- No nie daj się dłużej namawiać.- moja ukochana przyjaciółka po raz setny tego dnia, leżąc obok mnie namawiała mnie na to, abyśmy razem poszły na siłownię. Ja nie wiem czy ona sugeruje mi, że jestem gruba i powinnam schudnąć.
- Czy ty mi coś sugerujesz Angel?- spojrzałam na nią w końcu spod laptopa, który leżał na moim łóżku.
- No wiesz...jest jesień...a tobie troszkę przybyło w bioderkach.- wyszczerzyła swoje białe zęby w moją stronę.
- Ja ci zaraz pokażę!- rzuciłam się na nią i zaczęłam gilgotać.- O co teraz moja kochana?
- Sel weź się ogarnij.- próbowała złapać powietrze.- No nie wygłupiaj się tylko spakuj do torby jakieś dresy, top, buty i chodź. Może poznamy tam jakieś dupy.- zaśmiała się.
- Przypominam ci, że jakieś 2 tygodnie temu zerwałam z Harrym, a ty chcesz żebym już miała chłopaka? Nie wolisz nacieszyć się swoją jakże cudowną przyjaciółką?- ahh ta skromność.
- Nawet mi nie mów o tym wieśniaku.- rzuciła z powagą na twarzy.- On nie był ciebie war. Nadal nie rozumiem jak chciałaś coś takiego...fuu.
- Przestań już to i tak teraz nie ma najmniejszego znaczenia.- spuściłam głowę.- Okey niech ci będzie, pójdę z tobą na tą siłownię.
- Kocham cię!- wrzasnęła.
~*~
- Emm Angel?- stałyśmy tuż przed wejściem na siłownię.
- No?- blondynka odwróciła się do mnie twarzą.
- Ja jednak chyba wole obejrzeć jakiś film co?
- O nie nie nie. Nie wykręcisz się teraz.- otworzyła drzwi na salę i wepchnęła mnie tam. I to dosłownie.
- Weź puść mnie.- zaśmiałam się stojąc i próbując nie wybuchnąć śmiechem, kiedy wszystkie pary oczu zwróciły się w stronę moją i blondynki.- Na co wy tak patrzycie?- zmarszczyłam brwi, mówiąc do patrzących na nas chłopaków.
- Na was lalunie.- uśmiechnął się.
- Boże...- mruknęła z obrzydzeniem Angel.
- Na ten tekst nikogo nie wyrwiesz, skarbie.- zaśmiałam się razem z blondynką. Ten tylko zaśmiał się pod nosem i odszedł.
- Ja cię kiedyś uduszę za te twoje głupie pomysły, An.- mówiłam do przyjaciółki.
- Wyluzuj.- zaśmiała się. Zdjęła kurtkę i poszła na bieżnie.
- Dawaj grubasie!- zaśmiałam się.
- Ty lepiej rusz swojej dupsko Selena bo niedługo się w drzwiach nie zmieścisz.- odgryzła się.
- Ałć.- powiedziałam.
Odłożyłam swoje rzeczy, przebrałam się i również poszłam biegać razem z blondynką.
~*~
- Zmęczyłam się.- zakomunikowałam dziewczynie.- Idę wyrobić sobie bicki.- zaśmiałam się.
- Zaraz do ciebie dojdę idę się tylko napić.- powiedziała Angel.
- Okey.
Najpierw wzięłam ciężarka 2kg ale był strasznie lekki, no to wzięłam 10kg, ale ten też wydawał się lekki kiedy go trzymałam. Chwyciłam za 15kg i mój wzrok skupił się na szatynie.
- O boże...- otworzyłam usta.- Ałaa!- wrzasnęłam kiedy ciężarek upadł mi na nogę. Przewróciłam się.
- Co się stało?- szatyn podbiegł do mnie, a ja wlepiałam swoje ślepia w jego twarz.
- Kostka.- wskazałam ręką.- Upadł mi ciężarek, przewróciłam się i kostka mi się wykręciła.
Szatyn pokręcił głową.
- Taka drobna dziewczyna, a już za takie ciężary się bierze.
- Ty możesz 40kg, a ja to już nie? Pff.- oburzyłam się.
- Nie złość się. Za drobna jesteś.- uśmiechnął się w moją stronę.
- Boli mnie.- złapał się za opuchniętą nogę.
Chłopak wziął mnie na ręce.
- Co ty robisz?- zapytałam zdezorientowana.
- Zawiozę cię do szpitala.- powiedział.
- Co? Nie! Ja nie chce do żadnego szpitala. Nic mi nie jest.
- Nie marudź.- zaśmiał się.
- Postaw mnie, mogę chodzić.- zmarszczyłam brwi.
- Jak chcesz...
Chłopak delikatnie postawił mnie na ziemi jak jakiegoś małego dzieciaka, który dopiero co zaczyna uczyć się chodzić. Przewróciłam oczami.
- Ałłł.- stęknęłam kiedy tylko stanęłam na prawą nogę u której bolała mnie kostka.
- A nie mówiłem?- ponownie wziął mnie na ręce.
- Selena już je...- spojrzała na nas Angel i uśmiechnęła się dwuznacznie.- A co tu się dzieje?- dalej suszyła zęby.
- Twoja koleżanka skręciła kostkę i nie chce się zawieść do lekarza.- powiedział szatyn na co blondynce uśmieszek zszedł z ust.
- Po co jej mówiłeś, no dzięki.- mruknęłam niezadowolona, wiedząc już, że będę musiała iść do lekarza bo Angel nie da mi spokoju.
- Marsz.- powiedziała Angel wskazując drzwi wyjściowe. Szatyn zaśmiał się.
- Dzięki.- mruknęłam chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi, kiedy zorientowałam się co robię szybko ją stamtąd zabrałam.
- Nie krępuj się.- zaśmiał się idąc ze mną w stronę zapewne jego samochodu. Za nami szła Angel z moją i ze swoją torbą.
~*~
- Pani Gomez to nic poważnego...- mówił doktor a ja ze znudzeniem przysłuchiwałam my się.-...powinna pani nie nadwerężać nogi. Za 2 tygodnie proszę przyjść na kontrolę.- uśmiechnął się zniewalająco. Miał może z 30 pare lat, ale jak na swój wiek wyglądał zniewalająco.
- Do widzenie.- rzuciłam chcąc wyjść z gabinetu, ale znów szatyn z siłowni wziął mnie na ręce.
- Możesz mnie postawić.- powiedziałam już za drzwiami.
- I co?- wstała i nerwowo spojrzała na nas Angel.
- Wszystko ok. To tylko zwykłe skręcenie kostki...
- Ma leżeć i nie nadwerężać kostki.- powiedział chłopak przerywając mi. Spojrzałam na niego gniewnie marszcząc brwi.
- No brawo Sel.- założyła ręce na piersi blondynka, a ja tylko przewróciłam oczami nadal będąc w ramionach szatyna. Nawet nie wiem jak ma nie imię.
- Chodźcie zawiozę was do domu.
- Ja nie jadę z wami. Umówiłam się z Niallem. Przepraszam Sel jeżeli chcesz, żebym z tobą została to...
- Nie, spokojnie. Damy sobie radę.- ugryzłam się w język kiedy zrozumiałam jak to zabrzmiało. Napotkałam rozbawione spojrzenie szatyna.
- To pa kochanie.- pocałowała mnie w policzek An.
- Do zobaczenia, baw się dobrze z Niallem, tylko wiesz! Zabezpieczajcie się!- wrzasnęłam żeby mnie usłyszała, ta tylko zaśmiała się i pomachała nam.
~*~
- To gdzie mieszkasz?- zapytał szatyn prowadząc samochód.
- Jak ci powiem to będziesz wiedział i...
- No i własnie o to chodzi.- wyszczerzył się.
- Ehh. Bel Air.- powiedziałam a on uśmiechnął się.
- Mieszka tam mój kuzyn, dziwne że jeszcze się nie spotkaliśmy.
- Jesteś bogaty?- wypaliłam, ale po chwili skarciłam się za to w myślach.- Przepraszam to nie miało zabrzmieć tak... to znaczy.
- Spokojnie.- zaśmiał się.- Moi rodzice są bogaci mieszkają w Hancock Park, znaczy są tylko raz na miesiąc lub mniej. Ja mieszkam sam już dawno się przeprowadziłem od rodziców, zresztą nigdy nie ma ich w domu.
- To samo jest u mnie.- westchnęłam.- Nie wiem nawet jak masz na imię.- oparłam się bokiem o siedzenie, żeby patrzeć na niego i wyczekiwać co powie.
- Justin. Justin Bieber.- zagryzł dolną wargę spoglądając na mnie kątem oka.
- Hmm, Justin Bieber coś mi mówi to nazwisko. No nic w każdym razie ładnie, Justin.- uśmiechnęłam się a on odwzajemnił ten gest. Jakby z ulgą?
- Dzięki że mnie odwiozłeś.- powiedziałam tuż pod moim domem, próbując wyjść samodzielnie z samochodu Justina.
- Czekaj pomogę ci!- wrzasnął i w szybkości światła znalazł się tuż obok mnie.
- Dzięki.- mruknęłam, wychodząc i biorąc swoją torbę. Szatyn zwów wziął mnie na ręce.- Serio nie musisz. Wiem że jestem ciężka.- zaśmiałam się.
- Co? Ty ciężka?- wybuchł śmiechem.- Oj nie żartuj tak. Jesteś lekka jak piórko.
- Taa, pewnie każdej to mówisz.- wypaliłam, gryząc się po chwili w język.- Znaczy...
- Nie mam często okazji nieść na rękach takiej ładnej dziewczyny.- uśmiechnął się do mnie, a ja zarumieniłam się. Pewnie to zauważył.
Weszliśmy do środka, a Bieber postawił mnie nareszcie na ziemi. Zdjęłam kurtkę i buty. Poszłam do kuchni i nalałam nam soku.
- Trzymaj.- podałam mu szklankę. Justin zabrał ją,aż za wibrował jego telefon. Skrzywił się.
- Muszę lecieć.- powiedział odstawiając naczynie.- Zobaczymy się jeszcze kiedyś?- zapytał stojąc przy drzwiach frontowych,a po moim ciele przeszły dreszcze. Przyjemne dreszcze.
- Mam nadzieje, że tak.- uśmiechnęłam się.
- To w taki razie do zobaczenia.- powiedział i przytulił mnie. Odwzajemniłam ten gest.
- Cześć.- zamknęłam za nim drzwi na klucz.
~*~
Już miałam kłaść się spać, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Cześć Angel jak tam z Niallem?- zapytała chichocząc.
- Selena Niall ma kłopoty.- powiedziała zapłakana blondynka.
- Co? Jak to? Co się stało? Gdzie jesteś?
- Przed twoim domem.
- Już schodzę!
Wręcz zbiegłam ze schodów, ledwo się nie zabijając. W końcu skakałam na jednej nodze. Otworzyłam drzwi frontowe, a moim oczom ukazała się zapłakana i mokra blondynka. Natychmiast ją przytuliłam.
- Wchodź.- rzuciłam. Zdejmując jej płaszcz i wieszając go na dole w suszarni.- A teraz mów mi co się stało?- powiedziałam siedząc na moim łóżku wraz z Angel.
- Niall podobno brał dragi od jakiegoś gangu.- pociągnęła nosem.- I coś tam z nimi nie załatwił i dziś.- przerwała na chwilę.- I dziś on go...
- Angel? Niall żyje?! Tak?!- powiedziałam ze łzami w oczach.
- Mam taką nadzieję.- rozpłakała się.
- Nie martw się.- pogłaskałam ją po plecach.- Wszystko będzie dobrze An...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz