niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 5. Tonight I'm getting over you

Czerwona czcionka


Zdejmuję mu koszulką, a sobie swoją bluzkę i spodnie. Zostaję w samej bieliźnie a on w spodniach idealnie dopasowanych. 
Delikatnie popycha mnie ku skrajowi łóżka i opuszcza mnie na nie, a sam kładzie się obok. 
- Masz pojęcie jak cholernie teraz cię pragnę, Sel?
Jego słowa rozpalają moją krew, przyśpieszają bicie serca. Zaczyna muskać skórę na mojej szyi, zsuwając się do piersi całując mnie przy tym nabożnie. Bierze do ust jedną z brodawek i delikatnie ssie. 
Z jękiem wyginam się w łuk. 
- Jęcz, krzycz, chcę cię słyszeć.- jego dłoń przesuwa się po mojej talii, a ja upajam się  jego dotykiem  i tą przyjemnością.
Zgina mi nogę w kolanie i oplata ją sobie w pasie. Łapie głośno powietrze. Przekręcam się tak, że siedzę na nim okrakiem. Szatyn wpatruję we mnie zdezorientowane spojrzenie ale po chwili znów pojawia się w jego oczach pożądanie. Podnosi się lekko i wyjmuję z szafki nocnej foliową paczuszkę, po czym podaję mi ją. 
Pośpiesznie rozrywam folię i zakładam prezerwatywę. Opieram się o niego jedna dłonią, a drugą odpowiednio nakierowuję, po czym powoli opuszczam się. 
Jęczy głośno zamykając oczy. Przewraca nas i jest na górze. Zaczyna mocne i szybkie ruchy. Wiję się pod jego dotykiem. 
- Dojdź.- mówi zaczynając kręcić biodrami. Nie wytrzymuję moje ciało zaczyna drżeć i szczytuję, tak samo jak on. Opada na mnie, nadal będąc we mnie i owija sobie kosmyk moich włosów wokół palca.

- Przyszłaś do mnie. Dlaczego?- podniósł na mnie swój przepiękny czekoladowy wzrok. 

- Stęskniłam się za tym.- mówię całując go lekko w czubek nosa. Jest boski. Wychodzi ze mnie, wstaję i idzie wprost do łazienki. Idę za nim. Stoi przed lustrem i wpatruję się w swoje odbicie. 
- I co teraz?- pyta, a ja marszczę brwi nie do końca rozumiejąc jego pytanie. Nagle dociera do mnie o co mu chodzi i wzruszam ramionami. Otwieram buzię chce już coś powiedzieć ale on mnie wyprzedza.- Selena nie jestem dla ciebie odpowiedni.- opuszcza głowę.- Robię mnóstwo złych rzeczy, nie chcę żebyś przeze mnie cierpiała.- spogląda w moją stronę a na mojej twarzy maluję się szok.
- Należysz do gangu.- to brzmi bardziej jak twierdzenie niż pytanie, ale źrenice chłopak rozszerzają się i patrzy na mnie swoimi ogromnymi oczami. 
- Tak.- mówi.- Skąd o tym wiesz?- pyta, ale po chwili wzdycha.- No tak, każdy w Los Angeles uważa mnie za pozbawionego uczuć tyrana, który potrafi zabijać, szantażować i ranić.- patrzę na niego oniemiała. Zabija? Dobra nie wiedziałam jaką rolę pełni w tym gangu. Ale przypomniały mi się słowa tego faceta wtedy kiedy powiedział nam o tym że Niall i Justin należą do gangu. " Justin to pupilek Robertha".
- Kim jest Roberth?- pytam zbliżając się do niego.
- To mój szef.- uśmiecha się.- Jest dla mnie jak ojciec. Jak drugi ojciec.- podchodzi do mnie i głaszczę po ramionach.- Nie jestem dla ciebie odpowiedni Sel. Nie chcę cię zranić. Nie chcę doprowadzić cię do łez. Po prostu nie chcę tego. 
- Czyli, co?- mam załzawione oczy. Myślałam , że ta sprawa potoczy się jednak inaczej. 
- Myślę, że powinnaś o mnie zapomnieć.- spuszcza wzrok. Kręcę z niedowierzaniem głową. Wychodzę z łazienki i ubieram się. Justin nic nie mówi. Nie odzywa się. Nie próbuje mnie zatrzymać. Nic. Ubieram buty. Chwytam moją kurtkę i wychodzę, zostawiając w tym mieszkaniu wszystko, co mogłam mieć, ale tego nie dostałam. Słyszę jeszcze dobiegający z apartamentu Justina huk, ale nie wracam tam.

                                                                           ~*~

Siedzę na podłodze w swoim pokoju i pakuję prezenty świąteczne. Jedne w papier ozdobny drugie do torebek świątecznych. Jest godzina 4 nad ranem, a mi nie chce się spać. Kończę pakowanie prezentów po czym zanoszę j do mojej garderoby. Składam kupione przeze mnie ubrania i również wkładam je na półki garderoby i wieszam na wieszakach.
Kładę się na łóżku i zasypiam bezradna.

Budzi mnie rano płacz Tobyego. Wchodzę do mojej łazienki biorę szybki prysznic i ubieram na siebie szlafrok, a włosy owijam w ręcznik. Schodzę na dół. Mój brat Dylan trzyma na rękach Tobyego, moja siostra razem z moją mamą i z Julie, dziewczyną mojego brata, coś gotują, a Jacob i mój tata wieszają ozdoby. To jedyny okres w roku kiedy nie ma Marthy, mojej gosposi i Boba, on zajmuję się ogrodem i innymi sprawami dotyczącymi domu. Wyjechali na święta do swoich rodzin.

- Pomóc wam w czymś?- pytam.
- Możesz się nim zająć.- mój brat podaje mi Tobyego.
- Okey.- mruczę i zabieram malca do swojego pokoju. Kładę małego na łóżku i daję mu misa do zabawy.
Ubieram się, suszę włosy i maluję. Idę po jakieś ubranka dla Tobyego do pokoju siostry, wracam i ubieram chłopca. Zarzucam na siebie płaszcz, ubieram botki, biorę torebkę, telefon i kluczę i razem z Tobym wychodzimy. 
- Jacob dasz mi fotelik?- pytam partnera mojej siostry, kiedy stoję już przy swoim samochodzie razem z Tobym. 
Chłopak montuje mi z tyłu fotelik. Wsadzam i zapinam chłopca i sama wsiadam i ruszam w stronę kawiarni, w której byłam umówiona z Angel. 
Zaparkowałam, wzięłam swoją torebkę i Tobyego na rączki. Weszłam do kawiarni Starbucks i usiadłam przy stoliku gdzie była już blondynka. Przywitałam się z nią całusem.
- Co tam?- pyta.
Zdejmuję swój płaszcz i kurtkę małego. 
- Przespaliśmy sie.- mówię a szczęka Angel opuszcza się.
- Że co?!- prawie krzyczy.
- Cii.- uciszam ją.- Tłoczno tu dziś, może pojedziemy w jakieś bardziej ustronne miejsce.- mówię, ubieram kurtkę Tobyemu i sobie swój płaszcz. Angel także ubiera swój i wychodzimy.
- Jesteś autem?- pytam.
- Nie, Niall mnie podwiózł.
- To dobrze.- mówię.
Zapinam Tobyego i wsiadam do auta. Blonynka siedzi obok mnie.
- Nie wierzę, że drugi raz się z nim przespałaś.- kręci głową.
- To był taki przypływ adrenaliny, nie wiem co się ze mną stało, ale to i tak już nie ważne. Bo on dał mi już do zrozumienia, że mnie nie chce.- Co?!- wrzasnęła.- Czy on jest pojebany? Co to znaczy nie chce? Tobie nikt nie odmawia, bo ty nigdy nie chcesz to innym odmawiasz, a nie oni tobie.- zmarszczyła brwi.
- Widocznie on jest inny.- wzdycham. 
Wysiadamy przy małej galerii i idziemy do parku. Na plac zabaw. Siadam Tobyego na huśtawkę i zaczynam lekko bujać. 
- Niall.- mruczy Angel. Odwracam się w stronę gdzie idzie chłopak mojej przyjaciółki wraz ja trzema innymi facetami. Jeden z nich to Justin. A dwóch pozostałych nie znam. Podchodzą do nas. Nadal huśtam Tobyego i nie zwracam uwagi na Biebera. An i Niall rozmawiają. Toby zaczyna marudzić więc biorę go na ręce, ale coś mu nie pasuje i zaczyna płakać. Może nie podobają mu sie koledzy Nialla, bez wyjątku. 
- Toby, co jest?- patrzę na malca. Przytulam go mocno do siebie i przestaje płakać. Zauważam, że Justin przygląda mi się z baczną uwagą. Przewracam oczami. 
- Sel.- woła mnie Angel.
- Hmm?- podchodzę do nich. 
- Przypomniało mi się, że muszę z Niallem jechać dziś do jego rodziców, a nie jestem jeszcze spakowana. Nie gniewasz się?- pyta.
- Nie, no co ty.- uśmiecham się.- Co Toby idziemy się przejść? Na razie An.- całuję dziewczynę w policzek, a Nialla przytulam wolną ręką. Wymijam chłopaków i wychodzą z ogrodzonego placu. 

~Justin~


O kurde. Nie powiem, że nie zaskoczył mnie widok Seleny z dzieckiem. To jej dziecko? 

- Angel.- zatrzymałem blondynkę za rękę ale ta natychmiast mi ją wyrwała.
- Nie waż się mnie dotykać.- warczy.
- Spokojnie. To dziecko Seleny.- patrzę na oddalającą się postać brunetki. Angel uśmiecha się zadziornie.
- Tak.- odpowiada i odchodzi z Niallem. A we mnie zastyga krew. Żegnam się z Raynem i Taylorem. 

Wieczorem nie mogę usiedzieć w domu. Ciągle mam przed oczami Selene z tym dzieckiem. Wstaję ubieram się i biorę klucze od auta. Zjeżdżam windą na parter i wychodzę,

Zajeżdżam pod dom brunetki, ale nie wjeżdżam na posesję. Staję przed. Okrążam oświetlony lampkami dom i widzę okno do pokoju brunetki. Pali się w nim małe światło, zapewne od choinki. Wszedłem na jej balkon. Drzwi były uchylone. Wszedłem i rozejrzałem się. Spała na łóżku razem z tym małym chłopcem. Wyglądała tak cudownie. Tak zajebiście. Taka słodka i niewinna. Położyłem się obok tak, że chłopiec, chyba Toby był w środku. 
 Przyglądałem się brunetce jak śpi, tak niewinnie. Sam nie wiem jak i kiedy, ale zasnąłem.






~Selena~


Obudziłam się gdzieś o 1 w nocy, przeciągnęłam się zaspana i spojrzałam na Tobyego. Spał słodko, ale za nim jeszcze ktoś. Justin. Co on tu robi? Wzięłam chłopca na ręce i zaniosłam do pokoju Lucy i położyłam go w łóżeczku. Wróciłam do siebie włączyłam telewizor i poszłam do łazienki się wykąpać. Kiedy wróciłam Justin leżał na łóżku bez koszulki. Spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Em, czemu przyszedłeś?- podeszłam do drzwi balkonowych aby je zamknąć.
- Nie wiem.  Nie mogłem usiedzieć w domu. Myślałem o tobie i twoim synu.- zachłysnęłam się powietrzem.
- Co? Jakim synu?
- No Tobym.- zmarszczył brwi.- Tak ma na imię prawda?
Przytaknęłam.
- Ale Toby nie jest moim synem, to mój chrześniak.
- Czyli jesteś tylko jego matką chrzestną?- odetchnął z ulgą.
- Tak. Czemu myślałeś że to mój syn.- zaśmiałam się kładąc obok niego.
- Angel mi tak powiedziała.- zaśmiał się.
- A no tak.
- Ciekawe czemu.
Nie odpowiedziałam, chociaż wiem. Jest na niego wkurzona o to że 'dał mi kosza'. Ja w sumie nie wiem do końca czy jestem zła, czy nie.
- Pójdę już.- wstał i ubrał swoją koszulkę.
- Możesz nocować dzisiaj u mnie.- mówię, ale nie zastanowiłam się nad tym wcześniej.- Wjedź samochodem na podwórze. Chodź otworzę bramę.
- Jesteś pewna?- zerka na mnie.
Przytakuję uśmiechając się do niego słodko.


-Już druga.- mówię kiedy siedzimy przed tv i oglądamy jakiś film.- Idź się wykąp.
Wstaję i idę do mojej garderoby.
- Chodź na chwilę!- wołam z niej go. Szatyn staję w drzwiach pomieszczenia i otwiera ze zdumieniem buzię.
- O kurwa.- mruczy.
- Zobacz czy któreś będą dobre.- podaję mu męski dres. Mam go, bo bardzo często sypiał mu mnie Harry, ale dresy są nowe bo przeważnie spał tylko w bokserkach, albo nago. Taa.
Justin wziął szary dres i poszedł sie wykąpać, kiedy wrócił położył się i płożył ręce za głową. Przyglądałam mu się tak przez dłuższy czas, ale w końcu zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz