenie niż pytanie, ale źrenice chłopak rozszerzają się i patrzy na mnie swoimi ogromnymi oczami. 
- Tak.- mówi.- Skąd o tym wiesz?- pyta, ale po chwili wzdycha.- No tak, każdy w Los Angeles uważa mnie za pozbawionego uczuć tyrana, który potrafi zabijać, szantażować i ranić.- patrzę na niego oniemiała. Zabija? Dobra nie wiedziałam jaką rolę pełni w tym gangu. Ale przypomniały mi się słowa tego faceta wtedy kiedy powiedział nam o tym że Niall i Justin należą do gangu. " Justin to pupilek Robertha".
- Kim jest Roberth?- pytam zbliżając się do niego.
- To mój szef.- uśmiecha się.- Jest dla mnie jak ojciec. Jak drugi ojciec.- podchodzi do mnie i głaszczę po ramionach.- Nie jestem dla ciebie odpowiedni Sel. Nie chcę cię zranić. Nie chcę doprowadzić cię do łez. Po prostu nie chcę tego. 
- Czyli, co?- mam załzawione oczy. Myślałam , że ta sprawa potoczy się jednak inaczej. 
- Myślę, że powinnaś o mnie zapomnieć.- spuszcza wzrok. Kręcę z niedowierzaniem głową. Wychodzę z łazienki i ubieram się. Justin nic nie mówi. Nie odzywa się. Nie próbuje mnie zatrzymać. Nic. Ubieram buty. Chwytam moją kurtkę i wychodzę, zostawiając w tym mieszkaniu wszystko, co mogłam mieć, ale tego nie dostałam. Słyszę jeszcze dobiegający z apartamentu Justina huk, ale nie wracam tam.

                                                                           ~*~

Siedzę na podłodze w swoim pokoju i pakuję prezenty świąteczne. Jedne w papier ozdobny drugie do torebek świątecznych. Jest godzina 4 nad ranem, a mi nie chce się spać. Kończę pakowanie prezentów po czym zanoszę j do mojej garderoby. Składam kupione przeze mnie ubrania i również wkładam je na półki garderoby i wieszam na wieszakach.
Kładę się na łóżku i zasypiam bezradna.

Budzi mnie rano płacz Tobyego. Wchodzę do mojej łazienki biorę szybki prysznic i ubieram na siebie szlafrok, a włosy owijam w ręcznik. Schodzę na dół. Mój brat Dylan trzyma na rękach Tobyego, moja siostra razem z moją mamą i z Julie, dziewczyną mojego brata, coś gotują, a Jacob i mój tata wieszają ozdoby. To jedyny okres w roku kiedy nie ma Marthy, mojej gosposi i Boba, on zajmuję się ogrodem i innymi sprawami dotyczącymi domu. Wyjechali na święta do swoich rodzin.

- Pomóc wam w czymś?- pytam.
- Możesz się nim zająć.- mój brat podaje mi Tobyego.
- Okey.- mruczę i zabieram malca do swojego pokoju. Kładę małego na łóżku i daję mu misa do zabawy.
Ubieram się, suszę włosy i maluję. Idę po jakieś ubranka dla Tobyego do pokoju siostry, wracam i ubieram chłopca. Zarzucam na siebie płaszcz, ubieram botki, biorę torebkę, telefon i kluczę i razem z Tobym wychodzimy. 
- Jacob dasz mi fotelik?- pytam partnera mojej siostry, kiedy stoję już przy swoim samochodzie razem z Tobym. 
Chłopak montuje mi z tyłu fotelik. Wsadzam i zapinam chłopca i sama wsiadam i ruszam w stronę kawiarni, w której byłam umówiona z Angel. 
Zaparkowałam, wzięłam swoją torebkę i Tobyego na rączki. Weszłam do kawiarni Starbucks i usiadłam przy stoliku gdzie była już blondynka. Przywitałam się z nią całusem.
- Co tam?- pyta.
Zdejmuję swój płaszcz i kurtkę małego. 
- Przespaliśmy sie.- mówię a szczęka Angel opuszcza się.
- Że co?!- prawie krzyczy.
- Cii.- uciszam ją.- Tłoczno tu dziś, może pojedziemy w jakieś bardziej ustronne miejsce.- mówię, ubieram kurtkę Tobyemu i sobie swój płaszcz. Angel także ubiera swój i wychodzimy.
- Jesteś autem?- pytam.
- Nie, Niall mnie podwiózł.
- To dobrze.- mówię.
Zapinam Tobyego i wsiadam do auta. Blonynka siedzi obok mnie.
- Nie wierzę, że drugi raz się z nim przespałaś.- kręci głową.
- To był taki przypływ adrenaliny, nie wiem co się ze mną stało, ale to i tak już nie ważne. Bo on dał mi już do zrozumienia, że mnie nie chce.- Co?!- wrzasnęła.- Czy on jest pojebany? Co to znaczy nie chce? Tobie nikt nie odmawia, bo ty nigdy nie chcesz to innym odmawiasz, a nie oni tobie.- zmarszczyła brwi.
- Widocznie on jest inny.- wzdycham. 
Wysiadamy przy małej galerii i idziemy do parku. Na plac zabaw. Siadam Tobyego na huśtawkę i zaczynam lekko bujać. 
- Niall.- mruczy Angel. Odwracam się w stronę gdzie idzie chłopak mojej przyjaciółki wraz ja trzema innymi facetami. Jeden z nich to Justin. A dwóch pozostałych nie znam. Podchodzą do nas. Nadal huśtam Tobyego i nie zwracam uwagi na Biebera. An i Niall rozmawiają. Toby zaczyna marudzić więc biorę go na ręce, ale coś mu nie pasuje i zaczyna płakać. Może nie podobają mu sie koledzy Nialla, bez wyjątku. 
- Toby, co jest?- patrzę na malca. Przytulam go mocno do siebie i przestaje płakać. Zauważam, że Justin przygląda mi się z baczną uwagą. Przewracam oczami. 
- Sel.- woła mnie Angel.
- Hmm?- podchodzę do nich. 
- Przypomniało mi się, że muszę z Niallem jechać dziś do jego rodziców, a nie jestem jeszcze spakowana. Nie gniewasz się?- pyta.
- Nie, no co ty.- uśmiecham się.- Co Toby idziemy się przejść? Na razie An.- całuję dziewczynę w policzek, a Nialla przytulam wolną ręką. Wymijam chłopaków i wychodzą z ogrodzonego placu. 

~Justin~


O kurde. Nie powiem, że nie zaskoczył mnie widok Seleny z dzieckiem. To jej dziecko? 

- Angel.- zatrzymałem blondynkę za rękę ale ta natychmiast mi ją wyrwała.
- Nie waż się mnie dotykać.- warczy.
- Spokojnie. To dziecko Seleny.- patrzę na oddalającą się postać brunetki. Angel uśmiecha się zadziornie.
- Tak.- odpowiada i odchodzi z Niallem. A we mnie zastyga krew. Żegnam się z Raynem i Taylorem. 

Wieczorem nie mogę usiedzieć w domu. Ciągle mam przed oczami Selene z tym dzieckiem. Wstaję ubieram się i biorę klucze od auta. Zjeżdżam windą na parter i wychodzę,

Zajeżdżam pod dom brunetki, ale nie wjeżdżam na posesję. Staję przed. Okrążam oświetlony lampkami dom i widzę okno do pokoju brunetki. Pali się w nim małe światło, zapewne od choinki. Wszedłem na jej balkon. Drzwi były uchylone. Wszedłem i rozejrzałem się. Spała na łóżku razem z tym małym chłopcem. Wyglądała tak cudownie. Tak zajebiście. Taka słodka i niewinna. Położyłem się obok tak, że chłopiec, chyba Toby był w środku. 
 Przyglądałem się brunetce jak śpi, tak niewinnie. Sam nie wiem jak i kiedy, ale zasnąłem.






~Selena~


Obudziłam się gdzieś o 1 w nocy, przeciągnęłam się zaspana i spojrzałam na Tobyego. Spał słodko, ale za nim jeszcze ktoś. Justin. Co on tu robi? Wzięłam chłopca na ręce i zaniosłam do pokoju Lucy i położyłam go w łóżeczku. Wróciłam do siebie włączyłam telewizor i poszłam do łazienki się wykąpać. Kiedy wróciłam Justin leżał na łóżku bez koszulki. Spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Em, czemu przyszedłeś?- podeszłam do drzwi balkonowych aby je zamknąć.
- Nie wiem.  Nie mogłem usiedzieć w domu. Myślałem o tobie i twoim synu.- zachłysnęłam się powietrzem.
- Co? Jakim synu?
- No Tobym.- zmarszczył brwi.- Tak ma na imię prawda?
Przytaknęłam.
- Ale Toby nie jest moim synem, to mój chrześniak.
- Czyli jesteś tylko jego matką chrzestną?- odetchnął z ulgą.
- Tak. Czemu myślałeś że to mój syn.- zaśmiałam się kładąc obok niego.
- Angel mi tak powiedziała.- zaśmiał się.
- A no tak.
- Ciekawe czemu.
Nie odpowiedziałam, chociaż wiem. Jest na niego wkurzona o to że 'dał mi kosza'. Ja w sumie nie wiem do końca czy jestem zła, czy nie.
- Pójdę już.- wstał i ubrał swoją koszulkę.
- Możesz nocować dzisiaj u mnie.- mówię, ale nie zastanowiłam się nad tym wcześniej.- Wjedź samochodem na podwórze. Chodź otworzę bramę.
- Jesteś pewna?- zerka na mnie.
Przytakuję uśmiechając się do niego słodko.


-Już druga.- mówię kiedy siedzimy przed tv i oglądamy jakiś film.- Idź się wykąp.
Wstaję i idę do mojej garderoby.
- Chodź na chwilę!- wołam z niej go. Szatyn staję w drzwiach pomieszczenia i otwiera ze zdumieniem buzię.
- O kurwa.- mruczy.
- Zobacz czy któreś będą dobre.- podaję mu męski dres. Mam go, bo bardzo często sypiał mu mnie Harry, ale dresy są nowe bo przeważnie spał tylko w bokserkach, albo nago. Taa.
Justin wziął szary dres i poszedł sie wykąpać, kiedy wrócił położył się i płożył ręce za głową. Przyglądałam mu się tak przez dłuższy czas, ale w końcu zasnęłam.

Rozdział 4. Kill Em With Kindness

22 grudnia. Pierwszy dzień zimy i jak na zawołanie spadł śnieg. Już za dwa dni święta. Do Lucy dojechał Jacob. Ja dziś mam ostatni dzień zajęć w szkole. Nie chciało mi się iść na dwie pierwszy lekcję, czyli wf i zajęcia artystyczne. Ubrana w cieplutki  biały sweterek i czarne leginsy, zbiegłam schodami do kuchni i wzięłam z wyspy kuchennej jabłko. Ubrałam na stopy botki, założyłam kurtkę i wyszłam biorąc swoją torbę, telefon i kluczę od mojego auta. Wychodzę z domu, zamykając za sobą drzwi, ojciec jest pewnie już w Gomez Record's, a reszta śpi. Nie wspominałam wcześniej, że mam tak jakby firmę rodzinną. Tak. To jedna z firm moich rodziców.  Jest to wytwórnia muzyczna, którą zajmuję się ojciec. Moja matka natomiast ma swoje Gomez SPA. Wsiadłam do swojego samochodu i położyłam torbę na siedzeniu obok. Po drodze do szkoły wstąpiłam do Starburga po kawę. Jak w każdej szkole ludzie są podzielni na tak zwane grupy. Ja jestem w tych popularnych, lubianych, bogatych.
- Cześć.- witam się z Angel buziakiem w policzek.
- Cześć. Daj łyka.- wyrywa mi kawę z ręki. No tak.- Nie miałam czasu zrobić sobie, ani jechać do Starburga. Czemu nie było cię na wf i art.?- pyta.
- Nie chciało mi się wstać.- odpowiadam krótko.
- A żałuj. Mamy nowego wf-istę.
- Fajnie.- mruknęłam.
- Hmm?
- Nie nic. Nie jestem w dobrym humorze, po tym jak...Bieber.- wypowiedziałam jego nazwisko szeptem. Coraz częściej ono sprowadza na mnie kłopoty.- No nie ważne. Może wybierzemy się dziś na zakupy. Muszę pokupować prezenty i jakieś ciuchy.
- Nie ma problemu. Też miałam ci to dziś zaproponować.- uśmiechnęła się.
Razem z blondynką idziemy na najgorszą lekcję. Matematykę. Boże, mogłam zostać w domu cały dzień. Jak zwykle jesteśmy spóźnione 3 minuty, ale to w niczym nie przeszkadza naszej pani profesor do zbesztania nas.
- Gdzie byłyście?- nie podnosi na nas wzroku. Już się przyzwyczaiła że zawsze jesteśmy trochę na nie w czas i wie że to my.
- Przepraszamy, zagadałyśmy się.- mówię, siadając w ławce, a Angel za mną.
- Typowa wymówka.- mruczy i przechodzi do tematu dzisiejszej lekcji.

                                                                 ~*~

Ruszam w stronę parkingu szkolnego. Jestem umówiona z Angel na 17 w galerii. Jadę jeszcze do Gomez SPA, zrobić sobie paznokcie. Szkolny podrywacz, kapitan drużyny piłkarskiej mnie zaczepia.
- Cześć, Sel.- rzuca patrząc na mnie.
- Cześć.- omijam go. Niezbyt grzecznie, ale się śpieszę. Poza tym nienawidzę tego dupka. Ma dziewczynę. Kapitana cheeleaderek, a dokleja się do mnie.- Nie mam czasu Colin.- rzucam, otwierając drzwi mojego samochodu i rzucając swoją torebkę na siedzenie pasażera. Staję prosto w stronę Colina i uśmiecham się do niego ciepło. Mam już zamiar wsiadać, kiedy on podchodzi do mnie i łapie za moje nadgarstki.
- Puść mnie!- krzyczę.
- Może znajdziesz jednak pięć minut na mnie?- pyta.
- Powiedziałam puść mnie!- ponownie krzyczę, ale blondyn kręci głową.
- Nie słyszysz co powiedziała?!- podchodzi do nas nie kto inny jak Pan Bieber we własnej osobie. Moje oczy zaczynają płonąć ogniem. Co on tu do jasnej cholery robi? Śledzi mnie? Skąd wie gdzie się uczę?- Masz ją puścić.- zaciska szczękę i warczy w stronę Colina. Blondyn puszcza moje nadgarstki i patrzy na szatyna.
- Wyluzuj Justin.- podnosi ręce w geście obronnym. Co? Skąd on go do licha zna?- Do zobaczenia po świętach Selena.- mówi w moim kierunki i odchodzi.
Patrzę zdezorientowana na Biebera. Mam nadzieję, że jakoś mi to wytłumaczy. Ale kiedy zaczynam mu się przypatrywać, wraca do mnie wspomnienie tego co mi zrobił. Od razu wsiadam do auta i ruszam. Szatyn jedynie patrzy na moje poczynania. Nie próbuję mnie zatrzymywać. Nic. Ogarnia mnie rozczarowanie, Miałam małą nadzieję, że jednak sam będzie chciała ze mną pogadać. Myliłam się widocznie.


                                                                        ~*~
- Witaj Emmo.- mówię do mojej ulubionej kosmetyczki w Spa mamy.
- Cześć Selena. Jakie dziś?- pyta siadając przede mną.
- Zdaję się na ciebie.- uśmiecham się gorąco.

Wychodzę z dużego, a właściwie ogromnego spa. No cóż, jest najlepszym spa w Los Angeles. Moje paznokcie wyglądają obłędnie. Uwielbiam Emmę i jej zdolności.
Dochodzi 17, a ja zjawiam się w umówionym miejscu pod galerią. Czeka tam na mnie już Angel. Śnieg prószy niesamowicie mocno, a to nie zdarza się często w tym mieście.
Wchodzę wraz z blondynką do nawet nie mam pojęcia, którego z kolei sklepu. Kupiłam już mnustwo prezentów dla swoich bliskich. Dla dziadków, dla rodziców, dla Lucy, dla Jacoba, dla Tobyego, dla ciotek, dla wujków, z którymi zobaczymy się w święta u dziadków. Dla mojego brata o którym wcześniej nie wspominałam, dla jego dziewczyny. Dla Angel. I dla innych. Jestem obładowana torbami, ale nie minęła mi ochota na zakupy. Wchodzę do sklepu z ubraniami i widzę tam prześliczną sukienkę, którą bez wątpienia muszę kupić. W rezultacie kupuję ją, cztery pary innych bluzek, dwie pary spodni i spódniczkę, a to wszytko w jednym sklepie. Razem z An wchodzimy do sklepu z butami a ja przymierzam tam śliczne botki, sztyblety na 10 centymetrowym obcasie. Kupuję je, a w drugim sklepie z obuwiem sportowym dwie pary nike'ów, air force.
Wychodzimy z galerii obładowane torbami, ledwo widzę dokąd idę. Pakuję część swoich zakupów do bagażnika, a drugą część kładę na tylne siedzenia samochodu. Żegnam się z blondynką całusem w polik i wsiadam do auta.
Przejeżdżam obok wieżowca, w którym mieszka Justin Bieber. Spoglądam w kierunku piętra na którym znajduję się jego apartament i zaczynam głośniej oddychać. Przypomniałam sobie niektóre momenty z tamtej nocy, kiedy Justin się ze mną przespał. I z tego co pamiętam było niesamowicie dobrze, ale nadal czuję do niego wstręt. Jak mógł mnie tak potraktować? Tak wykorzystać.  Zamykam szczelnie powieki. Z transu wybudza mnie trąbienie samochodów, natychmiast ruszam.
Zatrzymuję swój samochód pod moją willą. Otwieram tylne drzwi i wyciągam z nich torby.
- Pomóc ci?- wzdrygam się. Odwracam powoli głowę, wiem kto to jest. Prostuję się i patrzę w jego czekoladowe tęczówki. Przyglądam mu się uważnie, chociaż jest ciemno oświetlają mnie lampy przy moim domu. Ma na głowie kaptur, ręce w kieszeni. Na twarzy kilkudniowy zarost.
- Nie dzięki.- prycham i wyciągam torby z samochodu. Po czym próbuję dostać się do bagażnika, ale utrudnia mi to szatyn.- Odejdź.- warczę.
Zabiera mi z rąk torby i przepuszcza. Rezygnuję. Poddaję się. Pozwalam mu mi pomóc. Otwieram bagażnik, a on wyjmuję z niego pozostałe zakupy. Wygląda zabawnie. Aż zaczynam chichotać po cichu. Otwieram mu drzwi od domu. Wchodzi. Wie już co gdzie się znajduję. Był tu wcześniej. Zdejmuję buty i odwraca się w moją stronę. Pokazuję na schody. Rozumie. Wchodzi ostrożnie żeby nie upuścić czegoś na górę po czym przystaję. Zdejmuję swoje buty i kurtkę wieszam ją. Idę za nim, a następnie przed nim pokazując mu drogę do mojej sypialni. Otwieram drzwi i daję mu wejść pierwszemu. Odkłada część zakupów na białe fotele, a część na podłogę.
- Dużo tego.- drapię się po głowię.
Chichoczę.
Patrzy na mnie z uśmiechem.
- Powinieneś już iść.- mówię cicho.
- Skoro chcesz.- patrzy na mnie.
- Nie, ja po prostu...- przerywa mi.
- Nie powinienem był tego robić, przepraszam cię za to. Ale nie żałuję...- spoglądam na niego.- To było naprawdę cudowne.- rumienię się.
Od kiedy jesteś taka nieśmiała Seleno Gomez?
- Masz rację nie powinieneś.- mówię naburmuszona. Mój humor zmienia się w ułamku sekundy.
Szatyn podchodzi do półki z moimi książkami i przejeżdża opuszkami palców po nich. Zatrzymuję się na "Ciemniejsza strona Greya". Otwiera książkę, gdzieś w połowię i zaczyna czytać, a ja przyglądam mu się uważnie. Uśmiecha się. Ciekawe co go rozbawiło i na jakim fragmencie jest.
Oblizuję usta i zamyka na chwilę oczy. Odkłada książkę i patrzy na mnie.
- Czytałaś to?
Przytakuję głową.
- Wszystkie trzy części.- mówię. Uśmiecha się.
- Masz rację powinienem już iść. Na razie mała.- nazwał mnie małą. Zamykam oczy i przygryzam wargę. Uwielbiam jak ktoś tak do mnie mówi.
- Nie czekaj.- mówię szeptem, ale on już tego nie słyszy. Wychodzi.
Mam takie jakby wyrzuty? Że go nie zatrzymałam. Że także nie powiedziałam, że ten seks z nim mi się cholernie podobał. Kurwa no! Karcę się w myślach.
Przebieram się w czarne spodnie i czarną bluzkę. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam sie po pokoju. Mój wzrok wbił się w miejsce gdzie stał Justin. Wstałam i podeszłam do półki na książki i chwyciłam książkę, którą czytał szatyn. Zostawił otwartą. Czytał fragment w windzie.
- Pieprzyć to!- złapałam za swoją torbę i wyszłam, a właściwie to wybiegłam z domu. Szybko wsiadłam do auta i ruszyłam.
Zaparkowałam samochód przed apartamentem szatyna. Weszłam do środka i ruszyłam w kierunku windy. Wjechałam na 11 piętro i szłam krótką chwilę przez korytarz. Zapukałam, a wręcz zaczęłam walić w te drzwi.
Justin otworzył i z otwartą buzią patrzyła się na mnie lecz nie długo bo rzuciłam mu się na szyję, a nogi owinęłam mu wokół bioder i zaczęłam całować. Mocno, szybko, z pożądaniem.
Widać było, że nie wie co się dzieje. Ale oddał pocałunek. Wypchnęłam biodra i otarłam się o jego krocze. Jęknął cicho.
- Selena, jeżeli teraz nie przestaniesz nie będę później mógł nad sobą zapanować.- mruknął do moich ust.
- Zamknij się!- warknęłam, nadal go całując.- Do sypialni.-rozkazałam.
Zrobił to co chciałam. Zaniósł mnie do pokoju i postawił delikatnie na podłodze.

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 3. I'll Show You

~Justin~

- Zostaw.- szepnąłem, kiedy dziewczyna dobrała się do paska od moich spodni.- Jesteś pijana, nie wykorzystam cię w takim stanie. Ale czy nie tego chciałem? Chciałem tylko ją zaliczyć, nigdy nie bawię się w jakieś żałosne związki. Kwiaty, bombonierki, maskotki, to nie dla mnie.

- Ale może ja chce być wykorzystana?- mruknęła chcąc czegoś więcej. Czemu mam tego nie wykorzystać?

Czerwona czcionka 


Uniosłem ją lekko i zaniosłem do swojej sypialni, po czym brutalnie rzuciłem się razem z nią na łóżko. Zdjąłem z niej jej czerwoną bluzkę na cieniutkich ramiączkach, a moim oczom ukazał się jej  wyeksponowany biust. Miała na sobie koronkową czarną bieliznę. Zabrałem się za jej czarne spodnie i po chwili zdjąłem je wraz z figami. Rozpiąłem swój rozporek i równie szybko pozbyłem się swoich spodni i bokserek. Nachyliłem się nad nią i brutalnie wpiłem się w jej usta z językiem. Przeniosłem pocałunki na biust. Miała wciąż na sobie czarny koronkowy stanik. Pociągnąłem ją za ramiona tak, aby usiadła, po czym odpiąłem biustonosz i powoli zsunąłem z jej ramion. Moim oczom ukazały się jej duże piersi. Z nów się położyła. Zacząłem je całować. Chciałam przejąć kontrole, ale nie pozwoliłem jej na to. Sięgnąłem do szafki po prezerwatywę. Nie zrobię jej przecież dziecka. Nałożyłem gumkę i szybko w nią wszedłem. Jęknęła cicho. Pogłębiłem i przyśpieszyłem swoje rucha aż nie dostałem tego czego pragnąłem. Spełnienia.


~Selena~


Obudziłam się rano ze strasznym bólem głowy i bólu w podbrzuszu. O rany. I do tego nie u siebie. Co tu kurwa się dzieje? Gdzie ja jestem? Podniosłam się z jękiem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie znane mi. Byłam naga. Jezus co się wczoraj wydarzyło? Co ja tu robię? Owinęłam się prześcieradłem i ruszyłam na poszukiwanie kogoś kto może tu mieszkać.

Usłyszałam lejącą się wodę prawdopodobnie z łazienki. Ktoś bierze prysznic i może ten ktoś będzie odpowiedzą na moje wcześniejsze pytania. Uchyliłam powoli drzwi i cicho weszłam do środka. Widząc pod prysznicem szatyna znieruchomiałam.
- Co tu się dzieje?- warknęłam.- Co ja tu robię? I co ty tu robisz?
Kiedy mnie usłyszał odwrócił się w moją stronę, zakręcił wodę i wyszedł NAGI z kabiny prysznicowej.
- Ubierz się.- rzuciłam kwasząc się.
- Jeszcze wczoraj nie przeszkadzało ci to że byłem nagi, kiedy się ze mną...
- Nie kończ!- warknęłam, a na jego twarzy widniał cwaniacki uśmieszek.- Zgwałciłeś mnie.- prawie że wykrzyczałam.
- Nie. Sama chciałaś seksu ze mną.- powiedział łagodnie.
- Byłam pijana nie wiedziałam co mówię. O ile w ogóle powiedziałam coś takiego.
- A co myślisz że kłamię?- zaczął się do mnie zbliżać ale ja się odsuwałam.
- Nawet nie waż się mnie dotykać! Zgwałciłeś mnie!- odwróciłam się i wróciłam do pokoju ubrać się. Założyłam bieliznę później spodnie i bluzkę.
- Gdzie idziesz?- zmarszczył brwi.
- Wypierdalaj Bieber! Nie chce cie już nigdy więcej widzieć! Jesteś pieprzonym dupkiem.- ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem bo czułam, że za chwilę się rozpłaczę. Wyminęłam go i wyszłam z pokoju, zeszłam po schodach i rozejrzałam się po dużym salonie. Zobaczyłam drzwi wyjściowe. Nie odwróciłam się nawet kiedy usłyszałam że Bieber idzie za mną. Po prostu szybko stamtąd wybiegłam.


~Justin~


- Kurwa!- warknąłem, uderzając zaciśniętą pięścią w stół. Co ona własnie zrobiła? Czy ona sobie kurwa myśli, że może tak po prostu wyjść? O nie. Spodobało mi się to co wczoraj z nią robiłem i nie mam zamiaru tego kończyć, wręcz przeciwnie mam zamiar powtórzyć to wielokrotnie. Tak długo, aż mi się nie znudzi. Chociaż wątpię żeby znudziło mi się jej boskie ciało. Przeleciały mi przez głowę wspomnienia z wczoraj i jeszcze bardziej się wkurwiłem. Nie pozwolę tak jej odjeść. Nie ma takiej opcji.


~Selena~                                                    


                                                                               

Włożyłam klucz w zamek od drzwi mojego i moich rodziców domu. A no własnie, dziś wracają. Może wreszcie porozmawiam z nimi. Przestraszyłam się kiedy drzwi okazały się być otwarte. Ostrożnie weszłam do domu, wszystko stało na swoim miejscu. Zamknęłam za sobą drzwi. Czyżbym nie zamknęła ich przed wyjściem do klubu? Niemożliwe.
- Selena!- moja siostra rzuciła się na mnie i zatopiła mnie w swoim mocnym uścisku. Odetchnęłam z ulgą że to ona.
- Jezus Lucy, ale mnie wystraszyłaś.- złapałam się za serce.
- Gdzie ty tak w ogóle byłaś?- zmarszczyła brwi.- Przyleciałam w nocy i nie było cię.- pokręciła głową.
- Spałam u An.- skłamałam.
- A to dziwne, bo dzwoniłam do niej i jakoś nie za bardzo o tym wiedziała.- zamarłam. Zaśmiała się, ja również ale z nerwów.- Dobra nie drążmy tego tematu.- powiedziała.
- Przyjechałaś z Tobym?- zapytałam z ulgą.
- Tak bawi się w salonie.
Pośpiesznie pobiegłam do pomieszczenia o którym wspomniała Lucy i wzięłam mojego chrześniaka na ręce.
- Cześć kochanie.- dałam mu buziaka.- Rodzice mają wrócić dziś wieczorem.- zwróciłam się do Lucy.
- Wiem. Dzwoniłam do mamy.- uśmiechnęła się.
Lucy zawsze była tą grzeczną, bardziej poukładaną córką. A ja tą, z którą było wiele problemów. Miałam te swoje bunty w wieku dojrzewania. Miałam te swoje humorki i mam je to dziś. No cuż, nie jest ze mną łatwo. Kiedy moi rodzice dowiedzieli się o ciąży jednej starszej swojej córki, byli, hmm, zawiedzeni? Tak to dobre określenie. Lucy była na trzecim roku studiów, kiedy oznajmiła, że jest w ciąży. A najgorsze dla rodziców było to, że ona nie chciała wychodzić za mąż. Chciała wychowywać dziecko z Jacobem ( jej partner i ojciec Tobyego), ale pod żadnym pozorem nie chciała brać z nim jak na razie ślubu. Ja tam ucieszyłam się na wieść, że zostanę ciocią. Jacoba też polubiłam. On i Lucy się kochają. I oczywiście kochają razem Tobyego.
- Nie przyjechałaś z Jacobem?- zapytałam marszcząc brwi. Czyżby coś się stało? Pokłócili się?
- On przyjedzie na święta. Musiał zostać w pracy.- uśmiechnęła się. Wypuściłam z ulgą powietrze. Widziałam, że nie kłamała.
- Jak tam u ciebie moja mała siostrzyczko. Opowiadaj.- usiadła obok mnie. Trzymałam na kolanach Tobyego, przy fortepianie. Przypomniała mi się dzisiejsza noc. Zamknęłam oczy. W sumie jest też w tym trochę mojej winy. Sama chciałam go sprowokować już od kilku dni. Ale kiedy już to się stało, nie jestem zadowolona z tego.
- Dawno nie rozmawialiśmy o mnie.- rzuciłam.
- Wiem i chcę to naprawić.
- Dużo by gadać.- zawsze byłam z nią szczera. Próbowałam ją okłamać, że spałam dziś u Angel, ale ona jest zbyt bystra na to. Chciałabym jej wszystko opowiedzieć, ona zawsze najlepiej mnie pocieszała, ale to nie jest takie proste jakby się wydawało.
- Masz kaca, widać to po tobie.- powiedziała.- Całą noc balowałaś, czy może spałaś, u kogoś.- podkreśliła ostatnie słowo.
- Lucy.- wypuściłam głośno powietrze.- Nie wiem czy można to tak nazwać. Spaniem u kogoś.
- Co masz na myśli.- uniosła jedną brew.
- Nie wiem czy to dobre określenie, którego użyję. Nie przestrasz się.- zaświeciły jej się oczy.- Zostałam zgwałcona, można tak powiedzieć.
- Co?!- wstała gwałtownie.- Co za dupek się ośmielił!...- przerwałam jej.
- Spokojnie. Sama do tego dopuściłam.- zmarszczyła brwi.- Najpierw prowokowałam go przez 5 dni, a później jak dziś mi powiedział sama chciałam tego seksu z nim. Ale byłam pijana więc...- tym razem moja siostra wtrąciła mi się w zdanie.
- I tak dupek mnie popamięta.- powiedziała ostro.- Który to?
- Justin Bieber.- mina jej zeszła i zbladła.- Co jest?
- Skąd go znasz?- wstała.
- Poznałam go na siłowni razem z Angel. Zawiózł mnie do lekarza bo skręciłam sobie kostkę.- wyciągnęłam w jej kierunku nogę owiniętą bandażem.- A ty skąd go znasz?
- Selena to gangster.- pisnęła, Zamarłam.- Nie powinnaś się z nim widywać.- powiedziała.
- Nie mam już nawet takiego zamiaru.- zmarszczyłam brwi.
- I dobrze.- przytuliła mnie mocno. Zabrała mi z kolan Tabyego i wyszła z salonu.
Mam jakieś złe przeczucia, że to, że poznałam Justina Biebera i przespałam się z nim jedną noc nie  skończy się dla mnie jak najlepiej. wręcz przeciwnie.

środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 2. Hands to myself

~Justin~

- I co z nim?- szef gangu do, którego należę podszedł do blondyna, złapał do za włosy i zmusił, żeby na niego spojrzał.
- Wszystko widziała jego dziewczyna. Znaczy...większą całość.- na moje usta wkradł się wredny uśmieszek.
- I co?- zwrócił się do chłopaka, który siedział związany na krześle.- Mnie się tak nie wystawia. Miałeś czas, a teraz musisz zdecydować. Albo wstępujesz do nas...- rozłożył ręce i wskazał na nas.-...albo...- spojrzał na niego przekrzywiając głowę w bok.-...twoja dziewczyna i ty razem z nią ucierpicie.
Przypomniałem dobie wczorajszy wieczór i obraz dziewczyny tego faceta mignął mi przed oczami. Zaraz...przeciesz to była...o nie. To była przyjaciółka Seleny. Tak, jestem tego pewien.
- Macie ją zostawić w spokoju.- warknął blondyn.
- Nikt jej nie ruszy, jeżeli dołączysz do mnie.- usiadł wygodnie na kanapie szef.
- Zgadzam się.- warknął chłopak i spuścił głowę w dół.
- Wiedziałem, że podejmiesz dobrą decyzję. Witaj w rodzinie.- Roberth wstał i rozwiązał blondyna.- Teraz należysz do nas.- poklepał go po ramieniu i wyszedł.

                                                                             ~*~
~Selena~

- Jak się czujesz?- podałam Angel kubek z gorącą kawą. Obie prawie całą noc nie mogłyśmy zasnąć. Angel ciągłe płakała, a kiedy udało jej się zmrużyć oko przyśniły się jej jakieś koszmary i budziła się z krzykiem i płaczem.
- Nie pytaj nawet.- wyglądała okropnie. Miała podkrążone oczy. No ale co się dziwić. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzę.- szepnęłam, podchodząc do drzwi i przekręcając zamek w nich.- Niall?- szepnęłam, a w mgnieniu oka przy mnie znalazła się An, mocno przytulając się do swojego chłopaka.
- Nigdy więcej mi tego nie rób, rozumiesz!- mówiła przez płacz.- Nic ci nie jest? Co się stało?- oderwała się od niego i oboje weszli do środka, ale j miałam jeszcze jednego gościa.
- Justin? Co ty tu...
- Cześć.- przerwał mi i przytulił mnie.- Przyjechałem z Niallem.- uśmiechnął się.
- Skąd się znacie?- zmarszczyłam brwi.
- A długo by gadać.
- Mhmm.- mruknęłam, wpuszczając do środka szatyna i zamykając za nim drzwi.
- Jak twoja kostka?- zapytał spoglądając na moją nogę, a później przejechał wzrokiem całe moje ciało i oblizał wargi. W sumie to dopiero teraz zorientowałam się że stoję przed nim w bieliźnie.
- Kurwa!- warknęłam odwracając się do niego plecami.- Z kostką wszystko okey. Zaraz wrócę.- powiedziałam uciekając na górę. Usłyszałam tylko cichy chichot chłopaka. Zarzuciłam na siebie krótkie spodenki i sweterek.  Zeszłam do salonu i z uśmiechem zaczęłam przyglądać się Angel i Niallowi jak się przytulają i składają sobie niewinne pocałunki.
- Uroczo.- szepnął mi na ucho z sarkazmem Justin.
- Nie znasz się.- mruknęłam.- No zakochańce lećcie na górę do pokoju gościnnego.- zaśmiałam się w ich stronę.- Angel w szafce w moim pokoju powinny być gumki.- powiedziałam cały czas uśmiechając się najszerzej jak tylko się dało.  Wstali i biegiem udali się do pokoju, a ja usiadłam na kanapie chichocząc.
- Skąd masz gumki w szufladzie?- zaśmiał się Bieber.
- Uprawiam co noc dziki seks z jednorazowymi chłopakami.- spojrzałam na niego. Miał tak poważną minę że zaczęłam się śmiać.- Żartowałam debilu.- śmiałam się  wniebogłosy.
- Nie śmieszne.- zmarszczył brwi.
- Zjesz coś? Pora na śniadanie,- wstałam i ruszyłam w stronę kuchni.
- A co dobrego przyrządzisz?- zapytał zbliżając się do mnie.
- Emm. Proponuję tosty.- uśmiechnęłam się. Oboje usłyszeliśmy głośne jęki Angel i Nialla.
- Może do nich dołączymy?- zapytał Justin poruszając dwuznacznie brwiami. Spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Jesteś głupi.- zaśmiałam się, waląc go w bok. Przygryzłam dolną wargę jak zauważyłam że jego mina jest poważna i mówił serio.- Ogarnij się.- powiedziałam z powagą.
- Żartowałem.- roześmiał się.- No chyba że chcesz.
 Telefon szatyna za wibrował .
- E zakochaniec!- wydarł się na cały mój dom. A dom był duży więc wyobraźcie sobie jaki to był głośny krzyk.
- Spierdalaj!- usłyszałam głos Nialla
- Musimy jechać!- zaśmiał się Justin.
- Zaraz!
- Ulżysz sobie potem!Chodź! No to do zobaczenia.- uśmiechnął się w moją stronę.
- Znów.- mruknęłam.
- Może wybierzemy się dziś gdzieś razem? Na jakąś imprezę.
- Raczej nie.- odmówiłam.- Kostka.- wskazałam widząc minę szatyna.
- A no tak.- zaśmiał się.- Może innym razem.
- Może. Cześć.- pożegnałam się z nim.

                                                                         ~*~
- To na pewno pomyłka.- mówiła z załzawionymi oczami Angel. Ja stałam obok niej przyglądając się zdjęciom, które pokazał nam zupełnie ni stąd ni zowąd  mężczyzna w wieku około 30 lat. Obok niego stało dwóch wytatuowanych  chłopaków mniej więcej w wieku Justina.
- Z tego co wiem to twój chłopak należy tam od wczoraj.
- A ten?- wskazałam na fotografii szatyna. Mężczyzna zaśmiał się jedynie.
- To pupilek Robertha.- powiedział jakby sam do siebie, ale słyszalnie.
Zatkało mnie. Z oczu Angel płynęły łzy na wieści, że jej chłopak należy do gangu.
- Skąd mamy wiedzieć, że mówicie prawdę. I w ogóle po co nam po pokazaliście? Musicie mieć w tym jakiś interes.- rzuciłam.
- Nie.- powiedział szef z powagą.- Nie potrzebujemy nic od was. Po prostu da się zauważyć, że chłopak twojej przyjaciółki ją kocha, a mimo wszystko nawet jeżeli należy do gangu od wczoraj jest silny, a to że wiecie osłabi i go i Justina.- spojrzał na mnie.- Chłopak załamie się że nie zaliczy takiej laski jak ty.
- Chodź An.- pociągnęłam dziewczynę za rękę wychodząc z czarnego busa.
- To nie może być prawda.- blondynka wytarła łzy.
- Nie mamy pewności, że mówią prawdę. Musimy to sprawdzić.
- Co masz na myśli?

                                                                        ~*~
- Uważasz, że to dobry pomysł w tej sytuacji?- szepnęła blondynka mi na ucho.
- Masz lepszy? Odstresujemy się trochę.
- A twoja kostka?
- Wzięłam dużą ilość środków przeciw bólowych, prawie w ogóle jej nie czuję.
- Okey.- mruknęła siadając przy barze.
- Adios Mother Fucker dwa razy.- powiedziałam do barmana a on po chwili postawił drinki przed nami.
Po 3 takich drinkach byłam już mocno nawalona. Angel też. Poszłyśmy więc tańczyć, ale rozdzieliłyśmy się. Angel tańczyła z jakimś brunetem a ja sama.

Coś ciągnęło mnie, abym przeszła się po klubowych pokojach. Po co? Nie wiem. Ale poszłam.
Otworzyłam przypadkowe drzwi i weszłam do środka chwiejąc się. To co zobaczyłam, nigdy nie zniknie z mojej głowy. Choćby nie wiem co się stało! Stałam tak przez krótką chwilę do póki wzrok pieprzących się ze sobą sztucznej blondynki i...Justina nie spoczął na mnie.
- Selena, czekaj bo to nie tak...- zaczął się tłumaczyć schodząc z blondynki i idąc nagi w moją stronę. Cofałam się, a na mojej twarzy widniał grymas niezadowolenia. Nie byłam trzeźwa, może gdybym nie wypiła o 3 drinki za dużo wyszłabym stamtąd, ale w takiej sytuacji stałam i przyglądałam się całemu zajściu.
- Jesteś obrzydliwy.- warknęłam chwiejąc się.- Nie dotykaj mnie!- zaczęłam machać rękoma kiedy szatyn chciał mnie złapać za ramiona.
- Czekaj!- krzyknął ubierając na siebie spodnie, kiedy wyszłam stamtąd.
- Czego ty ode mnie chcesz?!- łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- To nie tak uwierz mi.- powiedział chcąc mnie przytulić. Zaczęłam się głośno śmiać.
- Czyli nie pieprzyłeś własnie jakiejś taniej dziwki. Miałam omamy.- warknęłam. Ten nic nie odpowiedział. Zaczęłam iść w stronę wyjścia.
- Poczekaj.- złapał mnie za rękę.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj!- uderzyłam go w twarz, a ten złapał moją rękę i mocno ścisnął.- Odpieprz się ode mnie. I puść mnie bo to boli.- pisnęłam.
- Masz mnie wysłuchać, zrozumiałaś?- warknął zły. Czy to nie ja powinnam być tu wkurwiona?
- Wypierdalaj.- rzuciłam, wyślizgując się z jego mocnego uścisku i wychodząc.

                                                                              ~*~
Rano obudziłam się cała obolała. Bolała mnie głowa, nic dziwnego przeciesz piłam. Bolały mnie plecy, nic dziwnego przeciesz spałam na kanapie. Bolał mnie nadgarstek, a wokoło niego miałam siny ślad. A to od czego?
Zastanawiałam się co wczoraj się wydarzyło. Wiem że poszłam na imprezę razem z Angel, ale co później się działo nie pamiętam. Wstałam i wzięłam prysznic. Owinęłam się ręcznikiem, a mokre włosy związałam w koka. Nalałam sobie wody do szklanki i jednym duszkiem wypiłam jej zawartość. Nic nie mogłam sobie nadal przypomnieć. Do drzwi mojego domu zadzwonił dzwonek a ja przestraszyłam się i upuściłam szklankę. Otworzyłam drzwi. Przede mną stał Justin w ciemnych okularach. Patrzyłam na niego z przymrużonymi oczami i wszystko w poprzedniego wieczoru wróciło. Szybko zamknęłam drzwi przed nosem chłopaka.
- Selena otwórz!- zaczął walić w drzwi.
- Niech się Pan stąd wynosi, albo zadzwonię po policję.- warknęłam.
- Proszę, daj mi to wszystko wytłumaczyć.- czemu miękłam przy nim? Sama nie wiem, ale tym razem nie chciałam i nie miałam takiego zamiaru. Usiadłam na kanapie w salonie, włączyłam sobie telewizor i czekałam, aż Bieber stąd odejdzie. Długo nie czekałam bo po jakiś 5 minutach nie było już słychać pukania do drzwi.
- Jak sam sobie chcesz Bieber. Będę taką samą suką jakim ty jesteś dupkiem.- warknęłam i zerwałam się na równe nogi.
                                                                   ~*~



Tym razem nie bawiłam się w żadne drinki. Byłam nawalona wódą i jakimiś prochami. Miałam tylko wielką nadzieję, że zobaczę Biebera gdzieś tutaj dziś. Tańczyłam już jakiś 4 dzień z rzędu w tym samym klubie, w którym widziałam go z tą dziwką. Codziennie pijana, codziennie na kacu. Jakoś nie miałam z tym problemu, że codziennie piłam i brałam. Angel była na mnie okropnie zła, kilkakrotnie groziła mi czymś, ale miałam to w dupie. Przyłączył się do mnie jakiś chłopak i zaczął ze mną tańczyć. Tańczyliśmy już razem może drugą piosenkę, kiedy mój ''partner'' został ode mnie odciągnięty i rzucony ( i to dosłownie) jak najdalej ode mnie.
- Selena, co ty tu robisz?- oczy szatyna zabłyszczały.
- A co... nie widać?- za jąkałam się.
- Jesteś kompletnie nawalona. Chodź zawiozę cię do domu.- powiedział łapiąc mnie za rękę, ale wyrwałam mu ją odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam ruszać tyłkiem wprost przy jego kroczu, Bieber jęknął cicho, co zauważyłam, a na mojej twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek.- Jak sobie chcesz.- wziął mnie na ręce i przełożył sobie mnie na plecy.
- Ja nie chce do mojego domu.- powiedziałam siedząc, a właściwie leząc na miejscu pasażera w aucie szatyna.- Chce do ciebie.- nachyliłam się nad nim i przygryzłam płatek jego ucha. Justin mrukną coś pod nosem i ruszył.
- Gdzie my jesteśmy?- za jąkałam usiłując wyjść z auta.
- U mnie.- powiedział i ponownie przełożył sobie mnie przez ramie.

Umiem chodzić powiedziałam już w jego mieszkaniu o mało co nie przewracając się.
- Widzę właśnie.- odezwał się wieszając kurtkę. Weszłam do salonu i tam wywaliłam się o dywan.
- Kurwa!- warknęłam leżąc na białym puchowym dywanie.
- Daj rękę pomogę ci wstać.- podał mi dłoń a ja pociągnęłam go w moją stronę.
- Nie chce wstawać.- położył się na mnie, a ja złączyłam nasze usta.

wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 1. Good for you.

- No nie daj się dłużej namawiać.- moja ukochana przyjaciółka po raz setny tego dnia, leżąc obok mnie namawiała mnie na to, abyśmy razem poszły na siłownię. Ja nie wiem czy ona sugeruje mi, że jestem gruba i powinnam schudnąć.
- Czy ty mi coś sugerujesz Angel?- spojrzałam na nią w końcu spod laptopa, który leżał na moim łóżku.
- No wiesz...jest jesień...a tobie troszkę przybyło w bioderkach.- wyszczerzyła swoje białe zęby w moją stronę.
- Ja ci zaraz pokażę!- rzuciłam się na nią i zaczęłam gilgotać.- O co teraz moja kochana?
- Sel weź się ogarnij.- próbowała złapać powietrze.- No nie wygłupiaj się tylko spakuj do torby jakieś dresy, top, buty i chodź. Może poznamy tam jakieś dupy.- zaśmiała się.
- Przypominam ci, że jakieś 2 tygodnie temu zerwałam z Harrym, a ty chcesz żebym już miała chłopaka? Nie wolisz nacieszyć się swoją jakże cudowną przyjaciółką?- ahh ta skromność.
- Nawet mi nie mów o tym wieśniaku.- rzuciła z powagą na twarzy.- On nie był ciebie war. Nadal nie rozumiem jak chciałaś coś takiego...fuu.
- Przestań już to i tak teraz nie ma najmniejszego znaczenia.- spuściłam głowę.- Okey niech ci będzie, pójdę z tobą na tą siłownię.
- Kocham cię!- wrzasnęła.

                                                                   ~*~
- Emm Angel?- stałyśmy tuż przed wejściem na siłownię.
- No?- blondynka odwróciła się do mnie twarzą.
- Ja jednak chyba wole obejrzeć jakiś film co?
- O nie nie nie. Nie wykręcisz się teraz.- otworzyła drzwi na salę i wepchnęła mnie tam. I to dosłownie.
- Weź puść mnie.- zaśmiałam się stojąc i próbując nie wybuchnąć śmiechem, kiedy wszystkie pary oczu zwróciły się w stronę moją i blondynki.- Na co wy tak patrzycie?- zmarszczyłam brwi, mówiąc do patrzących na nas chłopaków.
- Na was lalunie.- uśmiechnął się.
- Boże...- mruknęła z obrzydzeniem Angel.
- Na ten tekst nikogo nie wyrwiesz, skarbie.- zaśmiałam się razem z blondynką. Ten tylko zaśmiał się pod nosem i odszedł.
- Ja cię kiedyś uduszę za te twoje głupie pomysły, An.- mówiłam do przyjaciółki.
- Wyluzuj.- zaśmiała się. Zdjęła kurtkę i poszła na bieżnie.
- Dawaj grubasie!- zaśmiałam się.
- Ty lepiej rusz swojej dupsko Selena bo niedługo się w drzwiach nie zmieścisz.- odgryzła się.
- Ałć.- powiedziałam.
Odłożyłam swoje rzeczy, przebrałam się i również poszłam biegać razem z blondynką.


                                                                         ~*~
- Zmęczyłam się.- zakomunikowałam dziewczynie.- Idę wyrobić sobie bicki.- zaśmiałam się.
- Zaraz do ciebie dojdę idę się tylko napić.- powiedziała Angel.
- Okey.
Najpierw wzięłam ciężarka 2kg ale był strasznie lekki, no to wzięłam 10kg, ale ten też wydawał się lekki kiedy go trzymałam. Chwyciłam za 15kg i mój wzrok skupił się na szatynie.
- O boże...- otworzyłam usta.- Ałaa!- wrzasnęłam kiedy ciężarek upadł mi na nogę. Przewróciłam się.
- Co się stało?- szatyn podbiegł do mnie, a ja wlepiałam swoje ślepia w jego twarz.
- Kostka.- wskazałam ręką.- Upadł mi ciężarek, przewróciłam się i kostka mi się wykręciła.
Szatyn pokręcił głową.
- Taka drobna dziewczyna, a już za takie ciężary  się bierze.
- Ty możesz 40kg, a ja to już nie? Pff.- oburzyłam się.
- Nie złość się. Za drobna jesteś.- uśmiechnął się w moją stronę.
- Boli mnie.- złapał się za opuchniętą nogę.
Chłopak wziął mnie na ręce.
- Co ty robisz?- zapytałam zdezorientowana.
- Zawiozę cię do szpitala.- powiedział.
- Co? Nie! Ja nie chce do żadnego szpitala. Nic mi nie jest.
- Nie marudź.- zaśmiał się.
- Postaw mnie, mogę chodzić.- zmarszczyłam brwi.
- Jak chcesz...
Chłopak delikatnie postawił mnie na ziemi jak jakiegoś małego dzieciaka, który dopiero co zaczyna uczyć się chodzić. Przewróciłam oczami.
- Ałłł.- stęknęłam kiedy tylko stanęłam na prawą nogę u której bolała mnie kostka.
-  A nie mówiłem?- ponownie wziął mnie na ręce.
- Selena już je...- spojrzała na nas Angel i uśmiechnęła się dwuznacznie.- A co tu się dzieje?- dalej suszyła zęby.
- Twoja koleżanka skręciła kostkę i nie chce się zawieść do lekarza.- powiedział szatyn na co blondynce uśmieszek zszedł z ust.
- Po co jej mówiłeś, no dzięki.- mruknęłam niezadowolona, wiedząc już, że będę musiała iść do lekarza bo Angel nie da mi spokoju.
- Marsz.- powiedziała Angel wskazując drzwi wyjściowe. Szatyn zaśmiał się.
- Dzięki.- mruknęłam chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi, kiedy zorientowałam się co robię szybko ją stamtąd zabrałam.
- Nie krępuj się.- zaśmiał się idąc ze mną w stronę zapewne jego samochodu. Za nami szła Angel z moją i ze swoją torbą.

                                                                       ~*~
- Pani Gomez to nic poważnego...- mówił doktor a ja ze znudzeniem przysłuchiwałam my się.-...powinna pani nie nadwerężać nogi. Za 2 tygodnie proszę przyjść na kontrolę.- uśmiechnął się zniewalająco. Miał może z 30 pare lat, ale jak na swój wiek wyglądał zniewalająco.
- Do widzenie.- rzuciłam chcąc wyjść z gabinetu, ale znów szatyn z siłowni wziął mnie na ręce.
- Możesz mnie postawić.- powiedziałam już za drzwiami.
- I co?- wstała i nerwowo spojrzała na nas Angel.
- Wszystko ok. To tylko zwykłe skręcenie kostki...
- Ma leżeć i nie nadwerężać kostki.- powiedział chłopak przerywając mi. Spojrzałam na niego gniewnie marszcząc brwi.
- No brawo Sel.- założyła ręce na piersi blondynka, a ja tylko przewróciłam oczami nadal będąc w ramionach szatyna. Nawet nie wiem jak ma nie imię.
- Chodźcie zawiozę was do domu.
- Ja nie jadę z wami. Umówiłam się z Niallem. Przepraszam Sel jeżeli chcesz, żebym z tobą została to...
- Nie, spokojnie. Damy sobie radę.- ugryzłam się w język kiedy zrozumiałam jak to zabrzmiało. Napotkałam rozbawione spojrzenie szatyna.
- To pa kochanie.- pocałowała mnie w policzek An.
- Do zobaczenia, baw się dobrze z Niallem, tylko wiesz! Zabezpieczajcie się!- wrzasnęłam żeby mnie usłyszała, ta tylko zaśmiała się i pomachała nam.

                                                                         ~*~
- To gdzie mieszkasz?- zapytał szatyn prowadząc samochód.
- Jak ci powiem to będziesz wiedział i...
- No i własnie o to chodzi.- wyszczerzył się.
- Ehh. Bel Air.- powiedziałam a on uśmiechnął się.
- Mieszka tam mój kuzyn, dziwne że jeszcze się nie spotkaliśmy.
- Jesteś bogaty?- wypaliłam, ale po chwili skarciłam się za to w myślach.- Przepraszam to nie miało zabrzmieć tak... to znaczy.
- Spokojnie.- zaśmiał się.- Moi rodzice są bogaci mieszkają w Hancock Park, znaczy są tylko raz na miesiąc lub mniej. Ja mieszkam sam już dawno się przeprowadziłem od rodziców, zresztą nigdy nie ma ich w domu.
- To samo jest u mnie.- westchnęłam.- Nie wiem nawet jak masz na imię.- oparłam się bokiem o siedzenie, żeby patrzeć na niego i wyczekiwać co powie.
- Justin. Justin Bieber.- zagryzł dolną wargę spoglądając na mnie kątem oka.
- Hmm, Justin Bieber coś mi mówi to nazwisko. No nic w każdym razie ładnie, Justin.- uśmiechnęłam się a on odwzajemnił ten gest. Jakby z ulgą?
- Dzięki że mnie odwiozłeś.- powiedziałam tuż pod moim domem, próbując wyjść samodzielnie z samochodu Justina.
- Czekaj pomogę ci!- wrzasnął i w szybkości światła znalazł się tuż obok mnie.
- Dzięki.- mruknęłam, wychodząc i biorąc swoją torbę. Szatyn zwów wziął mnie na ręce.- Serio nie musisz. Wiem że jestem ciężka.- zaśmiałam się.
- Co? Ty ciężka?- wybuchł śmiechem.- Oj nie żartuj tak. Jesteś lekka jak piórko.
- Taa, pewnie każdej to mówisz.- wypaliłam, gryząc się po chwili w język.- Znaczy...
- Nie mam często okazji nieść na rękach takiej ładnej dziewczyny.- uśmiechnął się do mnie, a ja zarumieniłam się. Pewnie to zauważył.
Weszliśmy do środka, a Bieber postawił mnie nareszcie na ziemi. Zdjęłam kurtkę i buty. Poszłam do kuchni i nalałam nam soku.
- Trzymaj.- podałam mu szklankę. Justin zabrał ją,aż za wibrował jego telefon. Skrzywił się.
- Muszę lecieć.- powiedział odstawiając naczynie.- Zobaczymy się jeszcze kiedyś?- zapytał stojąc przy drzwiach frontowych,a po moim ciele przeszły dreszcze. Przyjemne dreszcze.
- Mam nadzieje, że tak.- uśmiechnęłam się.
- To w taki razie do zobaczenia.- powiedział i przytulił mnie. Odwzajemniłam ten gest.
- Cześć.- zamknęłam za nim drzwi na klucz.

                                                                  ~*~
 Już miałam kłaść się spać, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Cześć Angel jak tam z Niallem?- zapytała chichocząc.
- Selena Niall ma kłopoty.- powiedziała zapłakana blondynka.
- Co? Jak to? Co się stało? Gdzie jesteś?
-  Przed twoim domem.
- Już schodzę!
Wręcz zbiegłam ze schodów, ledwo się nie zabijając. W końcu skakałam na jednej nodze. Otworzyłam drzwi frontowe, a moim oczom ukazała się zapłakana i mokra blondynka. Natychmiast ją przytuliłam.
- Wchodź.- rzuciłam. Zdejmując jej płaszcz i wieszając go na dole w suszarni.- A teraz mów mi co się stało?- powiedziałam siedząc na moim łóżku wraz z Angel.
- Niall podobno brał dragi od jakiegoś gangu.- pociągnęła nosem.- I coś tam z nimi nie załatwił i dziś.- przerwała na chwilę.- I dziś on go...
- Angel? Niall żyje?! Tak?!- powiedziałam ze łzami w oczach.
- Mam taką nadzieję.- rozpłakała się.
- Nie martw się.- pogłaskałam ją po plecach.- Wszystko będzie dobrze An...